Erywań – różowe miasto

Erywań – różowe miasto
Źródło zdjęć: © Małgorzata Pindera

06.10.2011 16:03, aktual.: 06.10.2011 16:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Całe centrum stolicy Armenii jest różowe. Wszystko to za sprawą tufu – skamieniałego popiołu wulkanicznego, z którego wzniesiono większość budowli w mieście. Tuf może mieć różną barwę: od pomarańczowego, poprzez żółty, niebieski, brunatny, szary. Ten w Erywaniu ma kolor ciemnego różu.

Całe centrum stolicy Armenii jest różowe. Wszystko to za sprawą tufu – skamieniałego popiołu wulkanicznego, z którego wzniesiono większość budowli w mieście. Tuf może mieć różną barwę: od pomarańczowego, poprzez żółty, niebieski, brunatny, szary. Ten w Erywaniu ma kolor ciemnego różu.

Jak pisał Ryszard Kapuściński w tomie reportaży „Kirgiz schodzi z konia”: „ z tego powodu, w słońcu Erewan świeci, płonie jak ognisko, a w dzień pochmurny robi się ciężki, brunatny, jakby pomalowany ochrą”. Mam szczęście, że wrzesień jest słoneczny i ciepły, a więc różowe budowle połyskują w słońcu, ukazując cały swój majestat.

Na początku zaskoczenie. Ormianie mówią o swojej stolicy Erywań, a rozpowszechniona wciąż w Polsce nazwa to pozostałość po czasach radzieckich i dowcipach o radiu Erewań. Mieszkańcy Erywania lubią się chwalić, że ich miasto jest starsze niż Rzym. Według oficjalnych źródeł zostało założone w 782 roku p.n.e., czyli dwadzieścia dziewięć lat wcześniej niż Wieczne Miasto, a jego nazwa pochodzi od twierdzy Erebuni, którą wzniesiono w tym miejscu. Wielbiciele legend usłyszą zapewne inną opowieść o powstaniu stolicy Armenii. Gdy uratowana z potopu arka zatrzymała się na biblijnej górze Ararat, Noe wyszedł z niej i zaczął schodzić z góry w poszukiwaniu miejsca do osiedlenia się. Miał wtedy powiedzieć:„ yerevan” co po ormiańsku znaczy „pojawiła się ziemia”. Święta dla Ormian góra Ararat leży dziś po stronie tureckiej, ale przy słonecznym i bezchmurnym niebie jej charakterystyczny wierzchołek można w Erywaniu zobaczyć ze szczytu tzw. kaskad.

Miasto najlepiej zwiedzać pieszo, a wędrówkę zacząć od jego serca – Placu Republiki. Tutaj znajdują się budynki rządowe, odbywają się jarmarki i pochody. Burzliwa historia Armenii a także kilka trzęsień ziemi sprawiło, że nie znajdziemy w Erywaniu wiekowych zabytków. Swój wygląd stolica zawdzięcza przede wszystkim architektowi Aleksandrowi Tamanianowi. To on w 1924 r. zaprojektował istniejący układ urbanistyczny miasta (parki, szerokie aleje na planie szachownicy, obwodnice otaczające centrum). Erywań był pierwszym radzieckim miastem zbudowanym według architektonicznego planu. Główna arterią jest szeroka ulica Abowiana – ulubione miejsce spotkań mieszkańców miasta, z przydrożnymi kafejkami ukrytymi w cieniu drzew i sklepami sygnowanymi nazwiskami najbardziej znanych kreatorów mody.

Punktem obowiązkowym jest Instytut Matenadaran im. Mesropa Masztoca – twórcy ormiańskiego alfabetu. To nie jest zwyczajne muzeum, bo dla Ormian alfabet i manuskrypty to symbol narodowej dumy i narodowej przynależności. Kopiowane w klasztorach księgi ratowano z narażeniem życia przed tureckimi i arabskimi najeźdźcami, niesiono przez kilkaset kilometrów, aby nie wpadły w ręce wroga, ukrywano w ziemi. Tak było z uważanym za narodową świętość Kodeksem Eczmiadzińskim z VI-VII w., który cudem udało się uratować, a dziś można oglądać w muzeum.

Koniecznie też trzeba wpaść na miejscowy bazar, gdzie na straganach pysznią się tutejsze sery i wędliny, warzywa i owoce. Sprzedawcy ochoczą częstują, a ja nie mogę się oprzeć i do upominków dodaję basturmę – suszoną wołową polędwicę, owczy ser, tutejszy przysmak – suszone owoce w czekoladzie i… morelówkę domowej roboty.

Spacer po Erywaniu kończę na Placu Republiki, gdzie każdej nocy od godz. 21 do 23 odbywa się spektakl: grające fontanny. Podświetlone na różne kolory wodotryski tańczą w rytm popularnych przebojów muzyki klasycznej. Spektakl ściąga tłumy widzów, dorosłych i dzieci, które nie zważając na zważając na późną porę bawią się w rytm muzyki.

(mpi/sr)

POLECAMY:

europamałgorzata pinderapodróż
Komentarze (0)