Jak uwolnić się od toksycznych relacji?
Wiele dziś mówi się o toksyczności, cierpieniu i bólu. Ludzie wręcz boją się zakochać, by nie doznać od partnera krzywdy lub samemu kogoś nie urazić. Jak sobie z tym poradzić oraz jak sprawdzić, czy nie związaliśmy się z osobami o zaburzonej osobowości, rozmawiam z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem, wybitnym polskim seksuologiem i psychoterapeutą.
Justyna Kozubska-Malec: Na to, czy chcemy poślubić naszego partnera, składa się wiele czynników. Prócz uczucia, jakim obdarzamy drugą połówkę, i zaufania duże znaczenie ma też to, jak układa nam się w sypialni. Poznajemy się i sprawdzamy, aż w końcu decydujemy się na bycie razem. I nagle pojawiają się toksyczne relacje. Dlaczego?
Lew Starowicz: Toksyczność oznacza, że coś dzieje się niewłaściwie, źle. Toksyczne relacje mogą pojawić się w małżeństwie, ale i w związku partnerskim też je zauważamy. Nie ma znaczenia, w jakim stopniu zażyłości żyjemy. Dla mnie „toksyczny” oznacza coś, co prowadzi do cierpienia. Jest jego źródłem. Toksyczny może być seks, ale i rodzice mogą być też tacy. Chodzi mi o to, że przez ich zachowanie czy wpływ dziecko cierpi. Wspólnym mianownikiem toksyczności jest też ból psychiczny, jaki przeżywamy.
Wydawać by się mogło, że częściej toksyczne relacje pojawią się w małżeństwie, bo łączą nas nie tylko uczucia, lecz także cywilne i prawne zobowiązania.
Świat nie jest czarno-biały. Żyjemy w szarościach. Znam ludzi, którzy bytują praktycznie w bigamii i mają drugą rodzinę. Są to zwykle osoby uzależnione od posiadania partnera czy seksu właśnie. Częściej kobiety świadczą usługi seksualne tylko po to, by to swoje uzależnienie zaspokoić i utrzymać przy sobie partnera. Najbardziej żal mi kochanek, które cierpią z tego powodu, że ich ukochany ma rodzinę. Ona wie, że jest na dalszym planie i raczej się to nie zmieni. Jednak jest przywiązana do mężczyzny i mimo że jest to relacja toksyczna, tkwi w niej, bardzo cierpiąc.
Smutne. Czy to bardziej toksyczność wynikająca z „głodu” seksu, czy też uzależnienie od relacji?
Od relacji. Ona cierpi dlatego, że nie może być z nim stale, a z drugiej strony kocha się z nim, by go utrzymać przy sobie. Uzależnienie od seksu to zupełnie inny temat. Choć i takie znam przypadki. Mam teraz pacjentkę, która ma fantastyczne doznania w łóżku z kochankiem, bo nie dostaje ich od męża. Jest uzależniona od seksu, a to, że jest bardzo atrakcyjna, sprawia, że ten mężczyzna traktuje ją tylko do seksu. Nie ma względem niej żadnych innych uczuć.
Dlaczego mimo toksycznych relacji tkwimy w takich związkach. Co nas w nich trzyma?
Jedną z przyczyn może być lęk przed samotnością. Lepsze takie życie niż puste, bez nikogo przy boku. Wielu z nas boi się samotności, nie chcemy być sami. Dlatego potrafimy wiele znieść. Istnieją takie zależności, które dominują nad tym, co jest dla nas dobre.
Trudno mi uwierzyć, że nie istnieją w nas pewne predyspozycje, które przyciągają toksyczne sytuacje czy ludzi. Zgodzi się Pan Profesor ze mną?
I pewnie niejednokrotnie łączą się z osobami, które mogą mieć na nich destrukcyjny wpływ. Nieistotne, kim jest ta osoba, grunt, że przy niej trwa.
Taką grupę społeczną o zaburzonej osobowości nazywamy psychopatami. Jednak nie chodzi mi o osoby, które z łomem atakują nasz dom czy grożą nożem, bo to jest stereotyp psychopaty. Tacy ludzie są po prostu gangsterami, a z psychopatią często mają mało wspólnego. Psychopaci lub psychopatki to bardzo specyficzna grupa, która obejmuje prawie trzy procent naszego społeczeństwa. To są świetni manipulatorzy i drapieżcy. Osoby do niej należące są powabne i szalenie inteligentne, przez co niestety stwarzają nam piekło na ziemi. Przez to, że są bardzo urokliwe, uwodzicielskie, szarmanckie, łatwo wpaść w ich sieć, a jak się już wpadnie, to koniec.
I tak tworzy się toksyczny związek, z którego bardzo trudno się wydostać. Czy są jakieś rady, które mogą nas uchronić przed tymi sidłami?
Jest sporo literatury popularnej, która mówi o psychopatach i sposobie ich działania. Bardzo trudno ich odróżnić od normalnych ludzi, bo – jak wspomniałem – oni są świetnymi manipulatorami i uwodzicielami. Potrafią tak omotać osobę, że nim się zapali nam czerwona lampka, już będziemy po uszy tkwić w związku.
Jak zatem się z takiego układu wyplątać?
Samemu bardzo trudno zerwać znajomość z psychopatą. Jeśli jednak zgłosimy się do psychoterapeuty, to jest nadzieja, że wspólnymi siłami uda nam się z takiego związku wyzwolić. Często, zaczynając terapię par, okazuje się, że mamy do czynienia właśnie z takim toksycznym układem. Terapia par to nie tylko cementowanie związków, ale też możliwość uwolnienia się z toksycznego związku, który ma charakter niszczycielski.
Okropnie to brzmi. Jak jednak reaguje partner, gdy się dowiaduje, że jest psychopatą? To przecież musi być dla niego szok, zwłaszcza jeśli żadną miarą nie przypuszczał, że może być częścią tej grupy społecznej?
Osoby psychopatyczne nie czują, że są patologiczne. Mają zwykle bardzo dobre mniemanie o sobie. Jest w nich dużo narcyzmu. Poza tym doskonale wykształciły mechanizmy obronne, które chronią ich wizerunek. Gdy osoba taka dowiaduje się o swoich skłonnościach, zazwyczaj z niezwykłym trudem przyjmuje do wiadomości, że ma zaburzoną osobowość. Częściej będzie twierdzić, że to terapeuta jest w błędzie, wypierać takie myśli i iść w zaparte.
Często słyszy Pan taką wymówkę: „No gdzie tam, ja psychopatą?”.
Jako biegły sądowy mam obowiązek postawić diagnozę. Gdy stawiam ją wobec osoby sądzonej, u której diagnozuję zaburzoną osobowość, często słyszę, że się mylę. Przyznanie się do zaburzeń to cnota, która nieczęsto występuje w naszym społeczeństwie.
Kto jest bardziej predysponowany do bycia zaburzonym, kobiety czy mężczyźni?
Czy to wynika na przykład z tego, że w dzieciństwie oglądali świerszczyki, później po kryjomu filmy pornograficzne, czy grali w brutalne, przesycone seksem gry komputerowe?
No dobrze, a jak to jest z godzeniem się po kłótni. Często po ostrej dyskusji godzimy się w łóżku. Czy taki seks „przeprosinowy” może rodzić toksyczne relacje?
Czyli Pan rozumie toksyczny związek, a zarazem toksyczny seks, jako połączenie się z partnerem psychopatycznym, gdy z tego wynikają później złe relacje, tak?
Bardzo często tak. Są jeszcze inne zaburzenia, jak osobowość z pogranicza (z ang. borderline), na którą cierpią osoby z problemami psychicznymi mieszczącymi się pomiędzy wahaniami psychotycznymi i depresyjnymi. Mimo że stan emocjonalny tych osób nieustannie się zmienia, to jednocześnie jest on stabilny; określa się to pojęciem stabilnej niestabilności. W sytuacje toksyczne wikłają się też osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków, seksu czy miłości.
Żyjąc w związku, nie otrzymując od partnerki dobrego seksu, mężczyzna może korzystać z usług na przykład dam do towarzystwa. Czy bywając w domach publicznych i biorąc udział w upojnych chwilach z prostytutką, można powiedzieć, że partner staje się toksyczny wobec swojej kobiety? Czy to jest niezależne?
To nie prostytutka jest przyczyną toksycznych zachowań, które potem mężczyzna może przelewać na partnerkę życiową, tylko on sam. Jeżeli mężczyzna lubi przemoc, to się wyżywa na prostytutce, ale to nie ona go tego uczy. Ona mu na to poniekąd pozwala, by zaspokoić jego potrzeby. Zostawmy jednak prostytutki w spokoju, bo one i tak mają już pod górkę. Takie zachowania agresywne wypływają z mężczyzny, a kobieta do towarzystwa jedynie mu na to przyzwala. Choć moim zdaniem nie powinna tego robić, bo krzywdzi przede wszystkim siebie.
Powiało trochę strachem.
Tak na pewno nie zakończymy tej rozmowy. Z mojego doświadczenia wiem, że ze wszystkiego można się wyrwać, jeśli tylko się tego chce. Z każdej toksycznej relacji można się oswobodzić, jeśli się kocha drugą osobę. Prawdziwa miłość jest w stanie wszystko uleczyć. Dlatego życzę wszystkim, by nie bali się kochać.
I z tym optymistycznym akcentem dziękuję za rozmowę
Wywiad ukazał się w magazynie "Wesele".