Faceci po 40. nie potrafią przepraszać, ale nawet nie wiedzą, po co mieliby to robić. Przecież dotychczas "było okej”
1.Rachunek sumienia, 2. Żal za grzechy, 3. Mocne postanowienie poprawy 4. Spowiedź szczera 5. Zadośćuczynienie. Lista pięciu czynności, które w ujęciu katolickim mają doprowadzić do zmazania win, wydaje się całkiem rozsądna. Niezależnie od wyzwania (lub jego braku).
05.01.2018 | aktual.: 05.01.2018 20:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednak przeprosiny, czy może raczej "przeprosiny”, które zostały wystosowane w następstwie akcji #metoo pokazują, że mężczyźni mają poważny problem i to nawet z rachunkiem sumienia, o żalu za wyrządzone krzywdy nie wspominając.
Z jednej strony trudno się dziwić. Skoro dopuszczasz się molestowania seksualnego, na pewnym poziomie masz kobiety za podgatunek. My, zabawni podludzie z piersiami, powinniśmy cieszyć się z męskiego zainteresowania, lub przynajmniej nie używać słów, których nie znamy. Takim nierozumianym przez kobiety słowem jest np. "molestowanie”, co usiłował tłumaczyć na naszym podwórku Janusz Rudnicki.
Miły wuj Janusz
Dwa miesiące temu Anna Śmigulec, dziennikarka "Wysokich Obcasów” w rozmowie z Alicją Długołęcką powiedziała o tym, jak pisarz skomentował pojawienie się jej i o jej znajomej słowami: "kurwy już są”.
Kilka dni później na łamach "Wyborczej” przepraszał następująco: "(…)czasami o tym zapominam, że nie każdy jest samym swoim. (…) No więc jasne, że Cię przepraszam. Za ten żart. Zły i, jak czytam, bolesny, ale przecież, no trudno, żeby inaczej, żart. Ze wszystkimi można wszystko, tak myślałem, tak chciałem, naiwny”
Tłumacząc z seksistowskiego na nasze: Rudnicki, jak na prawdziwego Janusza przystało, uważa się za bardzo zabawnego gościa. Jest też znanym pisarzem i nie każdy jego wysublimowane gry słowne (przypomnijmy: "kurwy już są”) zrozumie. Do tego, jak na wesołka bożego przystało to naiwniak o złotym sercu. Nic złego na myśli nie miał, a tu się go czepiają.
Magdalena Żakowska usiłując bronić Rudnickiego, przytoczyła kilka innych żartów mistrza skierowanych do niej samej. Między innymi stwierdzenie, że jest "tak brzydka, że mu przy niej nie staje” oraz ustalenia z kolegą, że "wezmą ją na dwa baty”. I skąd naiwny Januszek ma wiedzieć jak się przeprasza?
Zobacz także
To nie ja, to alkohol
Pseudo przeprosiny nie są jednak bolączką wyłącznie polską. Wystarczy przypomnieć Kevina Spacey’ego, który na pierwsze zarzuty pod swoim adresem reagował całkiem beztrosko. Kiedy wyszło na jaw, że molestował 14-latka, skwitował doniesienie stwierdzeniem, że przecież jest gejem. Potem dorzucił jeszcze dla przyzwoitości, że był pijany, a w sumie to nic nie pamięta, ale przeprasza. Z seksistowskiego na nasze: To przecież nie moja wina, ale dajcie mi z łaski swojej spokój, powiedziałem "przepraszam”, więc załatwione.
Problem z przepraszaniem zaczyna się, kiedy wychodzimy z piaskownicy. Mamrotane niegdyś pod nosem na polecenie matki/nauczycielki „przepraszam” przestaje wystarczać. Skrucha Spacey’ego nie była niczym innym, niż takim właśnie mamrotem. Nie trzeba być magistrem psychologii i magikiem relacji międzyludzkich, żeby dostrzec, że spod "przepraszam” aktora prześwituje brak skruchy i brak elementarnego zrozumienia, co zrobił źle.
I straszno i śmieszno
Harvey Weinstein, producent takich filmów jak "Władca Pierścieni”, "Zakochany Szekspir” czy "Gangi Nowego Jorku”, przeciw któremu skierowano zdecydowanie najwięcej zarzutów przepraszał mówiąc, że dorastał w latach 60., kiedy w miejscu pracy panowały "inne zasady”. Całkiem zastanawiające, jakie to zasady, skoro Weinstein został oskarżony m.in. o dwa gwałty. Jedne z dziwniejszych przeprosin wystosował LouisC.K., amerykański komik znany w Polsce głównie z roli w "American Hustle” i z filmu Allena "Blue Jasmine”. Powiedział, że sądził, że kogoś molestuje, ponieważ "nigdy nie pokazał kobiecie swojego penisa bez uprzedniego zapytania o pozwolenie”. Ekshibicjonista z zasadami.
I choć łatwo wyśmiewać się z przeprosin facetów, którzy robili dotychczas olśniewające kariery, nie musząc nikomu tłumaczyć się ze swoich seksistowskich zachowań, jeśli zastanowić się dłuższą chwilę, ich słowa przerażają. Pokazują stan umysłu mężczyzn w pewnym wieku, którzy czują oburzenie opinii publicznej, ale w żadnym go nie rozumieją. Panowie po prostu boją się o siebie. I choć strach o oskarżenia nie jest może najszlachetniejszą z pobudek, lepsza taka, niż poczucie bezkarności, w którym zdawali się trwać przedstawiciele niektórych środowiskach.
Hollywood nie odrobiło lekcji znakomicie przyswojonej przez polityków. Choć Bill Clinton przesłuchiwany w sprawie romansu z Moniką Levinsky kłamał jak z nut, byleby tylko utrzymać fotel prezydenta, jego publiczne przeprosiny były majstersztykiem gatunku. Przy czym trudno podejrzewać go o szczerą skruchę. Tony Blair krótko po wygraniu pierwszych wyborów przepraszał Irlandię za Wielki Głód (nieważne, że zaczął się w 1845). James Cameron za to, że jego partia nazwała niegdyś Nelsona Mandelę terrorystą, czy za ustawę edukacyjną z lat 80., która przestrzegała przed "promocją homoseksualizmu”. Być może problem z męskim przepraszaniem polega na samym uznaniu swojej winy?
Perwersyjne przeprosiny
Po tym, jak mężczyźni oskarżani o molestowanie zabrali głos, dziennikarka Dana Schwartz w odpowiedzi na bezwstydne wymówki i nieszczerość stworzyła stronę "Celebrity Perv Appology Generator” (Perwersyjny generator celebryckich przeprosin). Można na niej wylosować gotowe usprawiedliwienie.
Choć stworzone przez dziennikarkę opcje bawią, fakt że wcale nie odbiegają tak bardzo od prawdziwych wypowiedzi przeraża. Kuriozalne oświadczenie wzorowane na przeprosinach Weinsteina zaczynające się od słów "Dorastałem w czasach, w których kobiety nie były jeszcze ludźmi”.
W innej opcji czytamy: "Jako męski feminista czuję się druzgocząco winny temu, że to, co zrobiłem ujrzało światło dzienne. Byłem jednak cały czas naćpany, więc nie wiedziałem, że robię źle. Chciałbym poświęcić życie szukaniu prawdziwego molestującego z imprezy po wręczeniu Złotych Globów”.
Społeczeństwa zachodnie są w momencie tranzytowym, jeśli chodzi o podejście do molestowania seksualnego i znieważania kobiet. Oskarżenia sprzed kilku lat – Romana Polańskiego o gwałt, czy Woody’ego Allena o seks z przybraną nastoletnią córką, nie zrobiły im większej krzywdy.
Za to miniony rok pokazał, że nikt nie jest już wystarczająco wpływowy, żeby ocalić własną karierę w świetle oskarżeń tego kalibru. Ważni Panowie z lepkimi rączkami powinni zawczasu rozejrzeć się za dobrymi specami od wizerunku i copywriterami, którzy sklecą wiarygodne słowa skruchy. Na próbę gwałtu czy zwracanie się do kogoś per „ku*wo” po prostu nie istnieje stosowne wytłumaczenie. Istnieją za to znane z katechizmu: żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy i zadośćuczynienie.