Skinny-shaming przybiera na sile. "Dlaczego kobiety uważają, że to jest ok?"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Bodyshaming dotyka także osób (zbyt) szczupłych" – napisała kilka dni temu na swoim instagramowym profilu Joanna Koroniewska. Okazuje się, że coraz więcej kobiet noszących mały rozmiar skarży się na wyzwiska i nieprzychylne komentarze związane z wyglądem. - Nieustannie ktoś mi mówi, że powinnam jeść, powinnam przytyć, bo wyglądam jak kościotrup – mówi jedna z nich w rozmowie z WP Kobieta.
"Szczupłość, a czasem chudość niektórym kojarzy się z chorobami. Oskarżanie mnie o anoreksję jest już na porządku dziennym. Miałam nawet taką dyskusję (do znalezienia w komentarzach) z osobą, która sama mając dziecko, zarzucała mi tę śmiertelną chorobę" – to także słowa Joanny Koroniewskiej, aktorki prowadzącej zdrowy tryb życia, kochającej sport, wykorzystującej media społecznościowe do pokazywania kobietom, że nie ma ciał i twarzy idealnych.
Mocne głosy sprzeciwu
Osób publicznych, które zdecydowały się podjąć temat skinny-shamingu, czyli zawstydzania, poniżania i obrażania bardzo szczupłych i szczupłych osób, jest więcej. Ostatnio głos w tej sprawie zabrała Justyna Przygońska - współzałożycielka marki The Odder Side. Na swoim instagramowym profilu wyznała:
"Przeczytałam, że jestem anorektyczką, że jestem chora, obrzydliwa itd. (…). To jest bodyshaming. Chciałabym, żeby moje córki żyły w innym świecie. Dlaczego takie komentarze mają miejsce? Dlaczego kobiety uważają, że to jest ok, żeby pisać takie rzeczy innym kobietom. Gdybym nie kochała swojego ciała, nie dbała o nie i nie czuła się ze sobą dobrze, takie komentarze pewnie bardzo by mnie bolały".
Dwa lata temu na szczery post zdecydowała się Joanna Osyda. Aktorka znana m.in. z takich produkcji jak "Majka", "Czas honoru" czy "Pitbull. Ostatni pies" napisała:
"W ostatnim czasie dostałam tyle rad na temat tego, jak powinnam wyglądać, co jeść i ile. Usłyszałam też mnóstwo komentarzy na przywitanie, przejściu i wyjściu, że jestem za chuda, że nic nie jem, a po przejściu ostrego zatrucia pokarmowego, że 'więcej mam nie chudnąć' (jakby to był mój upragniony i zamierzony cel). I mam tego dość" - podkreśliła.
Historie kobiet
Osyda otrzymała nie tylko słowa wsparcia, ale usłyszała także wiele historii od kobiet, które, zmagając się z kompleksami dotyczącymi chudego ciała, wciąż słyszą, że powinny zacząć wreszcie "normalnie" jeść. W rozmowie z dziennikarką WP Klaudią Stabach opowiedziała o dziewczynie, która marzyła, by dostać się do szkoły policyjnej. Była przekonana, że niska waga ją zdyskwalifikuje, więc podjęła dość drastyczne kroki.
"Jadła krupnik w takich ilościach, że przytyła w ciągu miesiąca 10 kilogramów, ale rozwaliła sobie tym niestety parę narządów wewnętrznych i się do tej szkoły policyjnej nie dostała, więc to zrujnowało jej życie na jakiś czas" - zdradziła aktorka.
Pod wspomnianymi postami pojawiły się oczywiście komentarze, których autorzy podkreślali, że osoby publiczne muszą być gotowe na oceny. Jednak wystarczyło zadać pytania o skinny-shaming na kilku kobiecych forach, by przekonać się, że rozpoznawalność lub jej brak nie mają tu nic do rzeczy.
- Niektórzy potrafią mi powiedzieć, że na pewno się głodzę. Nieustannie ktoś mi mówi, że powinnam jeść, powinnam przytyć, bo wyglądam jak kościotrup. Badania wychodzą mi wzorowo i na nic nie choruję. Lekarz powiedział, że widocznie mam dobrą przemianę materii i taki mój urok – mówi w rozmowie z WP Kobieta 21-letnia Jessica z Warszawy.
Moja rozmówczyni przyznaje, że w czasach gimnazjum nie czuła się najlepiej w swoim ciele. - Byłam trochę pulchna. Pamiętam jak na bal gimnazjalny kupowałam sukienkę w rozmiarze L. Nie było tego po mnie widać, ponieważ jestem wysoka (175 cm), ale czułam się niekomfortowo – wspomina.
Wszystko zmieniło się, gdy Jessica poszła do technikum, miała dużo więcej ruchu i zaczęła ćwiczyć. Waga spadła, samopoczucie znacznie się poprawiło, za to zaczęły pojawiać się komentarze, że jest zdecydowanie za chuda. Chociaż urodziła zdrowego synka, czuje się dobrze w swoim ciele i ma świetne wyniki badań, uwagi innych po prostu ją irytują.
- Wciąż czuję się źle, gdy w towarzystwie, np. przy stole, ni stąd, ni zowąd pojawia się temat mojej wagi, a przy okazji debata czy jadłam, ile zjadłam i co dokładnie zjadłam. Zdarza się to dość często. Spotykam się też ze stereotypem, że skoro jestem szczupła, na pewno nie mam siły. "Nie podnoś tego, bo się złamiesz" – ten tekst słyszałam już kilka razy – relacjonuje.
Uwagi od "życzliwych"
Pani Milena komentarze padające pod jej adresem ocenia ostro i zdecydowanie. - To wstrętne – mówi. Chodzi m.in. o pytanie "Czy to w ogóle coś jesz", polecenia, by wreszcie przytyła oraz inwektywy typu "płaska deska".
Z wyzwiskami i wyśmiewaniem ze względu na sylwetkę miała do czynienia już w podstawówce. – Zawsze byłam najmniejsza, najchudsza, późno zaczęłam dojrzewać, więc większe dziewczyny zmówiły się i mnie dręczyły – wspomina.
W rozmowie z WP Kobieta zdradza, że do kuriozalnej sytuacji doszło przed jej własnym ślubem.
- Babcia wydzwaniała do mnie z radą, żebym przypadkiem nie kupiła sukienki z dekoltem, bo mam przecież wystające obojczyki i widoczne kości. Na złość kupiłam kreację z gorsetem i bez ramiączek – śmieje się pani Milena, która coraz częściej uwagi "życzliwych" puszcza mimo uszu.
- W ogóle z tym nie walczę. Ważne, że podobam się sobie i mojemu mężowi. Mama również mnie wspiera, zawsze mówi, że ładnie wyglądam. Ale ostatnio doszło do tego, że inni członkowie rodziny dzwonią do niej i dopytują, dlaczego jestem taka chuda - dodaje.
Psycholog i psychoterapeuta Katarzyna Kucewicz podkreśla, że, jak wskazują liczne badania, oceniania wyglądu uczymy się od maleńkości przez naśladownictwo. - To nawyk wymodelowany najczęściej przez rodziców, którzy porównują nas do innych dzieci: oceniają, czy wyglądamy lepiej, czy gorzej. Komentują także wygląd innych dorosłych - mówi.
- Dziecku trudno z tego wyrosnąć. Porównywanie się do innych staje się całkowicie naturalne. W naszej kulturze głównie od dziewczynek oczekuje się pewnej nieskazitelności wyglądu, a w konsekwencji wszelkie odstępstwa od normy krytykuje się i ocenia. U dorosłych, szczególnie w dobie internetu, ta tendencja eskaluje i zmierza w stronę hejtu i bodyshamingu – stwierdza ekspertka.
Jednocześnie uczula, że nieprzychylne komentarze mogą znacząco obniżyć samoocenę – szczególnie u osób, które nie do końca sobie ufają i same przywiązują dużą wagę do aparycji. Wówczas każdy krytyczny głos może być bardzo bolesny i trudny do zniesienia. W związku z tym, że w dzisiejszym świecie trudno całkowicie uniknąć takich ocen, Katarzyna Kucewicz radzi, by pracować nad poczuciem własnej wartości.
- My, psychoterapeuci, zawsze radzimy, żeby przede wszystkim wyłączyć swój negatywny głos wewnętrzny i spróbować zmieniać negatywne komunikaty na bardziej przyjazne. Monitorować poczynania swojego krytyka wewnętrznego i starać się mówić do siebie pełnym współczucia, przyjaznym głosem – podpowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Psycholog zachęca również, żeby w ogóle nie skupiać się na wyglądzie: nie traktować go jako punkt odniesienia (na zasadzie: wczoraj wyglądałam ładnie, ale dzisiaj już nie), ponieważ zawsze będzie to deprecjonujące wobec samego siebie oraz innych.
- Poczujemy się lepiej z samym sobą, gdy przestaniemy używać podziałek ładne-brzydkie. Jeśli zaś mamy niską samoocenę, warto na początek przestać oceniać innych ludzi – nawet jeżeli coś bardzo nam się spodoba lub wręcz przeciwnie. Dobrze starać się patrzeć na świat neutralnie, żeby z czasem przestać nieustannie torpedować i oceniać samego siebie – podsumowuje psychoterapeutka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl