GwiazdyHelena Majdaniec. Zachwyciła Gomułkę i Marlenę Dietrich

Helena Majdaniec. Zachwyciła Gomułkę i Marlenę Dietrich

Helena Majdaniec. Zachwyciła Gomułkę i Marlenę Dietrich
Źródło zdjęć: © Opole 06.1965. III Festiwal Polskiej Piosenki. Nz. piosenkarka Helena Majdaniec autografy /bpt/ PAP/CAF - Ryszard Okoński
05.10.2016 08:47, aktualizacja: 05.10.2016 17:14

W latach 60. ubiegłego stulecia była fenomenem naszej sceny muzycznej. Krytycy i publiczność zachwycali się jednak nie tylko głosem utalentowanej szczecinianki – nazywanej w Polsce „królową twista”. Młoda brunetka o wyrazistej, ciekawej i niebanalnej urodzie, przykuwała wzrok milionów Polek i Polaków. Urokowi artystki nie oparł się podobno nawet sam towarzysz Władysław Gomułka. Głos i uroda nie zapewniły jej jednak szczęścia. Choć szybko osiągnęła sławę, to jej kariera przypominała lot meteoru. Była błyskotliwa, ale niestety bardzo krótka.

5 października 1941 roku urodziła się Helena Majdaniec, legendarna wokalistka bigbitowa, śpiewająca między innymi z Czerwono-Czarnymi i Niebiesko-Czarnymi. Występy z tym ostatnim zespołem wzbudziły zainteresowanie samej Marleny Dietrich, którą zachwyciły także przepiękne chabrowe oczy naszej artystki.
Na świat przyszła w Mylsku na Wołyniu w prawosławnej rodzinie. Po wojnie wraz z rodzicami przeniosła się do Szczecina. Jej ojciec, Filemon Majdaniec, był tu aktywnym członkiem wspólnoty prawosławnej skupionej przy parafii św. Mikołaja. Wraz z żoną Lidią stworzył bardzo ciepły dom dla Heleny i jej rodzeństwa – brata i starszej siostry.
Rosnąca w kochającej się rodzinie przyszła piosenkarka była skromną i spokojną dziewczyną. Taką też pozostała, gdy stała się sławna.
„Promieniowała zmysłowym młodzieżowym urokiem, nie nadużywała środków wyrazu. Siła jej osobowości polegała na niezwykłej prostocie (…) Myślę, że była istotą cichą, może zbyt spokojną. Wydawała mi się samotnikiem, co nie jest łatwe przy takim trybie życia. Nie miała w sobie za grosz agresji. Kochała śpiewanie, ale nie zabiegała zbytnio ani o swoje sprawy, ani o poklask” - tak wspominała po latach Helenę Majdaniec Joanna Rawik.

Ta skromna, spokojna i cicha dziewczyna była jednak sprawczynią pierwszego skandalu obyczajowo-politycznego w PRL. Choć z dzisiejszego punktu widzenia był on bardzo niewinny, to w purytańskich latach 60. wzburzył kierownictwo „partii i państwa”.
Powodem było zdjęcie roznegliżowanej – „ubranej” zaledwie w ręcznik – młodej artystki zamieszczone w jednej z francuskich gazet. Fotę wykonano w trakcie wizyty Majdaniec w Paryżu w 1963 roku, dokąd przybyła na zaproszenie Bruno Coatrixa, szefa słynnej sali koncertowej „Olimpia”.
Bulwarowej, by nie powiedzieć gorzej, prasy nie interesowały jednak występy młodej, niespełna 22-letniej piosenkarki w Paryżu. Zdjęcie na wpół nagiej polskiej artystki opatrzono podpisem, że „przyjechała ona do Francji, gdyż w Polsce przymiera głodem.”
Na reakcję władz w Warszawie nie trzeba było długo czekać. Na polecenie partii odebrano jej paszport.

Przez kilka następnych lat Majdaniec występowała tylko w krajach socjalistycznych, tzw. „demoludach”. W 1967 roku na festiwalu w Soczi zachwyciła samego Jurija Gagarina. Uznanie pierwszego radzieckiego zdobywcy kosmosu spowodował, że przychylniejszym okiem spojrzał na Helenę także Władysław Gomułka. Dzięki towarzyszowi Wiesławowi artystce przywrócono prawo do wyjazdów do „państw kapitalistycznych”.
Druga wizyta w Paryżu okazała się jednak klęską. Klęską nie artystyczną, bo piosenkarka dostała nawet propozycję nagrania longplaya od wytwórni Philips, ale polityczną.

Obraz
© AKPA | AKPA

Jak ujawnił w rozmowie z Polskim Radiem Rafał Podraza, biograf artystki, francuski wywiad chciał uczynić z Majdaniec swoją agentkę. Piosenkarce zaproponowano potajemne informowanie SDECE (Service de Documentation Exterieure et de Contre-espionnage – Służbę Dokumentacji Zagranicznej i Kontrwywiadu) o nastrojach panujących w Polsce.
Posiadaczka „najpiękniejszych oczu Lazurowego Wybrzeża”, jak nazywali ją Francuzi, zdecydowanie odrzuciła tę „propozycję”.

Nie był to jednak kres kłopotów artystki. Władze PRL, uważając, że coś należy im się za przywrócenie paszportu, złożyły Helenie analogiczną „propozycję” tyle tylko, że skierowaną, rzecz oczywista, w odmiennym kierunku.
Artystka nie miała jednak zamiaru pracować na rzecz żadnego z wywiadów – ani francuskiego ani peerelowskiego.
Ponieważ władze komunistyczne blokowały dość skutecznie jej karierę w kraju, zdecydowała się na trzeci wyjazd do Francji. Był rok 1968.
Choć była jeszcze młoda, wielkiego sukcesu w już nie odniosła. Śpiewała na żywo, a jakże, ale w klubach muzycznych. Nagrała także kilka płyt.

Do Polski wróciła w latach 90. Zamieszkała w rodzinnym Szczecinie. Zmarła tam 18 stycznia 2002 roku.
Sąsiedzi nie darzyli ją specjalną estymą. Twierdzili wręcz, że sześćdziesięcioletnia artystka była kilkakrotnie „pod wpływem”. Część zapewne nie wierzyła, że artystka nie była współpracowniczką służb PRL. Choć przyjaciele wokalistki z oburzeniem dementowali te wieści, na Wielkopolskiej 29 były one cały czas bardzo żywe. Być może właśnie dlatego lokatorzy jej rodzinnego domu nie zgodzili się w 2012 roku na umieszczenie na ścianie budynku poświęconej Helenie Majdaniec tablicy pamiątkowej. Zawisła ona rok później, 12 lipca 2013 roku, w ramach cyklu „Niezwykli szczecinianie i ich kamienice”.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (25)
Zobacz także