Handel kobietami z Birmy. Mają być gwałcone, dopóki nie zajdą w ciążę
Mieszkanki Mjanmy są porywane do Chin, w których muszą zostać, dopóki nie urodzą dziecka – wynika z raportu organizacji Human Rights Watch. W ten sposób Chiny mają sobie radzić ze skutkami polityki jednego dziecka.
Organizacja Human Rights Watch opublikowała 112-stronicowy raport, dokumentujący handel kobietami i dziewczętami z Birmy. To pokłosie chińskiej polityki jednego dziecka, która obowiązywała chińskie pary od 1979 do 2016 roku. Szacuje się, że dziś w Chinach brakuje 30-40 milionów kobiet w wieku rozrodczym.
Według HRW, Chińczycy znaleźli sposób radzenia sobie z brakiem kobiet – "sprowadzają" je z sąsiednich krajów. Ofiarami mają padać mieszkanki Mjanmy, Kaczinki należące do mniejszości chrześcijańskiej.
W stanie Kaczin trwa obecnie konflikt zbrojny, a kobiety i dzieci umieszczane są w obozach. Warunki życia są na tyle trudne, że kobiety chętnie się godzą na podjęcie pracy za chińską granicą. Nie wiedzą jednak, z czym to się wiąże – że mogą zostać uwięzione i gwałcone, dopóki nie urodzą dziecka. HRW dotarło do informacji, z których wynika, że często są sprzedawane przez członków własnych rodzin. Ci mają otrzymywać w zamian równowartość kilku tysięcy dolarów – zwykle od 3 tys. do 13 tys.
Ofiary miały być odurzane narkotykami i wiązane, by nie uciekły. Na miejscu czekały na nie chińskie rodziny, które zamykały je w niewielkich pomieszczeniach. Cel ma być jeden: urodzić dziecko.
"Rodzina zamknęła mnie w pokoju. Zostałam związana. Więzili mnie tam przez miesiąc albo dwa. W czasie posiłku przynosili mi jedzenie pod drzwi. Płakałam za każdym razem. Za każdym razem, kiedy Chińczyk przynosił mi posiłek, gwałcił mnie" – opowiedziała jedna z porwanych kobiet, która w wieku 16 lat została sprzedana przez swoją szwagierkę.
Choć zarówno w Chinach, jak i w Mjanmie, prawo zabrania handlu ludźmi, władze mają nie reagować i przymykać oczy na porwania Kaczinek. Jak wynika z raportu HRW, rodziny, które zawiadomiły policję, były aresztowane.
Kobiety, którym udało się uciec, zmagają się z traumą, która uniemożliwia im powrót do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Często są wykluczane ze swoich społeczności.
"Niektóre uciekają z Chin, ale nie mają odwagi wrócić do domu, bo wstydzą się tego, co im się przytrafiło. W naszej społeczności lekceważy się osoby, które uprawiają seks bez ślubu. Kiedy wracamy z Chin, patrzy się na nas z pogardą. Nawet jeśli kiedyś wyjdziemy za mąż za Kaczina, rodziny naszych mężów nigdy nie będą nas akceptować" – opowiedziała 46-latka z Myitkyiny, jedna z uprowadzonych.
Źródło: The Guardian, Human Rights Watch
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl