Blisko ludzi#herstory. Dziewczynki na rowerze - uwodziły i zabijały nazistów

#herstory. Dziewczynki na rowerze - uwodziły i zabijały nazistów

#herstory. Dziewczynki na rowerze - uwodziły i zabijały nazistów
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Karolina Głogowska
03.06.2016 13:27, aktualizacja: 27.10.2016 12:38

90-letnia dziś Freddi Oversteegen to jedna z kobiet, które w trakcie II wojny światowej należały do holenderskiego ruchu oporu. Została zrekrutowana w wieku 14 lat, wraz ze swoją starszą o dwa lata siostrą Truus i Hannie Schaft, która została wkrótce bohaterką narodową. Młode dziewczęta były iście zabójczą bronią. Naziści nie podejrzewali, że mogą działać w tajnej organizacji, łatwo jednak ulegali ich czarowi, dając się zwabić w pułapkę.

Zasada była prosta. Zadaniem nastolatek było flirtowanie z Niemcami i pod pretekstem schadzki, doprowadzanie ich do kryjówki, w której wykonywane były na nich wyroki śmierci.
O losach Hannie w 1981 roku nakręcono film pt. „Dziewczyna o rudych włosach”. Nie dożyła zakończenia wojny, została rozstrzelana przez nazistów tuz przed wyzwoleniem. Pochowano ją z honorami i w obecności królewskiej pary, Wilhelminy i Bernharda. W piętnastu miastach Holandii znajdują się ulice noszące jej nazwisko.
Truus została po wojnie uznaną artystką, wielokrotnie zapraszano ją również do wygłaszania odczytów w trakcie uroczystości upamiętniających ofiary wojny. O Freddi nigdy nie było głośno, aż do teraz, gdy stała się bohaterką filmu dokumentalnego „Dwie siostry w ruchu oporu”.
Freddi wspomina, że cała jej rodzina była jak na tamte czasy dość nietypowa. Matka rozwiodła się z ojcem jeszcze przed wojną. Mieszkali wszyscy na barce w Haarlemie, jednak ojciec nie dokładał się do utrzymania, czego małżonka po pewnym czasie miała dość. Wraz z córkami wyprowadziła się więc bez zbędnych wyjaśnień.
- Na pożegnanie, śpiewał nam z dziobu barki francuską piosenkę – wspomina Freddi. – Kochał nas, ale nie widywaliśmy się później zbyt często.
Nowe lokum było niezwykle skromne, pani Oversteegen sama uszyła sienniki, na których spała z córkami. Mimo że nie przelewało im się, wielokrotnie udzielały pomocy ukrywającym się Żydom.
- Pewnego dnia do naszego mieszkania zapukał pan w kapeluszu i poprosił mamę, aby zgodziła się na naszą działalność w ruchu oporu – opowiada Freddi. – Nie miała z tym problemu.
To był 1941 rok. Dziewczęta najpierw kolportowały ulotki, dopiero później otrzymały poważniejsze zadania. W pobliskich lasach przeszły szkolenie, ale początkowo nie dopuszczano ich do wykonywania ani nawet oglądania egzekucji.
- Truus poszła do ekskluzywnego lokalu, z którego pod pretekstem spaceru wyciągnęła jakiegoś ważniaka – mówi Freddie. – Oczywiście miał ochotę na przechadzkę, i to jaką! W lesie czekał już na nich nasz człowiek. Strzały padły tak szybko, że Niemiec nawet się nie zorientował. Mieliśmy już wykopany dół na trupa.

Obraz
© Hannie Schaft (z lewej) i Truus Oversteegen Facebook.com

To młodsza z sióstr była pięknością, Truus nadrabiała jednak wdziękiem i zdolnościami towarzyskimi.
- Była szkaradna – śmieje się Freddi. – Ale potrafiłaby zbałamucić każdego.
Dziś Truus cierpi z powodu demencji, co jest swego rodzaju błogosławieństwem w kontekście traumy, jaką przeżyła w młodości. Pracując w ruchu oporu i jeżdżąc na swoim rowerze, zabiła więcej Niemców, niż chciałaby pamiętać. Szczególnym piętnem odbiła się na Truus jedna z akcji, gdy powierzono jej przewiezienie do kryjówki czteroletniego żydowskiego chłopca. Jednym ze stałych zadań młodych bojowniczek było bowiem transportowanie żydowskich dzieci w bezpieczne miejsca. Dziecko zostało zastrzelone na jej oczach, jednak dziewczyna nie chciała pozostawiać go na ulicy. Prowadząc jedną ręką rower, pod drugą trzymając ciało chłopca, zdeterminowana dotarła pod wyznaczony adres.
Po wojnie została malarką, upamiętniając na swoich obrazach wizerunki dzieci, tych uratowanych i tych straconych, które całe życie nawiedzały ją w snach.
Freddi mówi, że podczas uroczystości, na które jest zapraszana, gdy nadchodzi minuta ciszy ku czci ofiar wojny, zupełnie się wyłącza. Myśli o tym, jak wiele osób zginęło.
- Wciąż pamiętam, jak Niemcy walili kolbami w drzwi, wywlekali nas z domów. Zawsze wrzeszczeli, hałas był koszmarny. Bardzo się bałam.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (84)
Zobacz także