Każde ciało zasługuje na bikini. Każde może je nosić, nie każde czuje się na siłach
Niektóre kobiety nie mają problemu, by się w nim pokazać. Innym sama myśl o nim spędza sen z powiek. - Mam blizny po samookaleczeniach. Przez wiele lat wstydziłam się odkryć więcej. Do dziś widzę wzrok innych albo słyszę pytania: "co się stało?". Przełamałam się dzięki partnerowi - mówi Zuza.
09.07.2021 16:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W mijającym właśnie tygodniu bikini obchodziło swoje 75-lecie. Odkąd się pojawiło, wzbudzało wielkie emocje. Na początku kobiety wstydziły się w nim pokazywać, bojąc się, że odkrywa zbyt wiele. Opory przed jego założeniem mają niestety do dziś. Tylko że dziś nie opierają się one na wstydzie przed pokazaniem ciała, a trudnościach z poradzeniem sobie z niestosownymi komentarzami i ocenami ze strony innych, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Czasem zostają w głowie tak długo, że powodują wieloletnią blokadę, nawracające ataki paniki, a nawet załamania nerwowe.
Zobacz: Monika Mrozowska w pięknych słowach mówi o swoim ciele. Kobiety powinny brać z niej przykład
"Za chuda na bikini"
- Ostatni raz byłam na plaży, kiedy miałam 16 lat. To było jedenaście lat temu. Podszedł do mnie wtedy nieznajomy chłopak, spojrzał i powiedział: "masz tak małe cycki, że aż ci strój odstaje". Byłam wtedy nastolatką. Od tamtej pory miałam taką blokadę, że na jakąkolwiek próbę wyjścia na plażę czy basen, reagowałam atakami paniki - mówi mi 27-letnia obecnie Ewa. Uważała, że nie wpasowuje się w "kanony piękna". Doszły magazyny z modelkami w rozmiarze XS, a ona z nastolatki stawała się kobietą. Bikini próbowała kupić kilka razy. Za każdym razem kończyło się załamaniem.
Magda również zmaga się z kompleksami, bo nieraz usłyszała, gdy ktoś w jej obecności mówił o przechodzącej kobiecie: "patrz, jaka chuda" lub "tylko nie wyglądaj tak, jak ona". Wyjścia na plaże są dla niej stresem, bo wmawia się jej anoreksję i zaburzenia odżywiania.
- Czuję ten wzrok na sobie. Za każdym razem, kiedy jestem w bikini, a jest tych razy może dwa w roku, jestem oceniana za to, jak wyglądam. Słysząc te słowa, wbijam je sobie do głowy. A nie są ani trochę odpowiednie. Nigdy nie wiemy, co dzieje się w głowie danego człowieka. Z czym się zmaga, jakie ma problemy.
Droga do akceptacji siebie
Karolina mieszka obecnie w Los Angeles. W sieci znana jest jako "koreańska mama". Pochodzi z małego miasta w Polsce. Dziewczyny z jej nastoletniego środowiska skupiały się wyłącznie na wyglądzie zewnętrznym. Ją, od kiedy pamięta, krytykowały.
- Zawsze byłam za chuda, "nie taka". Przebywanie w ich towarzystwie mnie przytłoczyło. Te komentarze powoli wnikały. Dopiero po 10 latach, po poznaniu mojego męża, który mnie wspiera, i zupełnie innych ludzi, przestałam się przejmować. Ale to trwało. Długo. Za długo - wyznaje. Na bikini zdecydowała się w tym roku. To był pierwszy raz po wielu latach.
Zuza ma blizny po samookaleczeniach na przedramionach i udach. - Od tamtej pory plaże były moją zmorą. Przestałam nosić krótkie spodenki, sukienki, o bikini nie było mowy. Często padały pytania: "co ci się stało?". Jakby kogoś to naprawdę obchodziło - mówi.
Spojrzenia widzi nawet wtedy, kiedy stoi w bluzce z krótkim rękawkiem. Wsparciem dla niej jest ukochany. To dzięki niemu się przełamała i w końcu wyszła na plażę w bikini. - Nie stresowałam się, bo trzymałam go za rękę. Każda kolejna wizyta na plaży przychodziła coraz naturalniej, aż przestałam o tym myśleć - dodaje.
Wzajemne wsparcie
Kamila pięć lat temu stworzyła na Instagramie challenge, którym nie tylko zachęcała do ruchu, ale pokazywała własną drogę do akceptacji ciała. - Kompleksy miałam w młodości. W gimnazjum, może liceum. Ale nie były większe niż dziewczyn teraz, otoczonych treściami z mediów społecznościowych czy perfekcyjnymi modelkami - przyznała. W swojej internetowej działalności nie spotkała się z hejtem. Mówi, że gdyby się pojawił, możliwe, że dotknąłby ją psychicznie. Swoje obserwatorki wspiera i motywuje. A ma je w każdym wieku i w każdym rozmiarze.
- Cieszę się, że mogę przekonywać dziewczyny do zmian. Żeby nie traciły czasu, nie zakrywały się latem, bo boją się chamskich komentarzy. Życie jest na to za krótkie - zaznaczyła.
Zobacz: Georgie Clarke pokazała, jak wyglądają jej pośladki bez retuszu. To właśnie jest ciałopozytywność
Gdy nasze rozmówczynie dostawały pytanie o to, czy uważają, że media społecznościowe pozytywnie wpływają na akceptację ciała, każda z nich rzucała jedno nazwisko. Martyna Kaczmarek. Publikowane przez nią treści oraz wiadomości, które z nią wymieniały, sprawiły, że z czasem czuły się pewniej. - Pokochanie ciała u mnie samej też było długim procesem - mówi w rozmowie z WP Kobieta właśnie Martyna Kaczmarek.
- Jako nastolatka nie akceptowałam swojego ciała. Teraz też są osoby, które potrafią mi napisać "jesteś gruba, przestań jeść". W większości to mężczyźni. Długo przepracowywałam to w głowie. Codziennie poznaję mnóstwo poruszających historii.
"Granice przyzwoitości"
Ania Kęska, na Instagramie znana jako "aniamaluje", opublikowała niedawno post. "Każde ciało zasługuje na komfort i szacunek" - tak brzmiał. Pod postem zebrała ponad 200 komentarzy, w których kobiety pisały o swoich problemach z zaakceptowaniem własnego ciała.
- Są ludzie, którzy uważają, że są "granice przyzwoitości". Nie powinno się odkrywać ciała czy nosić topów, przez które przebijają sutki. Nasze ciała są poddawane nieustannej krytyce. Jakby była regulaminowa waga i wygląd, którego trzeba przestrzegać - tłumaczy. Na co dzień dostaje wiadomości, w których wcześniejsze przeciwniczki bikini odzywają się do niej z podziękowaniami.
- Zakładają szorty, nie noszą latem stanika. Te wiadomości cieszą mnie najbardziej. Ale nie tworzę presji. Chcę, żeby każdy sam poszerzał swoją strefę komfortu.
Oglądamy tylko idealne ciała
Krótka ankieta, którą przygotowałyśmy na potrzeby tego artykułu, to dowód. Na pytanie "czy wstydziłyście się kiedykolwiek swojego ciała w bikini?" 88 proc. z was odpowiedziało "tak". Powody są najróżniejsze - od drobnego cellulitu po małe piersi. Wskutek tego powstaje wewnętrzna blokada, wpływająca na poczucie własnej wartości. Często kończy się smutkiem, płaczem, wizytą u psychologa.
- Czasami wstyd nie jest związany z wyglądem, a przekonaniami. Częściej chodzi o poczucie bycia nieidealną do takiego ubrania. W umysłach wielu kobiet bikini jest zarezerwowane wyłącznie dla nieskazitelnej figury. A przecież w każdym rozmiarze możemy czuć się fajnie, seksownie. To kwestia osobistego przekonania - mówi psycholożka Katarzyna Kucewicz.
- Problemem jest to, że w mediach oglądamy tylko idealne ciała. Inaczej by było, gdybyśmy oglądały różne modelki w takich samych kostiumach. A tego nie ma. Wydaje się, że tylko szczupłym kobietom wolno pokazywać się w takim stroju - dodaje psycholożka.
- Kiedy byłam nastolatką, nie było ciałopozytywnych profili i treści. Pojawiły się dopiero niedawno, ale jest ich coraz więcej, co mnie bardzo cieszy. Dziewczyny muszą wiedzieć, że mają w kimś wsparcie, że mają siebie nawzajem. Droga do pokochania siebie jest wyboista, ale potem odczuwa się ogromną ulgę - kończy Martyna Kaczmarek.