Tajne „obozy gwałtu” w Sudanie. Kobiety to nagroda dla żołnierzy
Konflikt w Sudanie odbija się na mieszkańcach. Dziennikarze agencji AFP dotarli do kobiet, które przyznały, że zostały porwane przez żołnierzy sprzymierzonych z rządem i były wielokrotnie gwałcone. Znęcanie się nad nimi ma być nagrodą za działania na froncie.
Konflikt w Sudanie odbija się na mieszkańcach. Dziennikarze agencji AFP dotarli do kobiet, które przyznały, że zostały porwane przez żołnierzy sprzymierzonych z rządem i były wielokrotnie gwałcone. Znęcanie się nad nimi ma być nagrodą za działania na froncie.
Kobiety z Sudanu codziennie opuszczają bazę ONZ w Bentiu, by poszukać w okolicy drewna na opał. Eskapady są dla nich wyjątkowo niebezpieczne. Mieszkanki stają się łupem dla uzbrojonych mężczyzn, którzy czają się w pobliskich lasach. Jedna z nich została porwana, przewieziona do tajnego obozu, związana i wielokrotnie zgwałcona. Inną porwali razem z jej 15-letnią córką. Maltretowano je przez 5 dni. Wiele z kobiet zostaje w obozach na zawsze, innym udaje się uciec. Jeszcze do niedawna nikt nie wiedział o tym przerażającym procederze.
Dziennikarze wskazują, że gwałt na mieszkankach Sudanu to nagroda dla żołnierzy zrekrutowanych przez rząd, by odzyskać podbite przez rebeliantów tereny.
- Ich zapłatą jest to, co uda im się zrabować i kobiety, które zgwałcą – przyznaje jeden z militarnych ekspertów, który nie zgodził się na publikację swojego nazwiska w mediach. Jak mówi, w całym państwie tysiące kobiet staje się niewolnicami żołnierzy. Są zabierane do wojskowych baz lub obozów, o których nikt oficjalnie nie mówi.
W nagrodę
Schemat jest zawsze ten sam. Żołnierze odbijają wioskę, zbierają najcenniejsze rzeczy i wybierają te kobiety, które podobają im się najbardziej. Tak zaczął się koszmar Nyabeny. 30-letnia matka 5 dzieci została uprowadzona ze swojej wioski w Rubkonie w kwietniu tego roku. Mężczyzn i chłopców zamordowano, domy spalono. Wszystkie kobiety zebrano w jedno miejsce. Ona była jedną z 40, które wybrano. Zaprowadzono je do obozu w Mayom. Przez dwa miesiące była przywiązana do słupa, rozwiązywali ją tylko w nocy.
- Kiedy któryś z żołnierzy chciał nas wykorzystać, rozwiązywał nas, zabierał gdzieś na bok, a potem przyprowadzał i od nowa wiązał – wspomina kobieta.
W ciągu dnia ona i pozostałe więźniarki pracowały jako niewolnice na pobliskich farmach, przynosiły do obozu wodę i pożywienie, które udało się zrabować żołnierzom. Przez cały czas były pilnie strzeżone przez specjalnie wyznaczonych mężczyzn. Te, które nie chciały pracować, szybko ginęły. Nyabena wspomina inną kobietę, która była świeżo upieczoną mężatką.
- Tak wielu chciało ją mieć. Ustawiali się nawet w kolejce. Kiedy w końcu nie mogła dłużej tego znieść, zabili ją – dodaje kobieta.
Koszmar przeżyła też Nyatuach, której porwano trzy córki w maju tego roku. Dwie wciąż uważa się za zaginione, jednej udało się uciec razem z 3 krewnymi. Wróciły wychudzone i schorowane. Ich ciała nie wytrzymały wielokrotnych gwałtów.
Koszmar dzieci
Według ustaleń Human Rights Watch, gwałt to broń najczęściej wykorzystywana przez żołnierzy. W Sudanie Południowym gwałci się nawet kilkuletnie dzieci. Zainab Hawa Bangura, która została ostatnio specjalnym przedstawicielem ONZ do spraw przemocy seksualnej w krajach ogarniętych konfliktami przyznaje, że sytuacja w Bentiu jest gorsza niż kiedykolwiek. Gwałci się tam małe dzieci, a przez radio nawołuje do krzywdzenia kobiet i dziewczynek, tylko na podstawie ich pochodzenia.
Od kwietnia do września zginęło tam tysiąc cywili. 1300 kobiet zostało zgwałconych, a 1600 porwano. ONZ niejednokrotnie wskazywało na brutalne zachowania żołnierzy z Ludowej Armii Wyzwoleńczej Sudanu. W czerwcu brytyjski "The Guardian" pisał, że armia nie tylko gwałci mieszkanki pobliskich wiosek, ale też pali je żywcem we własnych domach.
md/ WP Kobieta