Blisko ludziJadwiga Piłsudska-Jaraczewska. Ukochana córka Marszałka

Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska. Ukochana córka Marszałka

Dorastała w wyjątkowo burzliwych czasach. Miała tylko kilka miesięcy, gdy jej ojciec zdobył Kijów, później wygrał Bitwę Warszawską, by ostatecznie dokonać zamachu stanu i zostać najważniejszą osobą w państwie. Sprawy Polski trzymał z daleka od dziecinnej sypialni swoich córek. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska, nie potrzebowała jednak sławnego ojca, by na zawsze zapisać się na karatach historii.

Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska. Ukochana córka Marszałka
Źródło zdjęć: © PAP

28.02.2016 | aktual.: 28.02.2016 20:22

Dorastała w wyjątkowo burzliwych czasach. Miała tylko kilka miesięcy, gdy jej ojciec zdobył Kijów, później wygrał Bitwę Warszawską, by ostatecznie dokonać zamachu stanu i zostać najważniejszą osobą w państwie. Sprawy Polski trzymał z daleka od dziecinnej sypialni swoich córek. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska, nie potrzebowała jednak sławnego ojca, by na zawsze zapisać się na karatach historii.

O życiu prywatnym Piłsudskiego napisano już wiele. - Rodzice mnie o tyle dobrze wychowali, że mogę w ciągu kilku godzin prawić babom komplementy - chwalił się. Najczęściej mówi się, że przez kilka lat żył w trójkącie ze swoją żoną Marią i ukochaną Aleksandrą Szczerbińską. Maria, na którą w PPS wołano „Piękna Pani”, była jego pierwszą większą miłością. Po śmierci córki ich małżeństwo nie było już takie samo. Jednak działaczka nie chciała rozwodzić się z mężem, który coraz bardziej się od niej oddalał. Piłsudski w maju 1906 roku poznał Aleksandrę, z którą postanowił się związać, mimo że wciąż był formalnie żonaty.

- Wśród kilku karabinów, między koszami z browningami, mauserami i amunicją. Odczułam na sobie wpływ jego osobowości, jakąś siłę niezwykłą, nieokreślony magnetyzm, którym promieniował przez całe życie – pisała Aleksandra w swojej biografii.

Para pobrała się dopiero w październiku 1921 roku, czyli niedługo po śmierci Marii. Piłsudski nawet nie pojawił się na jej pogrzebie i według historyków miał na uroczystość wysłać brata Jana. Jeszcze przed zaślubinami, 28 lutego 1920 roku urodziła się im córka Jadwiga.

Idylla w Sulejówku

Młodość spędziła w Belwederze, potem rodzina przeniosła się do Sulejówka, do dworku „Milusin”, który Piłsudskiemu podarowali żołnierze. Po latach wielokrotnie wspominała, że choć ojciec był jednym z najważniejszych ludzi ówczesnej polityki i po radę przychodzili codziennie „panowie we frakach”, to wojnę trzymał z daleka od córek. Piłsudski mawiał, że cieszy się z tego, że urodziły się mu dziewczynki, bo synów musiałby trzymać twardą ręką, a pewnie i tak by nic z tego nie wyszło.

Jadwiga i starsza od niej Wanda, były jego ulubienicami. Na froncie surowy żołnierz i zdecydowany polityk, o którym historia nigdy nie zapomni, w domu po prostu „tatuś” roztkliwiający się nad dziewczynkami. Jadwiga dworek wspominała zawsze z uśmiechem na ustach. Była sadzawka, mnóstwo drzew, ulubione sasanki ojca, przyjeżdżali goście, którzy wręczali prezenty, był nawet pies o wdzięcznym imieniu Pies, czasem do dworku sprowadzano też słynną Kasztankę. Przez ich dom przewinęło się mnóstwo największych osobistości tamtych czasów. Chrzestnym Jadwigi, na którą często wołano Jagoda, był Walery Sławek. Pojawiali się tam także artyści.

- Witkacy robił nam portrety, tu w Sulejówku. Usadowili mnie w pokoju jadalnym, a nagle wszystkie światła zgasły. Potem przyszła kolej Wandzi, a ona miała akurat jakieś zebranie dzieci. Musieli ją wywołać, no bo Witkacy przyjechał i mówił, że chce ją narysować. A ona wyszła naburmuszona. I taką ją narysował – wspominała po latach w jednym z wywiadów.

Idylla jednak musiała się kiedyś skończyć. 12 maja 1935 roku ojciec zmarł. Jadwiga miała wtedy 15 lat. To był jeden z najgorszych momentów w jej życiu.

Z miłości do kraju i samolotów

Podobno już jako 12-letnia dziewczynka uwielbiała sklejać modele samolotów. Dwa lata po śmierci ojca modele zamieniła na prawdziwe maszyny. Szkolenie szybowcowe rozpoczęła, gdy miała 17 lat. Po kolei zdobywała wszystkie stopnie lotniczego wtajemniczenia. Była otwarta na nowe wyzwania i wyjątkowo zaradna. W Aeroklubie Warszawskim latała na motoszybowcach „Bąk”. To właśnie tam odniosła swój pierwszy sukces. W 1938 roku pokonała szybowcem 270 km w 5 godzin. Była stworzona do latania. Chciała studiować inżynierię lotniczą na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej, ale plany pokrzyżował jej wybuch drugiej wojny światowej.

1 września 1939 roku razem z matką i siostrą dołączyły do ekipy ratunkowej na Pradze, która pomagała rannym cywilom. Kraj ogarnięty wojną nie był miejscem dla Piłsudskich. Kilka dni później kobiety były już za granicą. Jadwiga przez całą podróż trzymała kurczowo walizkę, w której upchnęła mundur ojca, jej cenną relikwię. W Wilnie także zastały je działania wojenne. Udało im się uciec do Rygi, potem do Sztokholmu, by wreszcie dzięki ambasadzie RP wyruszyć do Wielkiej Brytanii.

W Anglii nie chciała marnować czasu, więc zaczęła starać się o przyjęcie do Air Transport Auxiliary (ATA), służby pomocniczej Royal Air Force, która zajmowała się transportem innych maszyn z terenu do bazy. Dostać się tam nie było łatwo, nawet tak doświadczonej dziewczynie jak Jadwiga. Oficerowie krzywo patrzyli na 20-letnią Piłsudską. Do służby przyjęto ją jednak w lipcu 1942 roku. Od tej pory pracowała dla Pomocniczej Lotniczej Służby Kobiet, jednostce podległej RAF.

Służba do najłatwiejszych nie należała. Piloci latali nawet w najgorszych warunkach pogodowych, nie można im było używać radia, ani oznaczonych map, bo te mogłyby trafić w ręce wroga. O akrobacjach i używaniu broni też nie było mowy. Piłsudska doskonale potrafiła wpasować się w rygorystyczne wymogi swoich przełożonych. Podliczono, że w czasie wojny wylatała blisko 312 godzin, za sterami różnych samolotów bojowych. Jej ulubiony to Spitfire, który osiągał prędkość nawet 600 km/h. Jadwiga nigdy nie miała żadnego wypadku. Została doceniona przez swoich przełożonych, którzy przyznali, że to „niezwykle obiecująca pilotka o umiejętnościach powyżej przeciętnej”.

Producentka kinkietów

Jeszcze przed końcem wojny wyszła za kpt. Andrzeja Jaraczewskiego, oficera Marynarki Wojennej. Jej służba w wojsku dobiegła końca, więc nadszedł czas, by życie ułożyć sobie na nowo. Postanowiła, że ukończy studia z architektury, potem uczyła się jeszcze urbanistyki i socjologii. Na emigracji parze urodziło się dwoje dzieci, Joanna i Krzysztof. Oboje później zostali architektami jak matka. Rodzina jeszcze przez lata mieszkała w Londynie. Jadwiga projektowała domy, pracowała dla London County Council, wreszcie razem z mężem otworzyła niewielką firmę, która produkowała lampy, kinkiety i meble. Wszystko własnego projektu.

O Polsce nigdy nie przestawała marzyć. Do rodzinnego kraju wróciła dopiero wtedy, gdy zmieniła się sytuacja polityczna. Był 1990 rok, gdy przyjechali do Warszawy. Już więcej jej nie opuściła. Chciała pielęgnować spuściznę po ojcu. Sulejówek nie był już tym samym miejscem, co w czasach jej dzieciństwa. Wywieziono stamtąd meble, sadzawkę zasypano. Razem z siostrą Wandą założyły więc Fundację Rodziny Józefa Piłsudskiego, by zadbać o dawny dom ojca. Kilka lat upłynęło, aż zdecydowano się w tym miejscu powołać Muzeum Józefa Piłsudskiego. Jadwiga za swoją powojenną działalność została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Jej mąż zmarł w 1992 roku, siostra w 2001 roku. Jadwiga odeszła 16 listopada 2014 roku. W Sulejówku mała Jagoda siedzi na ławce wpatrzona w ojca, tuż obok stoi Wandzia z lalką na rękach.

md/ WP Kobieta

Komentarze (58)