Blisko ludzi"W czym kochanka jest lepsza ode mnie?" Seksuolog mówi, z kim zdradzamy najczęściej

"W czym kochanka jest lepsza ode mnie?" Seksuolog mówi, z kim zdradzamy najczęściej

Wygląd kochanka czy kochanki to często jedyna informacja, jaką mamy
Wygląd kochanka czy kochanki to często jedyna informacja, jaką mamy
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Pawlicka
26.02.2021 16:20

Długonoga blondynka z dużym biustem lub wysoki, wysportowany brunet. Oboje co najmniej 10 lat młodsi i oczywiście zawsze gotowi na seks. Stereotyp typowej kochanki i kochanka wciąż ma się dobrze. Tymczasem, jak mówi psycholog i seksuolog Weronika Lewicka z Instytutu SPLOT, "zdrada nie dzieje się tylko na poziomie biologicznym". Zatem w jakich okolicznościach i - przede wszystkim z kim - decydujemy się na "skok w bok"?

Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Kochanka lub kochanek bywa zdecydowanie mniej atrakcyjny od stałej partnerki lub partnera. Dlaczego więc zostaje wybrany?

Weronika Lewicka: Powszechnym stereotypem jest, że partnerzy zdradzają z bardziej atrakcyjną fizycznie osobą niż partner lub partnerka. Wynika to z kulturowego rozumienia pożądania, zgodnie z nim na partnera/kę trzeba reagować podnieceniem seksualnym praktycznie w każdej sytuacji, być zawsze gotowym na seks.

W stałym związku ludzie przyzwyczajają się do ciała drugiej osoby, jej zachowania czy poglądów, wspólnej codzienności i o tak intensywne bodźce w każdej sytuacji po prostu trudno. Myśl, że zdrada wynika z atrakcyjności fizycznej to bardzo uproszczone myślenie, bo oznaczałoby, że do zdrady prowadzą jedynie aspekty fizyczne oraz instynkty biologiczne.

Jakie warunki muszą w takim razie "zostać spełnione", by doszło do zdrady?

Na pewno należy się zastanowić, jak wygląda seksualność w obrębie pary: czy zmieniła się w ostatnim czasie, czy jest satysfakcjonująca dla obu stron? A może jedna ze stron czuje satysfakcję, wydaje się jej, że wszystko jest w porządku, a do zdrady i tak dochodzi? Wówczas pogłębionego spojrzenia wymagają inne aspekty relacji i to, co się w niej dzieje: nie tylko w wymiarze seksualnym, ale też emocjonalnym czy ogólnie rozumianego partnerstwa w związku.

Pierwsza reakcja na zdradę bywa bardzo powierzchowna. Zdradzający mówi: "nie było seksu", "seks był niesatysfakcjonujący" lub "nie rozumiemy się" i na tym poprzestaje. Z kolei zdradzana osoba tłumaczy wszystko tym, że partner nie ma zasad, skrzywdził, zranił. Nie chce szukać przyczyn w relacji, bo jest ryzyko, że będzie musiała przyjąć na siebie część odpowiedzialności za to, co w tej relacji działo się wcześniej. Zadać sobie pytanie, dlaczego druga strona szuka spełnienia i zaspokojenia potrzeb poza związkiem.

Woli więc całą złość, rozczarowanie czy gniew wymierzyć nie tyle w zdradzającego, co w kochankę lub kochanka.

Naturalnie pojawiają się pytania: "co ona ma takiego, czego nie mam ja" lub "w czym on jest lepszy ode mnie". I tutaj faktycznie kwestia porównywania wyglądu jest najłatwiejsza. Po pierwsze dlatego, że często jedynie do wyglądu kochanki lub kochanka mamy dostęp – nie wiemy przecież, co mówi, jak się zachowuje, jak traktuje naszego partnera czy partnerkę. Po drugie, jeśli widzimy na zdjęciu kogoś młodszego od nas, obiektywnie atrakcyjniejszego, łatwo założyć, że po prostu nie mieliśmy szans i tym samym uniknąć niewygodnych pytań.

Na jednej z grup facebookowych zdradzone kobiety opisują sobie kochanki mężów, a nawet wrzucają ich zdjęcia. Komentarze są, mówiąc delikatnie, niewybredne. Skąd taka potrzeba?

Koncentrując się wyłącznie na wyglądzie, nie musimy się zastanawiać ani nad sobą, ani nad związkiem. Myślimy: "skoro jest dużo atrakcyjniejsza/y ode mnie, nie mogę nic zrobić, po prostu nie miałam/em szans". Wtedy nie zadajemy sobie pytań, czy byłyśmy/liśmy wystarczająco zainteresowani partnerem/ką. Mogłoby się okazać, że byliśmy uszczypliwi, dystansujący czy celowo unikaliśmy lub ograniczaliśmy kontakty seksualne. Pozostajemy więc w bezpiecznej dla naszej samooceny bezradności. Tworzy się łatwa do zaakceptowania wizja świata pod szyldem "była ładniejsza" czy "był przystojniejszy" i często w tym miejscu po prostu się zatrzymujemy, a związek się rozpada.

I obwiniamy wyłącznie zdradzającego.

Na pewno ułatwia nam to obwinianie osoby, która dopuściła się zdrady. Nie dążymy do tego, by znaleźć jej prawdziwą przyczynę.

W rozmowie ze zdradzoną kobietą usłyszałam: "Nie jest urodziwa, ale młodsza ode mnie o 15 lat". Wiek faktycznie często odgrywa rolę w zdradzie?

I tak, i nie. Dla części osób możliwość spotykania się z młodszą osobą ma atrakcyjny wymiar. Niekoniecznie dlatego, że taka osoba jest atrakcyjna fizycznie, bo przecież dziś nietrudno znaleźć ludzi po 50., którzy wyglądają rewelacyjnie. Przyczyną najczęściej jest to, że sami czujemy się wówczas młodsi: czerpiemy od takiej osoby energię, robimy z nią inne rzeczy, o innych sprawach rozmawiamy. Oczywiście, dzięki jej witalności kontakt seksualny może być bardziej pociągający czy interesujący.

Pomyślmy o parze 50-latków. Gdy jeden z partnerów rozpoczyna relację z kochankiem czy kochanką przed 30-stką, sam zaczyna żyć innym życiem – często próbuje pewnych rzeczy po raz pierwszy. Może też wchodzić w rolę przewodnika czy przewodniczki, osoby bardziej doświadczonej, wprowadzającej w życie, i z tego czerpać satysfakcję.

Jednak mimo tych czynników nie możemy uznać poszukiwania młodszej kochanki lub kochanka za regułę. Są przecież ludzie, dla których atrakcyjne są np. wyłącznie starsze kobiety lub dojrzalsi mężczyźni.

A co z takim podejściem: "Żadna z kochanek nie dorastała mi do pięt. Generalnie leczył swoje kompleksy". Zdrada faktycznie może być spowodowana na kompleksach zdradzającego?

Ciężko wyrokować, czy faktycznie chodziło tutaj o kompleksy. Ale na podstawie tego zdania możemy pomyśleć, że ta pani jest pewna siebie, zdecydowanie ma o sobie dobre zdanie. Pytanie jakie może się nasunąć, to czy jej partner nie postanowił poszukać kogoś, przy kim poczuje się pewny siebie, kompetentny. Jedną z zasad udanego związku jest równowaga w dominacji w parze. Do zdrad dochodzi często właśnie wtedy, gdy tej równowagi nie ma.

Jeżeli np. kobieta zarządza w związku czasem, finansami, jest wykształcona, robi ogromną karierę, może rzeczywiście być tak, że jej partnerowi brakuje obszaru, w którym mógłby poczuć nad nią dominację. Wówczas taka osoba może poszukiwać relacji, w której to ona będzie kompetentna, podziwiana, poczuje się doceniona. Może np. wybrać kochankę czy kochanka bez wykształcenia lub pracy, aby stać się przy niej/nim kimś ważnym, potrzebnym.

Jak jeszcze może przejawiać się taka niebezpieczna dysproporcja w dominacji?

Na przykład w unikaniu seksu. Ktoś może być zależny od partnera czy partnerki np. finansowo lub przez brak decyzyjności i wpada na pomysł, że choć w sferze seksualności zacznie dominować. Co oznacza, że rozporządza seksem – decyduje, kiedy zezwolić na stosunek i robi to z wyrachowaniem, by osiągnąć konkretne korzyści, zaznaczyć swoją przewagę. A to, co dzieje się w sferze seksualności, jest komplementarne wobec pozostałych elementów związku.

Wracając do leczenia kompleksów przez zdradę, tutaj nasuwa się pytanie, jak osoba zdradzająca czuła się w związku. Czy potrzebowała kogoś innego, żeby poczuć się lepiej i dlaczego. Możemy oczywiście nazwać to kompleksami, ale wtedy przesuniemy się tylko po powierzchni problemów.

Gdyby ta para przyszła na terapię, zastanawialibyśmy się, dlaczego w tej relacji nie było przestrzeni na to, żeby zdradzający nie musiał leczyć tych kompleksów z kimś innym. Dlaczego nie mógł robić tego w związku? Dlaczego czuł się na tyle niewystarczający, niekompetentny i niedoświadczony, że postanowił wyjść poza relację? To jest oczywiście trudne, bo wymaga też pełnego zaangażowania i autorefleksji osoby, która została zdradzona.

Możemy w ogóle mówić o tym, że ktoś jest "typem" kochanki czy kochanka? Mam na myśli np. zespół cech fizycznych i cech charakteru?

Pewne wydarzenia w życiu mogą utrudnić zbudowanie trwałych relacji w przyszłości. Kochankami często zostają osoby, które mają trudności w tworzeniu bliskiej relacji, nie chcą tego robić. Romans jest dla nich buforem bezpieczeństwa - prawdopodobieństwo, że druga strona będzie chciała się zaangażować, np. stworzyć rodzinę lub zmienić ich dotychczasowe życie, jest niewielkie. Relacja kochanek-kochanka daje przecież dużą niezależność – są osoby, które tylko w takim układzie czują się dobrze.

A słynne uwodzicielki lub don juani, o których nie tylko czytamy w książkach, ale którzy pojawiają się czasem także w prawdziwym życiu?

To zazwyczaj osoby, które odczuwają ogromną satysfakcję z odbijania partnerów i na tym budują swoją pewność siebie. W zakres ich zainteresowań wchodzą wyłącznie zajęci mężczyźni lub zajęte kobiety. Za każdym razem, gdy udaje im się uwieść taką osobę, rośnie ich poczucie atrakcyjności, czasem też wyjątkowości. Zazwyczaj nie są zainteresowani bliższą relacją, nie mówiąc o budowaniu wspólnej przyszłości.

Częściej mamy jednak do czynienia z zawiedzioną kochanką czy rozczarowanym kochankiem, którzy myśleli, że ich wybranek porzuci rodzinę i rozpocznie z nimi nowe życie.

Niestety, bywa i tak, że kochanek czy kochanka jest atrakcyjna dla zdradzającego wyłącznie na poziomie seksualnym i nie jest traktowana/y poważnie w kontekście budowania przyszłości. Takie odrzucenie może skłaniać do jednowymiarowego widzenia siebie i rodzić lub pogłębiać trudności w budowaniu relacji.

Słyszałam o przypadku, gdy mąż zaproponował żonie, by nazwać ich córkę imieniem kochanki.

Od razu nasuwa się pytanie, co chciał tym udowodnić. Może chciał przypomnieć o zdradzie, ukarać w ten sposób żonę? Chciał, żeby ta sprawa została z nimi już zawsze, dodatkowo żeby dziecko było z nią związane? Ten pomysł wziął się prawdopodobnie z tego, że w tym związku wiele kwestii jest niewypowiedzianych, niewyjaśnionych, brakuje porozumienia. I ten mężczyzna spróbował, pewnie podświadomie, przebić się przez milczenie, sprowokować reakcję.

Możemy powiedzieć, że to dziecinne zachowanie, ale mamy z nim do czynienia zazwyczaj wtedy, gdy rozmowa przestaje być możliwa. Podobny efekt zamierzają osiągnąć np. osoby, które ustawiają sobie zdjęcie kochanki czy kochanka na tapecie telefonu. Chcą w ten sposób porzucić pozory, wyjść ze sztucznej sytuacji, bo sprawa nadal nie jest załatwiona.

Takie sytuacje powinny inspirować do poszukania specjalisty, który nauczy nas rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Największym problemem na terapii partnerskiej jest właśnie trudność w komunikowaniu się. Osoba trzecia daje poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad sytuacją. Zbuduje przestrzeń, w której będziemy mogli poszukać przyczyn tego, co się stało, bez agresji, krzyku i emocjonalnego odreagowania zdrady.

Weronika Lewicka – psychoterapeutka, seksuolożka, specjalistka terapii uzależnień, Instytut Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (137)
Zobacz także