"Erekcja jest darem bożym". Absurdalna debata pokazuje, jak traktuje się kobiety w Polsce
– O syndromie posterekcyjnym się nie mówi. Smutek, zagubienie, poczucie braku sensu życia, ale też częste depresje. My polskich mężczyzn po prostu musimy przed tym chronić – mówi jedna z ekspertek w studiu "Krytyki politycznej". Satyryczna debata obnaża absurdy ostatnich dyskusji o prawach polskich kobiet.
Wyobraźmy sobie, że to nie swobodnego dostępu do tabletek antykoncepcyjnych i prawa aborcyjnego dotyczą ostatnie zażarte dyskusje w studiach telewizyjnych, ale tego, czy viagra i inne środki na potencję powinny być sprzedawane na receptę. Prowadząca fikcyjną debatę w studiu "Krytyki politycznej" Agata Diduszko i zaproszone przez nią ekspertki wysuwają argumenty podobne do tych, które od dawna są wymierzane przeciwko kobietom.
– Minister zdrowia ostatnio powiedział: "Recepta jest konieczna, bo starzy mężczyźni łykają to jak cukierki. Ja, jako katolik, nie podałbym viagry nawet swojemu synowi albo bratu. Nawet, jeżeli od tego zależałaby przyszłość jego związku" – mówi Agata Diduszko. Wskazuje na to, że "obrońcy życia" pikietują pod aptekami sprzedającymi viagrę bez recepty, bo, jak twierdzą, dzieci poczęte w efekcie stosunku, w którym pomogła viagra, mają tzw. bruzdę poviagralną i syndrom postviagralny, którego objawy przypominają skutki opętania.
Z drugiej strony pod ministerstwem zdrowia protestują maskuliniści, którzy twierdzą, że zażywanie viagry należy do intymnej strony życia człowieka i każdy powinien sam decydować o tym, czy chciałby to robić, czy nie.
Jeśli popatrzymy na emocje towarzyszące debatom in vitro, aborcji i "tabletki po" w Polsce, taki scenariusz nie wydaje się aż tak absurdalny. Prowadząca prosi o komentarz zaproszone ekspertki.
– Uważam, że trzeba mężczyzn chronić przed viagrą, bo jest to niezwykle silny lek, który powoduje szereg skutków ubocznych – zauważa Elżbieta Karolczuk. – Ale jest jeszcze jedna kwestia, o której się nie mówi, mianowicie syndrom posterekcyjny. Smutek, zagubienie, poczucie braku sensu życia, ale też częste depresje. My polskich mężczyzn po prostu musimy chronić przed tego typu sytuacjami. Trzeba sobie jasno powiedzieć. Tutaj działa lobby proerekcyjne! W Polsce sprzedało się w ciągu minionego roku 4,5 mln opakowań viagry i leków, które są oparte na tej samej substancji czynnej. To są ogromne pieniądze – mówi z naciskiem.
Kolejny gość, Agata Szczęśniak, odpowiada na to argumentem z wiary i polskiej tradycji. – Fundamentalne jest to, że erekcja jest darem bożym. Jest łaską pańską. Istnieje coś takiego, jak tajemnica małżeństwa, pewien plan boży, prawo naturalne. Stosowanie viagry po prostu przerywa boży plan. To jest wbrew naszej katolickiej moralności – grzmi. – Chce się nas zmusić do McErekcji. Funduje nam się tutaj supermarket seksualny! – dodaje.
Diduszko natychmiast przytacza słowa hierarchów kościelnych o maskulinistach, którzy walczą o prawo mężczyzn do używania viagry: "Ci faceci z piekła nie wyjdą". "To, co widzimy na ulicy, to karnawał diabła. Ci panowie to wysłannicy śmierci, diabelscy lubieżnicy".
– Nie chodzi o to, żeby chronić mężczyznę przed viagrą, ale żeby chronić kobietę przed mężczyzną na viagrze – włącza się do dyskusji Katarzyna Wężyk. – Mężczyzna, tak jak wszystkie wiemy, jak wskazują na to badania, po prostu nie jest istotą racjonalną, tak jak my, kobiety. To absolutnie nie jest ich wina. To kwestia hormonu, testosteronu – mówi z przekonaniem. Staje na stanowisku, że "viagra to broń masowego gwałtu".
W debacie nie mogło zabraknąć też głosu polityków. Najpierw Diduszko przytacza słowa, jakie mógłby powiedzieć prezes partii rządzącej: – Szanujemy katolickie tradycje tego kraju i popieramy zakaz sprzedaży tego specyfiku. Jednak chcemy otoczyć mężczyzn opieką. Zależy nam na tym, by każdy mężczyzna, który próbował sztucznie doprowadzić swój członek do wzwodu, mógł skorzystać ze spowiedzi i uzyskać rozgrzeszenie. Dlatego dofinansujemy dodatkowe dyżury spowiednicze kapłanów – mówi bez zmrużenia oka.
– Erekcja to nie jest tylko sprawa mężczyzny – odpowiada na to Katarzyna Kądziela. – To jest sprawa całej rodziny. Rodzina jest najważniejsza. Płodzić! Płodzić! – nawołuje.
I choć jest to debata fikcyjna, a przytaczane argumenty są absurdalne, stanowią analogię do tych wysuwanych podczas rzeczywistych debat na temat in vitro (gdzie mówi się na przykład o bruździe dotykowej), tzw. "tabletki po" ElleOne (o której ówczesny minister zdrowia Konstatnt Radziwiłł mówił, że nastolatki łykają ją jak cukierki) czy aborcji (wobec której często wysuwa się argumenty religijne). Nie bez znaczenie jest też fakt, że w studiu nie ma żadnego mężczyzny – jest to odpowiedź na kolejną debatę w programie Bogdana Rymanowskiego "Kawa na ławę", gdzie do dyskusji o aborcji nie zaproszono ani jednej ekspertki.
Źródło: "Krytyka Polityczna"