Ginekolog skazany za gwałt. Za 10 lat wraca do gabinetu
Ginekolog, który zgwałcił swoją 22-letnią pacjentkę, został skazany na cztery lata bezwzględnego więzienia. Musi też zadośćuczynić pokrzywdzonej finansowo – zapłacić jej 40 tys. złotych. Obowiązuje go jednak tylko 10-letni zakaz wykonywania zawodu. Czy tylko nas to oburza?
30.04.2018 | aktual.: 30.04.2018 19:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć usprawiedliwiająca gwałt narracja pod hasłem "sama tego chciała" jest już coraz rzadsza, to wciąż zakładając krótkie sukienki, mamy się na baczności. Większość z nas przechodzi na drugą stronę ulicy widząc podejrzanego opryszka, wraca z imprezy taksówką i nie wybiera drogi na skróty przez las. Mimo że wiemy, że nikt nie ma prawa nas dotknąć bez naszej zgody. Są jednak sytuacje, w których na krzywdę jesteśmy bardziej narażone i takie, w których czujemy się absolutnie bezpieczne.
Wizyta u ginekologa jest jedną z tych absolutnie bezpiecznych sytuacji. Zwłaszcza jeśli za ścianą czekają dwie przyjaciółki - a w takiej właśnie sytuacji była pacjentka Piotra P., która przyszła do niego na zabieg wymagający silnych środków znieczulających. Gdy pacjentka była już w gabinecie, jej przyjaciółki usłyszały zza drzwi dziwne odgłosy – dźwięki przypominające rytmiczne uderzanie mebla o ścianę.
Po wyjściu z gabinetu skołowana pacjentka oznajmiła towarzyszkom, że choć nic nie pamięta, to wydaje jej się, że została zgwałcona. Kobiety zawiadomiły policję, a jeszcze tego samego dnia w koszu na śmieci w gabinecie ginekologa funkcjonariusze znaleźli zużytą prezerwatywę. Wewnątrz był materiał genetyczny lekarza, na zewnątrz – pacjentki. "Zbrodnia w białych rękawiczkach" to odpowiednie sformułowanie określające ten czyn. I to dosłownie.
Choć sprawa miała miejsce w 2014 roku, dopiero teraz zapadł wyrok. Skazujący co prawda, ale wyłącznie na cztery lata więzienia. Po czasie spędzonym w zakładzie karnym - o ile skazany nie wyjdzie wcześniej za dobre sprawowanie - mężczyzna będzie musiał poczekać tylko 6 lat na powrót do zawodu.
Zawodu zaufania publicznego. Lekarz to wszak osoba, przy której jesteśmy bezbronni, w której dobre intencje i kodeks etyczny wierzymy. Ufamy mu tak samo, jak niektórzy z nas ufają księdzu. Tymczasem przed Piotrem P., zaledwie 6 lat po odbyciu przez niego kary, kobiety dalej będą rozkładały nogi i pozwalały mu masować piersi. W dobrej wierze. Dla swojego zdrowia. A ginekolog dalej będzie miał dogodne warunki do podawania im różnorakich środków, co przecież znowu może skończyć się tragedią.
Pełnomocniczka pokrzywdzonej, adwokat Anna Nowak, słusznie żądała dożywotniego zakazu wykonywania zawodu przez Piotra P. I twierdzi, że będzie się odwoływać.
Zobacz także
Przypomnijmy, że za gwałt grozi do 12 lat pozbawienia wolności. I choć ten konkretny czyn nie był dokonany "ze szczególnym okrucieństwem" ani nie doprowadził do zgonu pokrzywdzonej, to niewątpliwie był dokonany z pełną świadomością i – co bardzo ważne - z wykorzystaniem funkcji zaufania publicznego.
Odebranie praw do wykonywania zawodu na lat zaledwie 10, to czysta kpina. Chyba że ktoś wierzy w resocjalizacyjną funkcję więzienia.
Partia rządząca od jakiegoś czasu wspomina o wprowadzeniu wyższych kar za gwałt. A my liczymy na to, że taka ustawa wejdzie w życie. I że ustawodawcy nie będą myśleć wyłącznie o zwiększeniu wyroków więzienia, ale również o tym, żeby zminimalizować możliwość ponownego popełnienia przestępstwa przez sprawcę w przyszłości.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl