Gorąca ziemia na wulkanie Pacaya

W Gwatemali istnieje ponad 30 wulkanów, z czego kilka z nich wciąż jeszcze daje o sobie znać strasząc gorącą lawą wydobywającą się prosto z krateru. Tych, którzy odważą się zdobyć jeden z aktywnych szczytów, czeka ciężka przeprawa. Jednak dla dreszczu emocji i spektakularnych widoków warto zaryzykować.

Gorąca ziemia na wulkanie Pacaya
Źródło zdjęć: © Tomasz Bogusz

12.04.2011 16:11

W Gwatemali istnieje ponad 30 wulkanów, z czego kilka z nich wciąż jeszcze daje o sobie znać strasząc gorącą lawą wydobywającą się prosto z krateru. Tych, którzy odważą się zdobyć jeden z aktywnych szczytów, czeka ciężka przeprawa. Jednak dla dreszczu emocji i spektakularnych widoków warto zaryzykować.\r\n\r\nJednym z czynnych wulkanów jest Pacaya, oddalony od stolicy kraju o zaledwie dwie godziny drogi. Cała wyprawa rozpoczyna się w małej wiosce San Vincento Pacaya, do której można dojechać busem turystycznym. W wiosce turystów witają grupki dzieciaków, które próbują ubić interes sprzedając duże kije do podpierania. Kiedy podbiegł do mnie mały chłopiec próbujący sprzedać mi kolorowe pianki do smażenia nad ogniem, początkowo nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Pomyślałam, że jak to bywa w całej Gwatemali, chcą zarobić parę groszy na totalnie wszystkim, czemu więc nie na piankach?\r\n\r\nNa wulkan można wejść jedynie za opłatą i z przewodnikiem. Nasza grupa liczyła 10 osób, mieszanka narodowościowa składająca się z Niemców, Francuzów, Amerykanów i oczywiście dwóch Polaków.\r\n\r\nZdobycie wulkanu, który położony jest na wysokości 2552m n.p.m. nie należało do najłatwiejszych. Był to dwugodzinny spacer pod górę po zastygniętej lawie. Są to ostre, czarne kamienie, które pchały się do mojego obuwia, niemiłosiernie raniąc mi stopy. Nasz przewodnik nie należał do osób lubiących ślamazarne i powolne wycieczki, dlatego trzeba było nie lada wysiłku, aby dotrzymać mu tempa. Dla tych, którzy mieli już dosyć wyczynowych doznań, czekała tzw. taxi natural, czyli wychudzone koniki prowadzone przez mieszkańców pobliskiej wioski. Za jedyne 50 Quetzali (25 PLN) można było wykorzystać grzbiet zwierzęcia, aby dostać się na sam wierzchołek wulkanu. Ja i mój mąż byliśmy twardzi i postawiliśmy sobie za punkt honoru, że nie ulegniemy pokusie, a trudny szlak przemierzymy o własnych siłach.\r\n\r\nCały trud wynagradzały nam widoki. Wędrowaliśmy między białymi chmurach, które okrywały szczyty wulkanów niczym puchowa pierzyna. Pod moimi stopami żarzyły się gorące kamienie, a zachodzące słońce rzucało pomarańczową poświatę. Odbijające się promienie jeszcze bardziej podkreślały czerwone, ostre i rozgrzane skałki. Kiedy dotarliśmy na samą górę, moim oczom ukazał się olbrzymi i groźny wulkan, który zatopiony w mlecznych chmurach wzbudzał mały niepokój. Z krateru unosił się dym. Co jakiś czas wulkan wypluwał ogniste kamienie.\r\n\r\nW pewnym momencie dotarliśmy do miejsca, gdzie wulkan ukazał nam swoje wnętrze. Było to spore pęknięcie, w którym toczyła się gorąca, pomarańczowa, jeszcze nie zastygnięta lawa. I w tym momencie zrozumiałam dlaczego powinnam była kupić kolorowe pianki. Nad dziurą stało kilkadziesiąt osób z kijkami, na których smażyli pianki, poczym ze smakiem je wcinali.\r\n\r\nPomimo ran na stopach, licznych kropli potu na czole i obolałych mięśni, warto było stąpać po gorącej ziemi i nacieszyć oczęta niecodziennym, wulkanicznym widokiem.\r\n\r\n\r\nMagdalena Jurkowska B., która wspólnie z mężem wybrała się w kilkuletnią podróż dookoła świata. Porzucili „dorosłe życie” i wyruszyli odkrywać najróżniejsze zakątki świata.\r\n\r\n(mjb\/sr)\r\n\r\n* Rośnie aktywność wulkanu w Gwatemali*\r\n\r\n

wulkangwatemalamagdalena jurkowska b.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)