Grażyna Torbicka o ulubionej potrawie francuskiej kuchni
Grażyna Torbicka zachwyca stylem i perfekcyjną figurą. Jak się jednak okazuje dziennikarka przepada za słodkościami. Podczas konferencji French Touch w Ambasadzie Francji, specjalnie dla WP Kobieta zdradziła za co kocha kuchnię francuską i jakiemu deserowi nie może się oprzeć podczas pobytu w Paryżu.
14.09.2016 | aktual.: 16.01.2017 14:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Za co kocha Pani kuchnię francuską?
- Kuchnię francuską kocham za taką fantazję wysublimowaną. Kuchnia ta właśnie z tego słynie, że na talerzu mamy przeróżne kolory, wszystkiego „po troszeczku” i możemy to degustować. I kocham też za to, że jak patrzę na Francuski, to mimo że jedzą one śniadanie, obiad i kolację, nie odmawiając sobie niczego, to są szczupluteńkie. Więc musi coś być w tym tajemniczego. Myślę, że to kwestia tego umiaru i kosztowania wszystkiego po trochu, a także jedzenie powoli, z radością i bez pośpiechu. Taka celebracja posiłku jest cechą narodową Francuzów.
A jakie jest Pani ulubione danie?
- Zdecydowanie muszę zatrzymać się przy deserach. Cremee brule oczywiście, ale przepadam wprost za mille-feuille. Niestety nie robię ich samodzielnie. Wychodzę jednak z założenia, mimo że uwielbiam gotować oraz eksperymentować i muszę to podkreślić, że są takie dania, które jeśli kiedyś zasmakowaliśmy i zachwycaliśmy się nimi, to zawsze trzeba marzyć, aby zjeść je ponownie w tej ulubionej francuskiej kawiarni. I jeśli mówimy o mille-feuille, to w Paryżu na rue Montmarte jest taka restauracja La Dome (z franc. Katedra) i tam naprawdę jest najlepsze mille-feuille na świecie.
Polakom kuchnia francuska kojarzy się głównie ze ślimakami. Czy lubi Pani to danie?
- Oczywiście jest tak, ale wiem, że podejście Polaków do owoców morza jest takie, że po pierwsze nie chcemy tego jeść dla samej zasady, chociaż nigdy ich nie próbowaliśmy. Z drugiej strony, proszę zauważyć, w naszej kulturze owoce morze kojarzą się jako coś niesamowicie wykwintnego, i faktycznie słusznie, ale jeśli polecimy na lazurowe wybrzeże to właściwie w każdej knajpie podają to danie. Mule prowansalskie są jak włoskie spaghetti di pomodoro - są zwykłym i łatwo spotykanym daniem. Wszystko zależy więc od tego, gdzie wyrośliśmy i od kultury. Ale warto eksperymentować - ja do tego zachęcam, bo ślimaki uwielbiam.