Szewińska była siedmiokrotną medalistką igrzysk olimpijskich (zdobywając trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale) oraz dziesięciokrotną mistrzostw Europy. W latach 1965-1979 zdobyła również 24 medale mistrzostw Polski w biegach sprinterskich oraz w skoku w dal. Dwanaście razy biła też rekordy świata.
Na pierwszą randkę zgodziła się po pół roku
Sport umiała (i umie nadal) pogodzić z życiem osobistym. Rodzina jest przecież najważniejsza! Pasję sportową dzieli do tej pory z mężem Januszem, który odnosił przed laty spore sukcesy w biegu na 400 metrów przez płotki. Po zakończeniu kariery i epizodzie dziennikarskim pan Janusz poświęcił się pracy trenerskiej, wspomagając między innymi żonę.
Poznali się, gdy Irena była nastolatką. Początkowo była to znajomość dość jednostronna - przystojnego i postawnego blondyna "smarkula" (jak sama siebie określiła po latach) oglądała w trakcie jego treningów na stadionie warszawskiej Polonii. Szewiński zwrócił uwagę na młodą dziewczynę wtedy, gdy ta wróciła ze swoich pierwszych igrzysk olimpijskich w Tokio. Był rok 1964. Irena Kirszenstein miała wówczas osiemnaście lat, a jej przyszły mąż pracował w "Przeglądzie Sportowym". Na pierwszą randkę zgodziła się dopiero po pół roku. Później jednak spędzała z Januszem coraz więcej czasu W 1967 roku młoda para wzięła ślub, a trzy lata później urodził się ich pierwszy syn - Andrzej. Potem Szewińscy doczekali się jeszcze drugiego - Jarosława.
Dumna matka i babcia
Pani Irena jest dumna z synów. Andrzej odziedziczył pasję sportową po matce, grając przez lata z powodzeniem w piłkę siatkową (zdobył nawet srebrny medal na uniwersjadzie). Teraz jest wiceprezydentem Częstochowy. Młodszy syn Jarosław pracuje w Instytucie Jądrowym w Świerku.
Poza mężem i synami w sercu naszej sportsmenki jest jeszcze miejsce na troje wnucząt - Adę, Adama i Joasię. Irena Szewińska jest osobą spełnioną, co widać w uśmiechu, jaki często pojawia się na jej twarzy. Nie znaczy to jednak, że jej życie zawsze było usłane różami.
Stała się ofiarą antysemickiej hucpy
Od młodych lat musiała zmagać się z przeciwnościami losu. Wspaniale rozwijającej się kariery o mało co nie zakończyła w 1968 roku hucpa komunistycznych mediów. Na olimpiadzie w Meksyku (zdobyła tam między innymi złoty medal w biegu na 200 metrów) pechowo zgubiła pałeczkę w sztafecie 4x100 metrów. Stało się to pretekstem do niewybrednych ataków na Szewińską, w których pojawiały się także aluzje do jej żydowskiego pochodzenia.
Kto wie, jak zakończyłoby się to flekowanie młodej lekkoatletki, gdyby w obronę nie wziął jej Stefan Wiechecki "Wiech", najsłynniejszy wówczas piewca przedwojennej Warszawy. Tekst "Wiecha" opublikowany w popularnym "Ekspresie Wieczornym" zamknął usta komunistycznym tropicielom czystości rasowej.
Lata pełne sukcesów
Następne lata przynosiły Szewińskiej już tylko kolejne sukcesy i medale. Wymieńmy tylko niektóre. Na olimpiadzie w Monachium zdobyła brązowy medal w biegu na 200 metrów i dotarła do półfinałów w rywalizacji na dystansie 100 metrów. W 1974 roku zdobyła trzy medale (w tym dwa złote) podczas Mistrzostw Europy w Rzymie. Na olimpiadzie w Montrealu zdobyła złoty medal, ustanawiając też nowy rekord świata w biegu na 400 metrów. Na swoich ostatnich igrzyskach olimpijskich w 1980 roku w Moskwie dotarła do półfinału biegu na 400 metrów.
Gdy zrezygnowała z czynnego uprawiania sportu, rozpoczęła działalność w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Do dzisiaj jest też członkinią Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Los doświadczył ją w tym czasie jak nigdy dotąd. Legenda polskiego sportu zachorowała na raka. Trzy lata temu przeszła chemioterapię w Instytucie Onkologii w Warszawie. Leczenie dało pozytywny efekt. Obecnie czuje się dużo lepiej. Nie rezygnuje także z uprawiania sportu. Nadal, choć już tylko amatorsko, biega.