Irena Sendlerowa – Sprawiedliwa wśród Narodów Świata
Ponad 2,5 tysiąca najmłodszych mieszkańców warszawskiego getta zawdzięcza jej życie. Uratowała dwa razy tyle dzieci co osławiony Oskar Schindler. Jej dzieło wciąż procentuje. „Kto ratuje jedno dziecko, ratuje cały świat” – mawiała. Jej życie było pełne dramatów. W 1949 roku, po brutalnych przesłuchaniach, straciła dziecko, które urodziło się przedwcześnie i zmarło.
15.02.2017 | aktual.: 15.02.2017 18:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Irena Stanisława Sendlerowa urodziła się 15 lutego 1910 roku. Jej pracowite i ciężkie życie trwało 98 lat. Jej charakter w dużym stopniu ukształtował ojciec, choć gdy zmarł, Irka miała zaledwie siedem lat. Po latach wspominała: ojca znałam krótko, ale pamiętam z dzieciństwa, że często powtarzał, że ludzie nie dzielą się na podstawie rasy czy pochodzenia, ale dzielą się na dobrych i złych. A drugą maksymą, którą wbił mi w moją dziecięcą głowę, było zdanie: pamiętaj, że jak ktoś tonie, to trzeba mu podać rękę. I tego nauczyłam się w domu moich rodziców, więc nie jestem żadną bohaterką.
Rogatą i niepokorną duszę pokazała na wiele lat przed wojną. W czasie studiów na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego odważnie łamała reguły getta ławkowego, siadając razem z kolegami - Żydami. Za tę niesubordynację zapłaciła zawieszeniem w prawach studenta. Tę decyzję władz uczelni zmienił dopiero w 1938 roku prof. Tadeusz Kotarbiński, który zastępował w tym czasie nieobecnego rektora. Umożliwiło jej to uzyskanie absolutorium i przystąpienie do egzaminów końcowych.
Młoda studentka odkryła też w sobie pasję do działalności charytatywnej. Na początku lat 30. rozpoczęła pracę w Sekcji Pomocy Matce i Dziecku, funkcjonującej w ramach Obywatelskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Warszawie. Praca ta dobrze przygotowała ją do wyzwań czasu wojny.
Pomagała najbardziej bezbronnym istotom
W czasie okupacji niemieckiej podjęła pracę w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego w Warszawie. Była to jedna z niewielu polskich instytucji (obok PCK i Rady Głównej Opiekuńczej) tolerowana, choć bardzo niechętnie, przez hitlerowskich okupantów.
Równocześnie działała w Radzie Pomocy Żydom „Żegota”, humanitarnej organizacji podziemnej będącej organem polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów. Była to działalność heroiczna. Polska była bowiem jedynym okupowanym przez Niemców krajem (jeśli nie liczyć ziem zagarniętych w wyniku ataku na ZSRR), w którym za pomoc Żydom groziła kara śmierci – i to nie tylko dla bezpośredniego „winowajcy”, ale dla całej jego rodziny.
Irena Sendlerowa jako pracownica ośrodka pomocy społecznej miała stałą przepustkę do warszawskiego getta, co umożliwiało jej wywożenie dzieci żydowskich z tego skazanego na zagładę miejsca.
W getcie nie było ludzi niepotrzebujących pomocy. Sendlerowa skoncentrowała się głównie na dzieciach. Dlaczego?
- Hitler stworzył piekło w całej Polsce, ale jeszcze większe piekło stworzył Żydom, a największe piekło stworzył dzieciom, tym najbardziej bezbronnym istotom – powiedziała już po wojnie. To nie było tłumaczenie się, to było stwierdzenie prostego faktu – wszystkim po prostu nie mogła pomóc. Choć uratowała 2,5 tysiąca dzieci – dwa razy tyle co osławiony Oskar Schindler, to do końca życia prześladowała ją myśl, że „mogła zrobić więcej”.
Pomoc nie kończyła się za murami getta - Znalezienie ratunku dla tylu dzieci graniczyło z cudem i ten cud się zdarzył. Ona i jej wspólniczki wchodziły do getta i wyprowadzały dzieci skazane na śmierć. To wymagało niezwykłej odwagi. Pani Irena taką odwagę miała zawsze – mówił w Polskim Radiu prof. Michał Głowiński, uratowany w czasie wojny razem z matką przez Irenę Sendlerową.
Dzieci wywożono z getta po wcześniejszym uśpieniu lekami – tak, by wyglądały na martwe (Niemcy panicznie bali się tyfusu), pakowano je też do walizek lub układano w skrzyniach – pod cegłami. Najmłodsi mieszkańcy getta znajdowali schronienie w przybranych rodzinach, domach dziecka i żeńskich klasztorach. Dzięki odważnej decyzji matki Matyldy Getter, przełożonej prowincji warszawskiej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, która zobowiązała się przyjąć każde dziecko przemycone z getta, wiele z nich trafiło do sierocińców prowadzonych przez franciszkanki.
Sendlerowa, w porozumieniu z zakonnicami, szykowała dla maluchów akty chrztu, załatwiała także metryki polskich dzieci, które zginęły w nalotach. Listy prawdziwych i przybranych nazwisk zakopywała w ogrodzie, by ocalone dzieci mogły poznać po wojnie prawdę o swoim pochodzeniu.
Swojego syna straciła
21 października 1943 roku Irena Sendlerowa została aresztowana przez Gestapo. Trafiła na Pawiak. Kilkumiesięczne, pełne tortur śledztwo zakończyło się wyrokiem śmierci dla bohaterskiej kobiety. Ostatecznie udało się ją jednak ocalić dzięki przekupieniu niemieckich strażników pilnujących celi. Po uwolnieniu powróciła do ratowania żydowskich dzieci, a potem wzięła udział w Powstaniu Warszawskim.
Po wojnie kazamaty Gestapo zastąpiły regularne wezwania do komunistycznej bezpieki. Sendlerową oskarżano o to, że w kierowanych przez siebie instytucjach (m.in. w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu m.st. Warszawy, Ośrodku Opieki nad Matką i Dzieckiem) zatrudniała byłych żołnierzy Armii Krajowej. W 1949 roku po brutalnych przesłuchaniach straciła dziecko, które urodziło się przedwcześnie i zmarło.
Przez wiele lat praktycznie nikt nie pamiętał o zasługach dzielnej Polki. Chlubnym wyjątkiem był jedynie izraelski instytut Yad Vashem, który w 1965 roku nagrodził ja medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.” W 1983 roku Irena Sendlerowa zasadziła drzewko w Lesie Sprawiedliwych instytutu. 10 listopada 2003 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył ją Orderem Orła Białego.
Przez całe życie była bardzo skromna, nie domagała się żadnych zaszczytów, największym szczęściem była miłość „jej dzieci”. Prowadziła z nimi korespondencję, niektóre przyjeżdżały do niej z odległych stron świata, rozmawiały z nią. Jej pokój zawsze był pełen ludzi.
Ostatnie lata życia spędziła w domu Bonifratrów w Warszawie. Zmarła 12 maja 2008 roku. - Dzięki temu, że Irenie Sendlerowej dane było długo żyć oraz dzięki dużemu zainteresowaniu mediów jej osobą, we współczesnych czasach ocalała jakaś cząstka prawdy o wojennej przeszłości. Irena Sendlerowa przyczyniła się do tego, by nie zapomniano o prawdziwym obliczu sytuacji w Polsce i postawach społeczeństwa polskiego w warunkach tamtej próby. Należała do tych ludzi uczciwych i dzielnych, wśród których obracałem się na co dzień i których bardzo szanowałem – tak wspomniał ją dzień po jej śmierci Władysław Bartoszewski, dawny kolega z „Żegoty”.
Zobacz także: "Yolocaust", czyli selfie z pomordowanymi