Jak odczytywać dwuznaczne sytuacje?
„Kilka miesięcy temu jechałem do Krakowa. Wczesna godzina, środek tygodnia, mało ludzi. Do mojego przedziału wsiadła młoda dziewczyna, zaczęliśmy rozmawiać. Po godzinie obydwoje poczuliśmy, że jednak fajnie byłoby się zdrzemnąć, więc zamknęliśmy drzwi, po czym ona wstała, gwałtownie szarpnęła zasłonkami i powiedziała: No, a teraz zrobimy sobie noc…”
23.12.2011 | aktual.: 27.12.2011 11:30
„Kilka miesięcy temu jechałem do Krakowa. Wczesna godzina, środek tygodnia, mało ludzi. Do mojego przedziału wsiadła młoda dziewczyna, zaczęliśmy rozmawiać. Po godzinie obydwoje poczuliśmy, że jednak fajnie byłoby się zdrzemnąć, więc zamknęliśmy drzwi, po czym ona wstała, gwałtownie szarpnęła zasłonkami i powiedziała: No, a teraz zrobimy sobie noc…” – opowiada 27-letni Łukasz i zastanawia się, czy oby nie zrobił źle, że nie wykorzystał tej sytuacji.
Czasem dostajesz smsa i nie wiesz jak go zrozumieć, innym razem ktoś rzuca dwuznaczną propozycję przy bezpośrednim kontakcie. Jednych znasz dobrze, innych mniej. Jak zachować się w sytuacji, gdy nie do końca znamy intencje drugiej osoby? Zapytać wprost. Ale to nie jest takie łatwe…
Słowo pisane wprowadza zamęt
Sms, email, rozmowa na czacie – napisać jest dużo łatwiej niż powiedzieć. Tak bardzo przywykliśmy do tego rodzaju komunikacji, że coraz mniej czasu mamy na to, by spotkać się z kimś i porozmawiać w cztery oczy. Kiedyś przez pocztę elektroniczną załatwialiśmy wyłącznie zawodowe sprawy, dziś potrafimy tak flirtować, rozmawiać o związku czy kończyć znajomość. Problem w tym, że kiedy piszemy, nie słyszymy głosu, tonu wypowiedzi i tym samym umyka nam spora część komunikatu. A w takim wypadku łatwo o nieporozumienie.
„Nie lubię rozmawiać o ważnych rzeczach przez smsy. Są zbyt krótkie, trzeba wszystko wyrazić jak najprościej, a przez to często możemy coś źle opisać” – mówi 24-letni Tomek, który od niedawna stara się przez smsy załatwiać tylko proste sprawy, takie jak ustalenie godziny spotkania, itp. „Jestem bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, dlatego kiedy chciałem powiedzieć coś, czego się obawiałem, zwykle pisałem to w wiadomościach. Nie chciałem nawet dzwonić, więc co dopiero mówić o spotkaniu” – opowiada.
„Któregoś dnia nie mogłem się pojawić w umówionym miejscu. Zamiast zadzwonić i wyjaśnić o co chodzi, zwlekałem do ostatniej chwili, łudząc się, że może jej coś wypadnie. Kiedy w ostatniej chwili skleciłem kilka zdań, wyszło coś tak słabego, że przestała się do mnie odzywać” – wspomina Tomek. Po kilku dniach dziewczyna odpisała i powiedziała, że nie chce mieć z nim wspólnego. Poprosiła, żeby przeczytał to, co napisał, i sam odpowiedział sobie na pytanie „dlaczego?”. Zrobił, jak kazała. „Byłem w szoku. Czasem w pośpiechu używamy tak niefortunnych sformułowań, że szkoda gadać. Wysłałem taką wiadomość, że sam sobie też bym nie wybaczył” – opowiada.
POLECAMY:
Robi się intymnie
On i ona zostają sam na sam. Nie znają się, nie muszą rozmawiać. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wyjątkowo mała przestrzeń…
„Dla mnie zabawna jest sytuacja w saunie koedukacyjnej. Czasem ludzie są owinięci ręcznikami, a czasem nie. Kiedy jest kilka osób w pomieszczeniu, nie ma problemu. Nie czuję się niekomfortowo nawet w takiej sytuacji, kiedy jestem w towarzystwie osób, które nawzajem się znają. Gorzej, kiedy jestem sam na sam z jakimś obcym facetem” – śmieje się Monika.
„Kilka razy doszło do takiej sytuacji i zauważyłam, że jest to dość dziwne zarówno dla mnie jak i dla drugiej strony. Niezręczna cisza, w której będziemy przebywać przez najbliższe piętnaście minut, czasem jest dla mnie nie do zniesienia. Zaczynam rozmawiać. Zwykle rzucam coś banalnego na temat temperatury w saunie czy tego, jak dużo ludzi jest w klubie danego dnia i albo rozmowa toczy się dalej, albo zakończy na kilku zdaniach” – mówi Monika.
Niestety kilka razy miała z tego powodu nieprzyjemności. „Dwukrotnie moja zaczepka została potraktowana jako zachęta do flirtu czy coś w tym rodzaju i zaraz po tematach związanych z klubem panowie zaczęli schodzić najpierw na sprawy związkowe, a potem seksualne. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym. Teraz rzadko się odzywam, bo chcę uniknąć potencjalnych kłopotów” – wyjaśnia. Zatem nie tylko to, co mówimy może być dwuznaczne, ale także miejsce, a jakim to wypowiadamy.
„Pracuję w bardzo dużym wydawnictwie, które znajduje się na ostatnim piętrze wysokiego biurowca. Codziennie, gdy wjeżdżam na górę, mijam się z różnymi osobami. Niektóre już rozpoznaje, innych nie. Jestem osobą dość kontaktową i jak mam dobry dzień, nawiązuję rozmowę. Przez kilka lat mieszkałam w Londynie i tam to było na porządku dziennym” – opowiada 32-letnia Lucyna.
POLECAMY:
„Myślałam, że tutaj będzie podobnie i faktycznie w Polsce sporo się zmieniło pod tym kątem, jednak wciąż jesteśmy bardzo spięci i takie rozmowy w małych pomieszczeniach są dla nas czymś bardzo krępującym. Pamiętam, jak kiedyś koleżanka zapytała mnie, czy ja zawsze tak flirtuję z facetami w windach. Do głowy by mi nie przyszło, że ktoś może to w ten sposób odebrać. Sama mam męża i nie w głowie mi romanse w biurze” – śmieje się Lucyna.
Najtrudniej bywa w przyjaźni…
Kiedy nie wiemy, jak odczytać sygnały wysyłane przez ludzi, których nie znamy, to pół biedy. W końcu nawet jeśli źle je zinterpretujemy, nic takiego się nie wydarzy. Najwyżej będziemy mieć nauczkę na przyszłość. Gorzej, gdy podobna sytuacja będzie miała miejsce z kimś dla nas bliskim.
„Niestety z własnego doświadczenia wiem, że trzeba być bardzo ostrożnym w kontaktach damsko-męskich. Wydaje ci się, że z kimś się bardzo przyjaźnisz. Mówisz dużo o sobie, radzisz się w ważnych życiowych kwestiach, opowiadasz o problemach. Często wyskakujesz z propozycją wyjścia na kawę czy na drinka. Nigdy nie odbierasz tego w kategoriach randki, bo to przecież najlepszy kumpel. Tylko czy ta druga strona też tak myśli?” – 28-letnia Basia na własnej skórze przekonała się o tym, że w przyjaźni damsko-męskiej jest bardzo cienka granica. „Tutaj jest naprawdę łatwo o dwuznaczność. Czasem rzuca się cos w formie żartu, ale nigdy do końca nie wiesz, jak druga strona to odczyta. Niestety sama straciłam w ten sposób trzech kolegów. To było na przestrzeni kilku lat i każda z tych sytuacji wyglądała zupełnie inaczej. Jednak jedna rzecz była wspólna: wszyscy odbierali to jako coś więcej niż zwykłą znajomość, a później mieli do mnie pretensje. Mówili, że to ja wysyłałam takie sygnały, jakbym była zainteresowana
przeniesieniem relacji na inny tor” – opowiada Basia.
Michał miał podobnie. Niestety to on sam zakochał się w swojej przyjaciółce. „Magda jest atrakcyjną kobietą i od początku mi się podobała, jednak zawsze albo ona się z kimś spotykała albo ja i kończyło się na bliskiej znajomości. Kiedy zerwała z ostatnim facetem, już od dłuższego czasu byłem sam. Zaczęliśmy się więcej spotykać. Widziałem, że dobrze się czuje w moim towarzystwie, potrafiliśmy przesiedzieć razem cały dzień. Zapraszała mnie na koncerty, drinki, zabierała na imprezy do znajomych. Byłem pewien, że potrzebuje trochę czasu, ale że jest mną zainteresowana. Czekałem cierpliwie i przeżyłem szok, kiedy mi oznajmiła, że już się czuje lepiej i zakochała się na nowo w jakimś facecie. Miałem do niej ogromny żal, poczułem się wykorzystany, zerwałem kontakt. Minęło trochę czasu i jak teraz trzeźwym okiem na to patrzę, to nie miałem prawa tak się zachować. To ja dorobiłem sobie do tego historię. Magda po prostu mnie lubiła” – opowiada.
Dlatego zanim następnym razem będziesz wysyłać komuś ważnego smsa, przeczytaj go kilka razy. Zanim zaczepkę w poczekalni potraktujesz jako flirt, zastanów się i wybadaj sytuację, bo każdy człowiek jest inny i na różne sposoby może odbierać te same zachowania…
(asz/sr)