Hairshaming uprawiają przede wszystkim młodzi. Może dotknąć każdego
Hairshaming to nic innego jak nienawistne czy oceniające wypowiadanie się o… włosach drugiej osoby. Agnieszka Niedziałek – blogerka, która tematem pielęgnacji włosów zajmuje się od lat, opublikowała post z wiadomościami, jakie otrzymuje od internautów.
15.07.2021 15:32
- Uświadomiłam sobie, że każda część ciała może być poddana bardzo krytycznej ocenie. Najczęściej słyszę argument, że moje włosy są za długie. Zastanawiam się tylko, co to w ogóle znaczy? Kto wymyśla takie normy czy standardy? – pyta w rozmowie z WP Kobieta.
"Obleśne, niesmaczne, obrzydliwe i niehigieniczne"
Niedziałek przyznaje, że doświadcza także typowo hejterskich komentarzy. Użytkownicy piszą, że jej włosy są obleśne, niesmaczne, obrzydliwe i niehigieniczne. Pojawiają się sugestie, że skoro są długie, nie mogą być czyste i zadbane, że pewnie coś w nich żyje.
Kolejną kwestią jest kolor. – "Rude to wredne", "obrzydliwy rudy", "ruda małpa" – pojawiają się takie określenia, często z ust bardzo młodych ludzi, a myślałam, że to już dawno za nami, że jesteśmy dalej jako społeczeństwo niż w czasach, gdy babcie modliły się, by nie urodziło się rude dziecko – głównie przez wzgląd na przemoc ze strony rówieśników – zauważa blogerka.
Jednocześnie dodaje, że celem ataków jest także blond – utożsamiany ze stereotypem głupiej blondynki i pustej laleczki. Niewybredne komentarze pojawiają się na polskich portalach również pod zdjęciami aktorek, które mają długie i siwe włosy. Ostatnio, gdy Andie MacDowell pozowała do zdjęć z burzą siwych loków na festiwalu w Cannes.
Krzywdzących stereotypów związanych z włosami jest zresztą więcej. – Jeden z nich mówi: skoro masz dzieci, powinnaś obciąć włosy. Wielu osobom, które zrobiły to pod wpływem presji, utrudniło życie – wcześniej wiedziały, jak mają się czesać, by było im wygodnie, a po zmianie fryzury żałowały –wyjaśnia Niedziałek.
Jej obserwatorki słyszą często, że poświęcają włosom dużo czasu, a efekty wcale nie są spektakularne, komentatorzy umniejszają ich wysiłkom. "Po co marnujesz czas, skoro i tak masz cienkie włosy" – piszą. Lub w drugą stronę – komentują: "zrób coś z tymi rzadkimi włosami, bo będziesz łysa". Tymczasem biologii nie da się przecież odwrócić…
Mężczyźni też zmagają się z hairshamingiem
Mówi o tym także Aleksander Berger, który pielęgnacją włosów zajmuje się prywatnie i zawodowo. Od kiedy zaczął interesować się tym tematem na poważnie, stara się łamać stereotyp, że pielęgnacja włosów, twarzy czy ciała dotyczy jedynie pań.
- Spotykałem się często z komentarzami, że długie włosy są niemęskie. Sam fakt używania odżywki do włosów potrafił wzbudzać zdziwienie. Mam jednak wrażenie, że dzisiaj mężczyzna z długimi i zadbanymi włosami nie budzi aż takich skrajnych emocji, jak kilka lat temu, ponieważ rośnie świadomość społeczeństwa. Choć niestety nadal zdarzają się takie sytuacje (zwłaszcza w internecie), że długowłosy facet - niezależnie od tego czy ma kręcone, czy proste włosy - budzi kontrowersje – stwierdza w rozmowie z WP Kobieta.
Dopóki Berger miał długie włosy, osobiście nie spotykał się z hairshamingiem. Wszystko zmieniło się, gdy postanowił je zgolić i pofarbować na niebiesko. Z nienawistnymi wiadomościami spotyka się przede wszystkim na TikToku.
- Komentarze, z którymi najczęściej się spotykam dotyczą moich zakoli i po prostu samego faktu, że jako "łysy" wypowiadam się na temat pielęgnacji włosów. Od kilku lat łysieję - jest to kwestia genetyczna, a na geny niestety nikt nie ma wpływu. Pojawiają się przezwiska: "zakolak". Wbijanie szpil: "widać po twoich włosach, że znasz się na rzeczy", "to, co ze sobą zrobiłeś jest przerażające", "fajne zakola", "nie mogę się doczekać, aż zrobisz zbiórkę na przeszczep", "bez obrazy, ale od kiedy ogoliłeś głowę twoje zakola bardziej się rzucają w oczy", "wyglądasz staro", "z jakiej planety pochodzisz" itp. – przyznaje.
Oddzielny temat to włosy kręcone. Ich posiadaczki słyszą, że powinny się uczesać lub wiązać włosy w pracy, ponieważ w rozpuszczonych "wyglądają nieprofesjonalnie". Jedna z członkiń grupy "Curly girls Polska" zdradziła, że obcy ludzie dotykają jej naturalnie kręconych włosów np. w komunikacji miejskiej.
- Kilka razy zdarzyło się, że bez ostrzeżenia poczułam czyjąś rękę na głowie i usłyszałam "o, jaki baranek". Takie sytuacja naprawdę się zdarzają – przekonuje w rozmowie z WP Kobieta.
Z nasilonym hejtem spotkała się także Ewa Mazurek – kosmetyczka i makijażystka. W sieci, gdzie edukuje jak dbać o włosy i skórę twarzy, działa od końca 2013 roku. Do marca 2021 roku mogła pochwalić się burzą pięknych loków. Niestety, w wyniku COVID-19 zaczęła tracić włosy. - Nagle zaczęły mi wylatywać w takich ilościach, że za pierwszym razem zrobiłam z nich motek, jak z wełny – wspomina w rozmowie z WP.
Włosy wypadały po Covidzie. Mówili, żeby ogoliła głowę
Swoje zmagania z łysieniem postanowiła dokumentować na Instagramie – z obserwatorami dzieliła się spostrzeżeniami, postępami, pokazywała, jakich kosmetyków czy suplementów używa. Jak mówi, na początku dominowały pełne współczucia komentarze. - "Oj żal mi cię" – pisali internauci. Jednak w momencie, gdy zdecydowałam, że nie ogolę włosów, bardzo nasiliły się typowo nienawistne, hejterskie wiadomości – wyjaśnia Mazurek.
- Powodem do hejtu było więc nie tyle samo łysienie, co trzymanie tego typu fryzury. Ludzie pisali, że powinnam się zgolić, bo moje włosy w obecnej sytuacji kłują ich w oczy. Rościli sobie prawo, by mówić, co powinnam robić. Wiele razy dostałam też wiadomość, że wypadanie na pewno nie jest skutkiem ubocznym Covid-u, bo przecież byłam chora na zwykłą grypę – dodaje.
Pani Ewa na początku nie odnosiła się do negatywnych komentarzy, później stwierdziła jednak, że nie powinniśmy ignorować trudniejszych czy budzących kontrowersje tematów. Dziś odpisuje każdej osobie, która zaczepia ją w taki sposób. – Odpowiadam, że to moje życie, moja sprawa i nikt nie będzie decydował, co powinnam ze sobą zrobić. Wiele osób tłumaczy się wolnością wypowiedzi. Uważają, że skoro ktoś wrzucił zdjęcie do sieci, mogą dowolnie je skomentować. To nie działa w ten sposób – przekonuje w rozmowie z WP Kobieta.
Wcześniej Mazurek doświadczała hejtu z powodu wagi. – Ludziom nie chce się szukać informacji, dochodzić do sedna, uwielbiają za to szufladkować. Jeśli coś wychodzi poza szufladkę, zaczynają mieć z tym problem. To paradoks w czasach, kiedy oczekujemy od telewizji czy internetu, by pokazywał prawdę, rzeczywistość pozbawioną lukru. Tymczasem kiedy faktycznie tak robimy, jednocześnie wychodząc poza schemat, reakcja bardzo często jest negatywna – zauważa.
Jednocześnie przyznaje, że każdego dnia dostaje dziesiątki wiadomości od osób zmagających się z wypadaniem włosów – często wskutek choroby lub silnego stresu. - Po prostu dzieliłam się tym, co mnie spotkało. Nie zdawałam sobie sprawy, że ten temat jest tak ważny, a przecież wciąż pomijany – stwierdza.
Zdaniem Agnieszki Niedziałek zjawisko hairshamingu nasiliło się w ostatnich miesiącach i jest związane z kilkoma czynnikami – m.in. zwiększeniem liczby odbiorców (grupa Włosing ma na Facebooku pół miliona członków), rozpoczęciem działalności na TikToku, gdzie jest bardzo dużo młodych ludzi oraz… pandemią.
- Izolacja od rówieśników i kontaktów na żywo u wielu dzieciaków wywołała dużo negatywnych emocji, które gdzieś muszą znaleźć ujście. Na TikToku znajdują ogrom treści, nie zawsze adresowanych do nich, zgodnych z ich zainteresowaniami i w efekcie uderzają w przypadkowe osoby – wyjaśnia.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!