Helena Mniszkówna – sławna wielka dama
Za młodu była dość, ale to charakterystyczne dla tej epoki, egzaltowaną panienką. Z panienki wyrosła wielka, gruntownie wykształcona – znała aż cztery języki obce - dama. Ta potrafiąca dobrze ubrać się kobieta, o ujmującej i subtelnej urodzie, mistrzyni towarzyskiej konwersacji, stawała się jednak chorobliwie nieśmiała, gdy rozmowa wkraczała na teren jej twórczości literackiej.
18.03.2016 | aktual.: 18.03.2016 14:01
Za młodu była dość, ale to charakterystyczne dla tej epoki, egzaltowaną panienką. Z panienki wyrosła wielka, gruntownie wykształcona – znała aż cztery języki obce - dama. Ta potrafiąca dobrze ubrać się kobieta, o ujmującej i subtelnej urodzie, mistrzyni towarzyskiej konwersacji, stawała się jednak chorobliwie nieśmiała, gdy rozmowa wkraczała na teren jej twórczości literackiej.
Była jak jej literatura, panienką z białego dworku. Przyszła na świat w rodzinie ziemiańskiej, w należącym do ojca majątku Kurczyce na Wołyniu. To w wiejskich majątkach spędziła większość życia. Poza Kurczycami były to m.in. to Platerów na Litwie, gdzie, jako dziewiętnastolatka, zamieszkała z pierwszym mężem Władysławem Chyżyńskim. W 1903 roku, po śmierci męża, przyjechała wraz z dwiema córkami do majątku rodziców, do Sabni koło Sokołowa Podlaskiego.
W 1910 roku pisarka wyszła za mąż za Antoniego Rawicz Radomyskiego i wyjechała do Rogal pod Łukowem gdzie urodziła córki-bliźniaczki.
Lubiła wiejską atmosferę. Sielską, ale także bardzo pracowitą. Gdy nie pisała lub czytała, a czytała bardzo dużo, to chodziła na długie samotne spacery. Jej pasją były podróże. Miała bogatą kolekcję atlasów, dzięki którym odbywała wiele wyimaginowanych wypraw do miejsc, które już poznała (Francja, Włochy), ale także zakątków, które pragnęła poznać (Indie, Afryka).
Lubiła także pielęgnować i malować kwiaty. Dużo też grała na pianinie. Jak wspominała rodzina, najczęściej były to utwory Beethovena.
Dzienne zajęcia, była wśród nich także praca społeczna na rzecz ludności wiejskiej: zakładanie ochronek i szkół dla dziewcząt, pochłaniały Mniszkównej tak dużo czasu, że na pisanie musiała poświęcać nocne godziny.
Była też przewodniczącą Koła Ziemianek i należała do Przysposobienia Wojskowego.
Potem przeniosła się do majątku Kuchary w Płockiem, koło Drobina, gdzie mieszkała aż do 1939 roku, kiedy została wraz z córkami wyrzucona z majątku przez Niemców. Od ośmiu lat była już po raz drugi wdową. Chora wróciła do Sabni. To w tym majątku Helena Mniszkówna zmarła, 18 marca 1943 roku.
Literatura dla kucharek?
Jej dzieła biły rekordy popularności na początku XX wieku. Także w okresie międzywojennym należała do najbardziej wziętych pisarek. Filmy nakręcane na podstawie jej książek cieszyły się niesłabnącym powodzeniem wśród kinomanów. I dzisiaj, gdy, poza specjalistami, prawie nikomu nic już nie mówią nazwiska Zofii Rogoszówny, czy Marii Buyno-Arctowej, także bardzo swego czasu cenionych autorek, ona – Helena Mniszkówna jest znana, a jej książki ciągle wznawiane.
O jej dziełach, w tym zwłaszcza o „Ordynacie Michorowskim” i „Trędowatej”, krytycy po wojnie z przekąsem pisali, że to książki bez ambicji, typowa „literatura dla kucharek”. Jeśli nawet tak było, to Polska w okresie 20-lecia międzywojennego, a i wcześniej, składała się, chyba, prawie wyłącznie z „kucharek”. Tylko w ciągu 30 lat – od 1909 roku do 1939 roku – sama jedynie „Trędowata” doczekała się 16. wydań.
Romanse z życia wyższych sfer pisała Helena Mniszkówna prawie do samej śmierci. Ostatnią - „Smak miłości” - dokończyła już za okupacji, w roku 1941.
Zakochała się w Sienkiewiczu i Prusie
By być dobrym pisarzem samemu należy dużo czytać. I Helena Mniszkówna już za młodu dużo czytała, przede wszystkim Sienkiewicza. Jej ukochaną książką, a raczej książkami, była „Trylogia”. Potrafiła wyrecytować bezbłędnie z pamięci całe strony. Może z powodu tej miłości do „Trylogii” nazywano ją w domu Halszką – od imienia Kurcewiczówny z „Ogniem i Mieczem”.
Uczucie do dzieła Sienkiewicza było tak duże, że przez pewien czas młoda Halszka nosiła się nawet z zamiarem napisania dalszego ciągu „Trylogii”. Utwór, który rozpoczęła jako czternastolatka nie został jednak ukończony. Przerwała go mając szesnaście lat.
Trzy lata później miała już pierwszy szkic „Trędowatej”. Wydała je, w 1909 roku, drukiem za pieniądze ojca, Michała Mniszek-Tchórznickiego. Przezorny ziemianin zanim wyłożył stosowne fundusze poprosił o opinię samego Bolesława Prusa.
Tak spotkanie z mistrzem pióra wspominała sama Helena Mniszkówna: „Prus (…) spostrzegł moje wzruszenie, powitał mnie serdecznie, uśmiechał się, wskazał mi krzesło przy stoliku i postawił przede mną szklankę wody, prosząc łagodnie z tą swoją znaną słodyczą, abym się uspokoiła. Sam zaczął chodzić po pokoju, pytał o różne szczegóły, tyczące się mnie i mego zamiłowania do pióra. Rozmawialiśmy długo, szczerze. Z rozmowy tej byłam dumna i szczęśliwa. Gabinet Prusa zastawiony był od sufitu do podłogi książkami, na prostych drewnianych półkach. Prostota i szczerość, cechująca czcigodną postać tego wielkiego duchem, a tak skromnego człowieka, jego uśmiech łaskawy - wszystko to nastroiło mnie jakby słoneczną pogodą. Duszę miałam pełną zachwytu i wdzięczności za jego dobre, drogie słowa, za to, że był takim właśnie jakim był. Pokochałam go od razu, jak ojca, a gdy wreszcie usłyszałam wyczekiwany, decydujący dla mnie wyrok, uniesiona szałem radości, ręce Prusa przycisnęłam do ust".
„Trędowata” odniosła sukces. Z warszawskich księgarni zniknęła w ciągu kilku dni. Wkrótce pojawiły się recenzje. Przeważnie przychylne. Uznanie czytelników i recenzentów spowodowało szturm wydawców o następne utwory Heleny Mniszkówny.
Pierwszy – „Ordynat Michorowski” – pojawił się już po kilkunastu miesiącach – w roku 1910. Dwudziestokilkuletnia wdowa robi się sławna. Wychodzi za mąż za Antoniego Rawicza - Radomyskiego.
Do wybuchu I wojny światowej spod pras drukarskich wyszło jeszcze pięć innych dzieł Mniszkówny. W II Rzeczypospolitej autorka „Trędowatej” wydała kolejne książki.
Po wojnie Helena Mniszkówna nie cieszyła się uznaniem nowej władzy. W 1951 roku wszystkie jej utwory zostały objęte w Polsce zapisem cenzury. Książek Mniszkówny nie wznawiano, a wydane wcześniej pozycje wycofano z bibliotek. Wróciły do nich dopiero po październikowej odwilży w 1956 roku.
Witold Chrzanowski