Jadźka remontuje mieszkanie
Pozwolić dwulatce myć okna to jakiś absurd. Wymyśliliśmy jej więc zajęcie alternatywne. Kiedy my polerowaliśmy okna, ona czyściła mokrą szmatką wszystkie drzwi w mieszkaniu. Nie mieliśmy jeszcze tak oddanego pracownika.
17.08.2009 15:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy mamy do zrobienia coś pilnego w domu, zwykle wyprowadzamy dzieci do dziadków lub cioć. Nasza rodzina nie ma gdzie zostawić dziecka aby nie przeszkadzało, trzeba znaleźć mu jakieś konstruktywne zajęcie. Najlepiej poprosić, aby robiło to co my, ale... na mniejszą skalę.
W naszym mieszkaniu jest wiele do zrobienia. Niestety mamy mało czasu, więc na prace u podstaw wykorzystujemy weekendy. Malowanie ścian, odnawianie starych mebli, drobne szlifowanie – na co dzień jest naprawdę co robić, a dziecka nie da się odstawiać na drugi tor aż tak często. Postanowiliśmy więc wciągnąć ją w wir remontowy. A właściwie to sama się wciągnęła...
Zaczęło się od drobnostki. Rosła w nas potrzeba umycia okien, przez które prawie nic nie było już widać. Sobota rano, więc wzięliśmy się za nie może nie z ochotą, ale mocno zmotywowani. Jadźka teoretycznie miała siedzieć i grzecznie bawić się swoim domkiem pełnym misiów, ale w chwili gdy zaczęliśmy wyciągać szmaty, moczyć je w wodzie z płynem i szorować szyby, Jadźka nie myślała już o niczym innym. Sprzątać!
Pozwolić dwulatce myć okna to jakiś absurd, wiadomo przecież, co może tego wyniknąć – nasza ogromna praca z pewnością poszłaby na marne w trzy sekundy. Wymyśliliśmy jej więc zajęcie alternatywne. Kiedy my polerowaliśmy okna, ona czyściła mokrą szmatką wszystkie drzwi w mieszkaniu. Nie mieliśmy jeszcze tak oddanego pracownika.
Po szybach przyszedł czas na poważniejsze kwestie. Malowanie ścian niosło ze sobą więcej niebezpieczeństw dla dwulatka, a jakoś trzeba było przeżyć to bez większych uszczerbków na naszym zdrowiu psychicznym i fizycznym. Daliśmy więc jej pędzelek, taki mały do farb plakatowych oraz czystą wodę. My malowaliśmy ściany, a ona te jeszcze nie pomalowane, brudne, przyozdabiała esami floresami z wody.
Jednak Jadźka zdaje sobie sprawę z tego, że ją troszkę lekceważymy. Że te jej zadania nie mają takiej wagi, jak te wykonywane przez nas. Dlatego pewnego wieczoru, kiedy Tatki nie było w domu i miałyśmy czas tylko dla siebie, żeby zrobić coś mamino-córkowego, postanowiłam razem z córką pomalować krzesło. Stary to mebel i zniszczony, ale mamy takich aż osiem - po babci Klarze, więc zamiast wyrzucać uparłam się je odnowić. Zaczęłyśmy z Jadźką od jednego. Podłoga zabezpieczona, farba przygotowana, pędzle też – mały dla niej, duży dla mnie.
Przez pierwsze minuty Jadźka dopytywała, czy aby na pewno może malować. Nie mogła biedaczka uwierzyć, że powierzyłam jej tak odpowiedzialne zadanie. Kiedy wreszcie uwierzyła, że dzieje się to naprawdę, wielka radość zalała jej serce. Na początku stale jej powtarzałam: Uważaj, Jadźku, tylko się nie pobrudź. Iga nie tylko pamiętała, żeby nie dotykać pomalowanego krzesła, ale kazała uważać mamie. Kiedy skończyłyśmy, duma rozpierała nasze serca. To pierwsze nasze wspólne dzieło! Musiałam wprowadzić wprawdzie kilka poprawek, ale naprawdę nie było ich wiele.
Jadźka rozpowiadała o tym naszym wspólnym działaniu wszem i wobec: dziadkom, znajomym i dzieciom w piaskownicy. Krzesło wyszło naprawdę ładne i odświeżone, a ja postanowiłam, że Jadźce przyda się wspólna praca i będziemy to robić zdecydowanie częściej. Uczy przecież samodzielności, odpowiedzialności, pracowitości w końcu. Gdyby moi rodzice częściej zapraszali mnie do poważnych robót domowych, może byłabym teraz mniej leniwa?
Pamiętam, że moja mama zawsze wolała pozmywać lub odkurzyć sama, bo „lepiej to zrobi”. Miałam jej to lekko za złe, bo nie pozwalała mi próbować rzeczy, które wydawały mi się bardzo interesujące. Oczywiście, że wykona je lepiej niż pięciolatka, a nawet dziesięciolatka. Tylko czy to aż takie ważne? Jadźka po malowaniu krzesła może przecież pójść o wiele dalej. Jutro wymienimy razem z Tatkiem instalację elektryczną, a pojutrze wyremontujemy całą łazienkę. Robotnicy teraz nie są tani, niech się Jadźka uczy jak być samowystarczalną!