Grzeszki pacjentek lekarzy medycyny estetycznej
Ukrywają schorzenia, byle poddać się zabiegom, grzebią przy niciach liftingujących, polują na promocje – pacjenci lekarzy medycyny estetycznej wymagają od specjalistów spektakularnych efektów, ale niekiedy sami sprawiają, że zabiegów nie można zaliczyć do udanych. Czy często zdarza się, by zabiegi nie udały się z powodu niedopatrzenia z ich strony?
21.09.2015 | aktual.: 28.12.2015 20:09
Ukrywają schorzenia, byle poddać się zabiegom, grzebią przy niciach liftingujących, polują na promocje – pacjenci lekarzy medycyny estetycznej wymagają od specjalistów spektakularnych efektów, ale niekiedy sami sprawiają, że zabiegów nie można zaliczyć do udanych. Czy często zdarza się, by zabiegi nie udały się z powodu niedopatrzenia z ich strony?
- Z mojej praktyki wynika, że zdecydowana większość pacjentów poszukuje najbezpieczniejszych i najlepszych rozwiązań. Pacjenci ci przestrzegają również pozabiegowych zaleceń lekarskich – uspokaja prof. dr hab. n. med. Paweł Surowiak, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, wykładowca Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej i współtwórca Programu Certyfikacji Lekarzy Medycyny Estetycznej. Nie ukrywa jednak, że jak w każdej populacji, tak i wśród pacjentów medycyny estetycznej istnieją wyjątki.
- Podstawową grupą pacjentów niedbających o swoje bezpieczeństwo są osoby korzystające z zabiegów medycyny estetycznej u osób do tego nieuprawnionych Wynika to nie tylko z prób poszukiwania jak najtańszych zabiegów, ale również z ich niewiedzy – wyjaśnia prof. Paweł Surowiak. Jak opowiada lekarz, jedna z jego pacjentek przyznała się, że robiła zabieg z użyciem botoxu u swojej kosmetyczki. - Ta dziewczyna jest kosmetologiem, przeszła odpowiednie kursy i ma uprawnienia do stosowania botoxu – usłyszał.
W rzeczywistości kosmetyczka nie miała żadnych uprawnień, bo i nie mogła ich mieć. - Zamiast odpowiadać, wyciągnąłem z opakowania botoxu ulotkę informacyjną, na której w pierwszym zdaniu jest napisane, że botox może być stosowany tylko przez lekarzy, którzy przeszli odpowiednie szkolenia. Pozostawię tą sytuację bez komentarza – opowiada prof. Paweł Surowiak.
Pośpiech jest złym doradcą
Czy godzina wystarczy, by odjąć sobie lat? I tak, i nie. Choć wprowadzone co najmniej kilka lat temu zabiegi lunchowe cieszą się niemałą popularnością, ich obecność na rynku medycyny estetycznej mocno wypaczyła podejście do bezpieczeństwa przeprowadzanych przez lekarzy procedur. Zabiegom zaczęto przypinać łatki szybkich i prostych, które nie wiążą się z żadnym ryzykiem. Tymczasem pośpiech nie jest wcale dobrym doradcą. Krótka wizyta nie sprzyja chociażby przeprowadzeniu kompletnego wywiadu medycznego.
- Najczęstszy błąd popełniany przez lekarzy to niedokładne wytłumaczenie pacjentowi, na czym polega zabieg, jak przebiega, jakie są zalecenia „po”. Często nie wspominają też o przeciwwskazaniach. Dzieje się tak z różnych przyczyn – najczęściej winny temu jest* pośpiech, niedbałość czy brak kompleksowego wywiadu medycznego.* Zdarza się też, że lekarze nie dają swoim pacjentom czasu na zastanowienie się, czy ci na pewno chcą się poddać zabiegowi i wykonują go już na pierwszej wizycie – mówi dr Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.
W takiej sytuacji pacjent nie ma czasu na uzyskanie dodatkowych informacji. Niekiedy winę ponoszą także pacjenci, którzy nie zawsze słuchają, co mówi do nich lekarz. - Sprawia to, że przy okazji wizyt w innych gabinetach często nie są w stanie przekazać nowemu lekarzowi, jakimi preparatami czy sprzętem mieli robione zabiegi. Tacy pacjenci często też nie zapamiętują zaleceń pozabiegowych – dodaje dr Andrzej Ignaciuk.
Niewiedza rodzi powikłania
Brak pełnych informacji skutkować może nie tylko niedostosowaniem się do zaleceń, ale przede wszystkim powikłaniami. - A lista możliwych powikłań po zabiegach medycyny estetycznej jest długa. Wymieńmy chociażby dolegliwości bólowe, infekcje bakteryjne, wirusowe, przebarwienia, blizny czy nawet martwicę skóry – wylicza specjalista. Najgorzej, gdy pacjent zaczyna poszukiwać rozwiązań na własną rękę, np. u lekarzy, którzy nie przeprowadzali u niego zabiegu lub w internecie.
- Gdy pacjent nie ma możliwości kontaktu ze swoim lekarzem po wykonaniu zabiegu, również zaczyna wędrówkę po innych lekarzach, którzy nie wiedzą do końca, co było wykonywane, pacjent nie zawsze potrafi powiedzieć, co miał robione. Zaczynają się próby samodzielnego naprawiania, czyli np. wyciągania nici liftingujących czy rozmasowywania wstrzykniętych preparatów – twierdzi dr Andrzej Ignaciuk. Najbardziej niebezpieczne jest oczywiście sugerowanie się wskazówkami internautek.
Niektórym pacjentkom, wnosząc po forach internetowych, brakuje cierpliwości. Nieraz kończy się to właśnie samodzielnym „wyciąganiem” nici liftingujących. Czym mogą skutkować takie samodzielne próby rozwiązywania problemów? - Samodzielne manipulowanie przy niciach liftingujących grozi przede wszystkim nadkażeniem bakteryjnym implantu ze wszystkimi jego konsekwencjami. W takim przypadku oprócz antybiotyków, konieczne może być chirurgiczne usuwanie tych nici – wyjaśnia prof. Paweł Surowiak.
Teraz widać, jak ważne jest, by przed decyzją o poddaniu się zabiegowi zwrócić uwagę na to, czy lekarz podaje bezpośredni kontakt do siebie. - Pacjent musi mieć możliwość skontaktować się ze specjalistą po wizycie, który nie powinien zasłaniać się innymi obowiązkami wynikającymi z napiętego terminarza – zaznacza prezes PTMEiAA.
Uczciwość wobec siebie i lekarza
Jak wyjaśnia dr Andrzej Ignaciuk, by zabieg był bezpieczny i przyniósł zamierzony efekt, potrzebne są dwie strony: lekarz i pacjent. Pacjent w rozmowie z lekarzem musi być szczery. Dr Andrzej Ignaciuk nie ukrywa, że zdarzają się pacjenci, którzy nie przyznają się do swoich schorzeń lub wykonywanych wcześniej zabiegów. Powód? Wiedzą, że lekarz może odmówić wykonania kolejnego. - Lekarz powinien potrafić wyłapać takie przypadki i doszukać się w wypowiedzi pacjenta niespójności czy elementów, które wskazywałyby na to, że zataja on prawdę – zaznacza. Niestety, czasem brakuje mu asertywności i ulega prośbom pacjentów, choć ci nie kwalifikują się do zabiegu.
Kłopotliwe bywa m.in. zweryfikowanie słów pacjenta. Dr Andrzej Ignaciuk przekonał się o tym co najmniej dwukrotnie. - Zdarzyło mi się, że pacjentka już po wywiadzie medycznym i badaniu lekarskim dostała napadu padaczki podczas wykonywania zabiegu. Pacjentce nic się nie stało, jednak później zadałem jej pytanie, czy była świadoma, że taki atak mógł wystąpić. Przyznała, że owszem, zdarzyło się już jej doświadczyć takiego ataku wcześniej, gdy miała robiony zabieg za granicą. Spytałem, dlaczego mi o tym nie powiedziała. Odparła, że gdybym znał prawdę, to przecież nie wykonałbym zabiegu – opowiada.
Lekarze muszą być niezwykle ostrożni. Niewykluczone bowiem, że w gabinecie zjawi się pacjent, któremu ktoś wcześniej odmówił wykonania zabiegu. Tak zdarzyło się, kiedy pewna pacjentka odesłana przez dr. Andrzeja Ignaciuka wybrała się do gabinetu kolejnej lekarki. Jak się okazuje, przeciwwskazaniem do powiększania ust są m.in. problemy neurologiczne.
- Miałem jeszcze inny przypadek, gdy w trakcie zabiegu powiększania ust pacjentka dostała drgawek, podobnych do ataku padaczkowego, więc przerwałem procedurę i zaleciłem jej wizytę u neurologa, wykonanie odpowiednich badań. Przy zabiegu był obecny również mąż, który wyraził niezadowolenie z całej sytuacji i chciał, bym kontynuował procedurę. Odmówiłem. Po upływie ok. miesiąca pacjentka przyniosła mi zaświadczenie, z którego nie wynikało, by jej atak był czymś groźnym. Mimo wszystko odmówiłem jej powiększania ust ponownie i dzień później stawiła się w gabinecie mojej koleżanki. Nie poinformowała jej o swojej przypadłości i sytuacja z atakiem powtórzyła się – wspomina dr Andrzej Ignaciuk.
Niebezpieczne wędrówki
Gabinet to nie miejsce na małe kłamstewka. Ukrywanie schorzeń jest dużym zagrożeniem, ale to samo można powiedzieć o wędrówkach od lekarza do lekarza. Zwłaszcza, że niektóre pacjentki mają tendencję do nieprzyznawania się do wcześniej wykonanych zabiegów. - Istnieje typ pacjenta, który w momencie, gdy nie jest zadowolony z efektów zabiegu upiększającego, a spodziewał się tzw. „spektakularnego” rezultatu, udaje się do innego lekarza na kolejny zabieg, nie informując tego drugiego o wcześniejszych kuracjach – mówi dr Andrzej Ignaciuk.
- Jest wiele pacjentek, którym wstrzyknięto np. w usta preparaty stałe, nie podlegające resorpcji. Zdarza się, że nie uprzedzają one o tym lekarza, a nie zawsze wyczucie takiego implantu w trakcie badania jest możliwe. Może mieć to poważnie konsekwencje dla jej zdrowia, ponieważ w momencie, gdy lekarz podaje pacjentce ze wstrzykniętym preparatem stałym inny preparat, o działaniu czasowym, czyli teoretycznie bezpieczny (np. kwas hialuronowy)
, może powstać ziarniniak, czyli reakcja na ciało obce – wyjaśnia dr Andrzej Ignaciuk.
Lekarze zalecają, by ostrożność zachowywać przy wszystkich, także tych potencjalnie prostych i powszechnych zabiegach. - Nie zaleca się podawania np. dwóch rodzajów kwasu hialuronowego. Podobnie jest w przypadku toksyny botulinowej, której nie należy wstrzykiwać częściej niż co trzy miesiące. A niestety lekarz nie zawsze ma szansę zweryfikować, jakie zabiegi pacjent miał wcześnie robione – mówi dr Andrzej Ignaciuk. Poważnym problemem jest także stosowanie niewiarygodnych preparatów.
- Pacjenci często nie przykładają uwagi do tego, jakie preparaty są na nich stosowane. Niekiedy zdarza się, że pacjent nie tylko nie wie, którym kwasem hialuronowym miał wypełniane zmarszczki, ale nawet nie ma pewności, czy to był kwas hialuronowy – zauważa prof. Paweł Surowiak. - Należy tutaj nadmienić, że na rynku są dostępne dosłownie dziesiątki bądź setki różnych kwasów hialuronowych, a tylko kilka to preparaty wiarygodne – dodaje.
Dekalog bezpiecznego pacjenta
Chociaż dla bezpieczeństwa zabiegu z zakresu medycyny estetycznej ważne jest zarówno podejście lekarza, jak i pacjenta, trzeba też być świadomym, że odpowiedzialność za nieudany zabieg ponosi lekarz. - W momencie wystąpienia powikłań lekarz powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za stan pacjenta. Jest to szansa na to, że drugi raz błędu nie popełni. Nie należy przerzucać odpowiedzialności na pacjenta. Z pacjentem należy nawiązać taką nić porozumienia, aby nie mieć wątpliwości, czy pacjent będzie się stosować do zaleceń, a w przypadku problemów nie będzie się wstydził poprosić o pomoc – podkreśla dr Andrzej Ignaciuk.
Jednocześnie prezes PTMEiAA radzi pacjentom, by zwracali uwagę na stan swojego zdrowia, nie oszukiwali lekarza i odpowiadali szczerze na wszystkie jego pytania. Przed zabiegiem należy natomiast odpowiednio się przygotować, m.in. zebrać o nim pełne informacje. Warto wówczas także dowiedzieć się jak najwięcej o lekarzu, szczególnie o jego przygotowaniu do praktykowania medycyny estetycznej i doświadczeniu. Jak podkreśla nasz ekspert, lekarz powinien być dla pacjenta dostępny, np. telefonicznie. Ponadto, dla własnego bezpieczeństwa, nie należy decydować się na zabieg już na pierwszej wizycie.
Pierwsza wizyta w gabinecie powinna być poświęcona obszernemu wywiadowi medycznemu i rozwianiu wszystkich wątpliwości oraz niejasności. - Lekarz powinien poinformować o możliwych powikłaniach zabiegu (nie ma takich w 100 proc. bezpiecznych), stwierdzenia w stylu „nie ma problemu” powinny budzić nasze wątpliwości – zaznacza dr Andrzej Ignaciuk. - Warto wychodzić z założenia, że każdy zabieg medycyny estetycznej może przynieść powikłania, być na to gotowym. Nie można poddawać się atmosferze, że zabiegi te są „lunchowe”, że przeprowadza się je szybko i bezboleśnie, w przerwie pomiędzy jedną czynnością a drugą, np. w trakcie przerwy w pracy – dodaje.
Podobnych wskazówek udziela prof. Paweł Surowiak, który już na samym początku podkreślał, by zabiegom poddawać się tylko u lekarzy, a decydując się na wypełniacze, nie dać się nabrać na promocje i podróbki, których na rynku nie brakuje. By uniknąć powikłań nie trzeba jego zdaniem zdobyć wiedzy medycznej. Podstawa to zaufanie do specjalisty.
- Pacjenci powinni przede wszystkim wybierać zaufane centra medycyny estetycznej i przestrzegać zasad określanych przed danym zabiegiem przez lekarza prowadzącego. Zadaniem lekarza jest zebranie odpowiedniego wywiadu z pacjentem oraz przekazanie pacjentowi zaleceń pozabiegowych. Dla bezpieczeństwa wystarczy nic przed lekarzem nie ukrywać i stosować się do zaleceń pozabiegowych – kończy prof. Paweł Surowiak.