Helena Kmieć - nie tylko świecka misjonarka. "Anioł z Libiąża"
Na stworzonym przez Helenę Kmieć facebookowym profilu „Boliwia: Misja Możliwa” tuż przed wyjazdem wolontariuszki na ostatnią w jej życiu misję ktoś napisał ”nie Boże błogosławieństwo wam towarzyszy”. Wpis był przejęzyczeniem, bo autor chciał napisać słowo „niech”. Jednak tuż po tym, jak w mediach pojawiła się informacja o śmierci dziewczyny, ktoś dopisał smutno: „a jednak nie”.
26.01.2017 | aktual.: 26.01.2017 18:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polska wolontariuszka przebywała na misji w Boliwii niecały miesiąc. Razem z koleżanką Anitą Szuwald przyleciała do Cochabamby 9 stycznia. Kobiety miały przez pół roku pracować przy otwarciu nowej ochronki dla dzieci. Projekt zainicjowały Siostry Służebniczki Dębickie. Helena cieszyła się z tego wyjazdu. Podkreślała, tak po ludzku, że poza misją duże znaczenie ma dla niej to, że w styczniu znów może cieszyć się latem. W Boliwii w dniu jej przylotu było aż 27 stopni ciepła. W Polsce leżał śnieg.
24 stycznia zostały zaatakowane nożem przez nieznanego napastnika
Heleny Kmieć nie udało się uratować. – To ogromna tragedia. Modlimy się za jej duszę. Nie znałem Heleny osobiście, ale słyszałem o niej wiele dobrego. Mówią, że była niesamowitym człowiekiem – mówi ks. Tadeusz Dziedzic, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych. Helena Kmieć urodziła się 9 lutego 1991 r. w Libiążu. Do Wolontariatu Misyjnego Salvator wstąpiła na początku 2012 roku i od razu mocno zaangażowała się w tę działalność misyjną. Była śląską liderką tej wspólnoty.
Wyjazd do Boliwii nie był jej pierwszą misyjną wyprawą, bo Helena posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. – To była taka osoba, która zawsze była uśmiechnięta. Było w niej coś takiego, czego opisać się nie da. Są takie osoby, z którymi po prostu chce się przebywać. Są takie osoby, które mobilizują – prowokują ku dobremu – tak wspominał zmarłą na antenie TVP Info ksiądz Piotr Filas, prowincjał polskich Salwatorianów. To on jako pierwszy otrzymał informację o śmierci dziewczyny.
Helena studiowała inżynierię chemiczną w języku angielskim oraz śpiewała w Chórze Akademickim Politechniki Śląskiej. - Miała piękny głos, taki, jaki rzadko kiedy się spotyka – wspomina byłą chórzystkę prezes chóru Zygmunt Piórkowski. Helena grała na gitarze i śpiewała. Nie miała większych oporów przed publicznymi występami. W internecie dostępne są nagrania z jej występów w ramach religijnych happeningów, które organizowali m.in. na wrocławskim dworcu kolejowym. Helena ewangelizowała poprzez pieśni religijne. – W naszym chórze była jednak bardzo krótko, bo ciągle szukała dla siebie nowych wyzwań, nowych celów i nowych dróg – dodaje Zygmunt Piórkowski.
"Byłaś aniołem chodzącym po ziemi"
Jak zauważają jej bliscy, zawsze na pierwszym miejscu był dla niej Bóg. W wielu jej wpisach na Facebooku można znaleźć nawiązania do Boga i Ewangelii. Ale to nie oznaczało, że pogrążona w modlitwie, odwracała się do świata plecami. Przeciwnie, była otwarta na ludzi, pełna uśmiechów i życzliwości. Jej znajomi i przyjaciele we wpisach pojawiających się w internecie po jej śmierci, nie szczędzili Helenie dobrych słów. „Była chyba najcieplejszą osobą jaką znam. Zawsze dobrą i uśmiechniętą. Nigdy na nic nie narzekała. Zawsze mnie przytulała jak się widziałyśmy. Jedna z najbardziej otwartych osób jakie znam", „Helenka... byłaś aniołem chodzącym po ziemi”, „Znałam Helenkę osobiście. Była cudowną osobą, która promieniała radością i służyła innym" - piszą internauci.
Wpis kondolencyjny na swojej stronie umieściła także szkoła, którą ukończyła. To KSW im. Kardynała Wyszyńskiego w Libiążu. „Nasza absolwentka; ukończyła u nas szkołę podstawową, gimnazjum i liceum; wspaniała, radosna, utalentowana, życzliwa i wielkiego serca dla wszystkich...”. To był „Anioł z Libiąża” – ktoś skomentował wpis szkoły. Kondolencje rodzinnie złożyło także Towarzystwo Szkół Zjednoczonego Świata. To organizacja, która przyznaje stypendia utalentowanym uczniom. Dzieci ich wsparciu finansowym, dziewczyna przez dwa lata mogła uczyć się w Wielkiej Brytanii. Nauczyła się wówczas bardzo dobrze języka angielskiego. Ale umiejętności tej nie chciała zostawić tylko dla siebie. Jak wspomina Katarzyna Pazdan z zespołu Powerbank for Life, Helena w ramach wolontariatu pomagała im w tłumaczeniach. „Helenka przed Światowymi Dniami Młodzieży włączyła się wolontariacko w przygotowanie aplikacji dla młodzieży do Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Przetłumaczyła na język angielski części stałe aplikacji oraz część rozważań i świadectw.”
Fakt, że Helena zginęła podczas misji i była mocno związana z Kościołem spowodowało, że wiele osób domaga się „Santo subito”, czyli szybkiego uznania ją za świętą. Na razie jednak ciało misjonarki jest jeszcze w Boliwii. Prawdopodobnie zostanie przywiezione do Polski w ciągu najbliższego miesiąca. Data pogrzebu nie została jeszcze ustalona.