Gdyby nie Centrum Praw Kobiet, dziś by jej nie było. Po co nam fundacje
- Gdyby nie Centrum Praw Kobiet, może dziś by mnie w ogóle nie było. To skandal, że jedyne miejsce, gdzie kobiety mogą znaleźć pomoc, nie dostanie pieniędzy od rządu – mówi jedna z podopiecznych Fundacji. Przyjechała do Warszawy za pracą. Dorosła córka mieszkała za granicą, a ona próbowała sobie ułożyć życie na nowo, po rozwodzie, samotna. Dostała pracę, poznała nowych ludzi. Znajomi jej mówili, że fajny facet z tego M., że rozwodnik jak ona, dobry chłopak. Proponowano, że może by się poznali, kto wie, co z tego wyjdzie.
16.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 15:01
Raisie samotność doskwierała. – Człowiek zawsze chce mieć obok siebie kogoś, do kogo może się przytulić, wyjść za rączkę na spacer, wypłakać się w rękaw, ale też pośmiać, jak jest ku temu okazja. To była piękna miłość. Nic nie zapowiadało, że skończy się tragicznie dla Raisy. – Byliśmy jak gołąbki, zakochani, patrzący sobie w oczy – wspomina. – Ludzie mówili, że taka ładna z nas para, że ze mnie dobra żona. Bo obiad ugotuje, posprząta, zajmie się mężem. A mi było dobrze, bo w końcu nie byłam sama i czułam się kochana.
Pił i bił, znęcał się psychicznie
Sielanka trwała kilka lat, choć przerywana oskarżeniami byłej żony M. o to, że ją bił. – Nie wierzyłam jej, nie miałam podstaw, jeszcze go broniłam, bo dla mnie to on muchy by nie skrzywdził. Dziś mi wstyd, że wtedy nie wzbudziło to moich podejrzeń. Niestety, na własnej skórze przekonała się, na co stać jej męża. Pił i bił ją, znęcał się psychicznie, życzył jej śmierci, wyzywał od najgorszych, a ona nie wiedziała dlaczego tak się dzieje. Pytała siebie i jego, co się z nim stało, co się stało z mężczyzną, którego pokochała. - Wymieniał zamki w drzwiach, albo zostawiał w nich klucze tak, że nie mogłam wejść do domu. Do butelki po płynie do kąpieli wlał mi jakiś żrący środek, na szczęście zdążyłam się zorientować. Kiedy przyjechała moja córka z wnuczką na Święta byłyśmy u sąsiadki, bo on nie wpuścił nas do domu – opowiada z trudem tłumiąc łzy.
Nie miała nikogo bliskiego, nie wiedziała, gdzie prosić o pomoc. W końcu przypadkiem ktoś jej powiedział o Centrum Praw Kobiet. – Poszłam tam. W Fundacji pracują cudowne kobiety. Psycholog próbowała mi pokazać, w jakiej sytuacji się znajduję, że powinnam ratować siebie i odejść, ale nie chciałam wtedy tego słuchać. Mówiłam, że go kocham, że on się pewnie zmieni, że przecież ja nie mogę go zostawić, bo jak on sobie beze mnie poradzi. Ale w końcu i we mnie coś pękło. Wiedziałam, że jeśli zostanę dłużej w tym domu, on mnie w końcu zabije. Skoro bez problemu złamał mi rękę, to może się posunąć znacznie dalej.
Ta fundacja uratowała mi życie
Gdyby nie determinacja Centrum Praw Kobiet w pomaganiu kobietom doświadczającym przemocy domowej, to Raisa nie wie, co by dzisiaj się z nią działo. – To ta fundacja dała mi siłę i wiarę w to, że może mi się udać. Bo oprócz cudownej pani psycholog i jej pracy ze mną, żebym zobaczyła, że to ja jestem ofiarą i że nie zasługuję na takie traktowanie, że nikt nie zasługuje, to przecież spotykałam się tam też z prawnikiem, dzięki któremu wiedziałam, co mam robić, gdzie postawić kolejny krok, jak przygotować pisma. Przecież ja bym w życiu tego sama nie zrobiła. Mąż tłukł mi do głowy, że nic nie jestem warta, że jestem głupia, leniwa, to jak miałam wierzyć w to, że mogę wziąć życie w swoje ręce i dobrze nim pokierować?
Raisa dodaje, że Centrum Praw Kobiet to nie tylko pomoc fachowa, ale też ciepło i dobre słowo. – Ile tam kobiet przychodziło, tak doświadczonych przez swoich facetów jak ja. Jak nie miałyśmy co jeść, zawsze można było skorzystać z kuchni, zrobić sobie kanapkę, ciepłą herbatę, po prostu posiedzieć w miejscu, gdzie czułyśmy się choć przez chwilę bezpieczne. Atmosfera, jaka tam została kobietom stworzona nie jest bez znaczenia. Bo jeśli osoba, którą kochasz bije cię i poniża, to jak zaufać nagle obcym? Skoro ta najbliższa tak bardzo cię skrzywdziła? Ministerstwo Sprawiedliwości w tym roku odmówiło dotacji dla Centrum Praw Kobiet, zresztą już po raz kolejny. Na liście organizacji pozarządowych, które finansowo ministerstwo wesprze w tym roku znalazło się pięć ośrodków pomocy prowadzonych przez Caritas i jeden ośrodek pomocy kobietom. CPK działające od 22 lat, które w 90% utrzymywało się ze środków rządowych wsparcia nie otrzyma.
Państwo nam nie pomaga
- Miałam to szczęście, że trafiłam do Fundacji, kiedy jeszcze mogła opłacić kursy szkoleniowe dla swoich podopiecznych. Dzięki temu ukończyłam kurs masażu, otrzymałam certyfikat i teraz mam fach w ręce i mogę sobie w życiu radzić. A co z kobietami, które zostają same z dziećmi, bez pracy, bez perspektyw? Państwo im pomoże? No ale jak. Przecież właśnie widać, jak kobietom chce pomóc, skoro fundacji odmówili pieniędzy – mówi Raisa.
Kiedy kilka tygodni temu rozmawiałam z dyrektor Centrum Praw Kobiet Urszulą Nowakowską, nie kryła ona, że to największy kryzys jaki spotyka fundację od początku działalności. Środki można próbować uzyskać z innych źródeł, ale z pewnością nie w takiej kwocie, jaka na działalność CPK jest potrzebna, by kobiety mogły otrzymywać w tym miejscu kompleksową pomoc.
Nie będzie pieniędzy na bezpłatne warsztaty, a pomoc psychologiczna i prawnicza z pewnością zostaną ograniczone do minimum. Takich czasów Centrum Praw Kobiet z pewnością się nie spodziewało. Minister Ziobro już w minionym roku brak wsparcia dla CPK argumentował faktem, że pomoc Fundacji ogranicza się tylko do kobiet, jest zbyt zawężona, by wspierać ją z pieniędzy publicznych A gdyby tak zajrzeć w statystyki policyjne? Na podstawie danych uzyskanych tylko z „Niebieskiej linii” wynika, że w 2015 roku niemal 70 tysięcy kobiet zostało ofiarą przemocy domowej, mężczyźni to nieco ponad 10 tysięcy. Biorąc pod uwagę wypełnione formularze „Niebieskiej linii” 5 244 kobiet, a 70 484 mężczyzn było sprawcami przemocy domowej. W Polsce rocznie około 800 tysięcy kobiet doświadcza przemocy domowej, to dwa tysiące kobiet dziennie.
W jaki więc sposób Centrum Praw Kobie zawęża swoją działalność, skoro przemoc wobec mężczyzn stanowi około 5% wszystkich tego typu wykroczeń. Oczywiście ofiarami przemocy domowej są także dzieci, ale te również uzyskiwały pośrednio pomoc od CPK, bo skoro dbano o poprawę sytuacji matki, o jej bezpieczeństwo automatycznie pomagano również dzieciom. To dość oczywiste. Jak widać nie dla wszystkich. Idąc tokiem myślenia Ministerstwa Sprawiedliwości CPK zawęża swoją pomoc do 95% ofiar przemocy domowej i z powodu tych 5% nie otrzymało środków na swoją działalność. Fundacja czeka na ponowne uzasadnienie decyzji Ministerstwa.