Jak przetrwać od szóstej do ósmej?

Nasz skowronek budzi się rano, przychodzi z kołdrą i pluszakami do naszego małżeńskiego łoża i żąda zainteresowania. A my staramy się przy minimalnym wysiłku, czyli bez otwierania obojga oczu, jak najdłużej powstrzymać ją od rozpoczęcia nowego dnia.

Jak przetrwać od szóstej do ósmej?

Jesteśmy z Tatką prawdziwymi, niereformowalnymi leniami. Obydwoje kochamy spać i się dosypiać. Od kiedy mamy Jadźkę, jest to prawie niewykonalne. Nasz skowronek budzi się rano, przychodzi z kołdrą i dziewięcioma pluszakami do naszego małżeńskiego łoża i żąda zainteresowania. A my staramy się przy minimalnym wysiłku, czyli bez otwierania obojga oczu, jak najdłużej powstrzymać ją od rozpoczęcia nowego dnia. Różnymi sposobami.

Przy łóżku mamy przygotowane akcesoria. Na początek wyciągamy broń w postaci książek. Zajmie to ją na jakieś pięć minut. W czasie, kiedy Jadźka „cita” o przygodach Kubusia Puchatka i ogląda album ze zwierzętami, my funkcjonujemy na granicy snu i jawy. Rejestrujemy jej okrzyki zachwytu i powtarzające się co jakiś czas skakanie po naszych grzbietach, ale nasze umysły jeszcze się nie obudziły.

Kiedy wiercenie córki nie pozwala nam już zatopić się ponownie w śniony sen, potrzebny jest kolejny bodziec. Może nim być lekka przekąska (głód powoli zbliża się do jej żołądka) lub inna atrakcja, zajmująca ją manualnie. Po przekąskę trzeba jednak powlec się do kuchni, co nie jest przez nas mile widziane. Zamiast jogurtu albo płatków śniadaniowych bez mleka można użyć jako przynęty jakiegoś pudełka, do którego można wkładać i z którego można wyjmować różne interesujące przedmioty. Działa zawsze, ale zdecydowanie za krótko. Najdłużej i bez awarii działa najcięższe działo – Krecik. Wyciągamy go w sytuacjach krytycznych, kiedy obydwoje pracowaliśmy do późna i wczesne wstanie z łóżka jest naprawdę niewykonalne. Czasem sięgamy po Krecika także w weekendy. Nie wyspać się w weekendy – toż to prawdziwa niesprawiedliwość dziejowa!

Nawet najciekawsze czeskie historię w końcu się znudzą. Jadźka postanawia więc „olać” leniwych rodziców i wkroczyć sama na pole eksploracji. Wychodzi obrażona z łóżka i idzie broić po domu. Wzdychamy ciężko, bo doskonale wiemy, że żarty się skończyły. Jeśli szybko nie wygrzebiemy tyłków z pościeli, Jadźka może zrobić wiele niedobrego: jeść masło łyżeczką stołową, przelewać wodę z dzbanka do kubka, wylewając połowę na podłogę, wpaść na pomysł podlewania kwiatków, wpaść na pomysł własnoręcznego umycia dłoni i spaść ze stołka.

Wiemy, bo wszystko to już przerobiliśmy. I nie chcemy, żeby się powtórzyło. Wstajemy więc powoli. Jadźka widzi nasze umęczone ciała w pionie i wydaje z siebie okrzyk triumfu. Już niesie mi kapcie i każe natychmiast zakładać. Potem leci lista życzeń: „Kakako! Jajo! Dźiem!”. Idziemy więc serwować śniadanie, zaczynając od kawy dla Matki i Tatki. Bo obudzony rodzic, to szczęśliwe dziecko.

Patrzymy na zegar. Ufff. Udało się jakoś przetrwać do ósmej. Nie jest źle, za oknem już nawet jasno. Po kawie wszystko robi się jakby bardziej wyraźnie i wesołe. Jemy razem śniadanie, śmiejąc się przy tym z Jadźki – kierowniczki wycieczki. Ci, co zarzucają innym, że rządzi nimi dziecko, muszą mieć dzieci aniołki, które robią wszystko z fałszywym uśmieszkiem na ustach: „Tak, mamo. Nie, mamo.” A w głowie już rodzi się myśl, jakby to swoich rodziców niecnie oszukać… Dzieci nie są aniołkami. Ale można starać się je z nich zrobić. Tu ulepszyć, tam ulepszyć, tu wytłumaczyć. I z wrzeszczącego diabełka można mieć w domu anielskie stworzenie. Przez jakiś kilka minut. Nie bądźmy jednak pazerni.

My mamy dziecko – Jadźkę i godzimy się na jej terror. Jeśli terrorem można nazwać dążenie dziecka do spełniania jego potrzeb. To nie jest tak, że kilkuletnie dziecko chce nam wywiercić dziurę w głowie specjalnie. Jej eksplorowanie świata wiąże się też z badaniem granic, wytyczaniem relacji między nią, a nami.

Na dzień dzisiejszy, że tak rzeknę tautologicznie, relacje między nami a córką nie są najlepsze. Ponieważ Jadźka budzi się z poranka na poranek coraz wcześniej, problem rośnie w zastraszającym tempie. Może pora zrezygnować ze spania w dzień, ale w tym wypadku mamy 100 proc. gwarancji, że padnie jak długa o siedemnastej. I tyle. Może trzeba więc wrócić do dyżurów. Dzisiaj wstaję ja, jutro Tatka. Tylko jak to drugie ma spać, kiedy Jadźka bierze swój drewniany wózek na kółkach i od szóstej biega po wszystkich pokojach z okrzykiem triumfu na ustach?

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (18)