Jak żyje współczesna arystokracja?
Współcześni potomkowie starych polskich rodów przebojem wchodzą do showbiznesu. Nazwiska Czartoryskich, Lubomirskich, Potockich przewijają się w rubrykach towarzyskich i newsach ekonomicznych. Młodzi arystokraci żyją jak zwykli ludzie. Ci starsi, na imigracji, próbują stworzyć namiastkę dawnych czasów.
14.02.2013 | aktual.: 04.03.2013 14:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Współcześni potomkowie starych polskich rodów przebojem wchodzą do showbiznesu. Nazwiska Czartoryskich, Lubomirskich, Potockich przewijają się w rubrykach towarzyskich i newsach ekonomicznych. Młodzi arystokraci żyją jak zwykli ludzie. Ci starsi, na imigracji, próbują stworzyć namiastkę dawnych czasów.
Historie wojenne i powojenne arystokratycznych rodów obfitują w sploty dramatycznych wydarzeń. Wypędzani z ogromnych majątków, przez władze PRL uznawani za „wrogów ludu”, często oskarżani o szpiegostwo i zdradę, szykanowani i pozbawieni możliwości jakiejkolwiek poważnej kariery w nowym ładzie społecznym. Wielu z nich uciekło za granicę przed wyrokiem śmierci za działalność w AK. Inni próbowali ułożyć sobie życie w Polsce na nowych warunkach. Niektórzy próbowali ocalić cząstkę dawnych tradycji na obczyźnie…
Polska osada arystokracji
Rawdon. Małe, zamieszkane przez niewiele ponad 10 tys. mieszkańców miasteczko, położone 100 km od Montrealu. Malownicze krajobrazy, dwa sztuczne jeziora pomiędzy wzgórzami. Krajobraz podobny trochę do tego, co spotkać można na Podkarpaciu lub w okolicach Krakowa. Niektórzy uważają, że ma w sobie coś z obrazów Wyspiańskiego, Wyczółkowskiego, Fałata.
To tu, w miejscu niepozornym i przyjaznym, po latach tułaczki, dom znalazły rodziny polskiego ziemiaństwa i arystokracji: Tyszkiewiczów, Zamoyskich, Potockich, Radziwiłłów, Tarnowskich, Plater-Zyberk i wielu innych. Mieszka tu książę Seweryn Andrzej Światopełk-Czetwertyński z jednej z najstarszych w Europie rodzin, wywodzącej się z Wikingów z IX - X wieku i zarządzającej Rusią Kijowską (Rurykowicze).
Hrabia Wilhelm Siemiński-Lewicki i Róża Siemieńska-Lewicka z rodziny, w której wszyscy od wczesnego dzieciństwa jeździli konno, a potem utracili ogromne majątki, głównie wspaniałe stadniny i hodowle rasowych koni.
W Rawdon mieszka też Elgin Scott, podczas II wojny światowej walczący w polskim lotnictwie w Wielkiej Brytanii. Magdalena Skarżyńska to wnuczka słynnego malarza Józefa Mehoffera. Mieszkańcy Rawdon pielęgnują stare zwyczaje, wspomnienia i tradycje. Starają się prowadzić takie życie, jak w Polsce. Kanadyjskie miasteczko to fenomen. W obu Amerykach nie ma większego skupiska arystokracji.
Wojenne opowieści
Mieszkańcy Rawdon zostali sportretowani w filmie dokumentalnym „Raj utracony, raj odzyskany” autorstwa Lilianny Głąbczyńskiej-Komorowskiej. Przed kamerami powracają wspomnienia i obrazki z przeszłości.
Elżbieta hrabina Tyszkiewicz z domu hr. Plater-Zyberg z Pilicy: - Postanowiliśmy uciec i podczas nieustającego obstrzału udało nam się cudem złapać konia, którego ja i Róża zaprzęgłyśmy do malutkiej, dwukołowej bryczki. Wsiadła do niej nasza matka i kucharka Mięcia, załadowałyśmy trochę pakunków, przywiązałyśmy krowę i w ten sposób opuściłyśmy dom na zawsze. Nie zapomnę do końca życia widoku tej bryczki, pełnej tobołów, a wśród nich sterczący krzyż, rzeźbiony przez moją prababkę Skirmuntową. Nigdy już więcej mojego domu nie zobaczyłam.
Paweł Popiel z Czapli Małych wspomina wyjazd z majątku: - Stało się to w 1944 roku. Wyrzucali nas z domu dobrze znajomi ludzie, pracownicy majątku, którzy przystąpili do komunistów. Zabrali ze sobą całe wyposażenie pałacu - meble, obrazy, a my mogliśmy wziąć tylko trochę rzeczy na jeden wóz, na którym pojechałem ja, dwaj moi bracia i służąca. Udaliśmy się do mojej babki, do Krakowa. Matki nie było z nami, gdyż ukrywała się po lasach, ścigana przez UB za działalność w Armii Krajowej. Torturami próbowali zmusić mojego dziadka, Ludwika Popiela, do zdradzenia miejsca mamy kryjówki.
Stracone wartości
Arystokratyczne rody z dnia na dzień traciły ogromne majątki i należące do nich od pokoleń zabytki. Większość nie wróciła do prawowitych właścicieli. Pałacyki i dworki podupadły na skutek lat zaniedbań w PRL. Dziś wymagają ogromnych nakładów finansowych, a jakiekolwiek działania – mimo dobrych chęci potomków właścicieli - utrudnia często niejasna sytuacja prawna.
Rodzina Seweryna, księcia Czetwertyńskiego z Żołudka, była właścicielem Pałacyku w Warszawie, w Alejach Ujazdowskich na Trakcie Królewskim. Jako jeden z nielicznych przetrwał wojenną zawieruchę w nienaruszonym stanie. Stało się tak tylko dlatego, że Gestapo upatrzyło sobie pałacyk i przerobiło na swoją główną siedzibę.
- Po wojnie Amerykanie starali się o ten budynek, który należał do nas. Polska nie wiedziała, jak odebrać mojemu ojcu ten pałacyk. Aresztowanie mojego ojca było pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Stanów Zjednoczonych. Po dwóch latach wyszedł. W międzyczasie, ponieważ był aresztowany jako kryminalista, stracił pałacyk Róży. I Polska sprzedała pałacyk Amerykanom. To, co Amerykanie później zrobili z tym pałacykiem, to jest krzywda, jaka stała się Warszawie. To był naprawdę zabytek. Rozebrali go i wybudowali olbrzymi, nowoczesny, obrzydliwy budynek. Jak zabrano nam ten dom i ojciec bał się powrotu do więzienia, to zdecydował, że wyjeżdżamy do Kanady. Na co rząd Polski się zgodził pod jednym warunkiem, że podpisze mój ojciec, że nie będzie rościł żadnych praw do rzeczy, które posiada w Polsce, i że wyjedzie cała rodzina – opowiada książę Seweryn.
- Nie tylko bogactwa materialne miały dla arystokracji znaczenie – podkreśla Antoni hrabia Potocki z Olszy. - Tradycja, styl życia, dobieranie małżeństw, kwestia honoru, patriotyzm, to były inne wartości i zostały nam zabrane przez komunę polską i rosyjską. Co jest smutne, że my, starzy, powoli wymieramy, a młodzież nie zawsze interesuje się historią rodziny. Przez małżeństwa też się to nieraz zatraca i polscy arystokraci zostaną już tylko w książkach – dodaje hrabia.
Czarka Adama
Przedstawiciele szlacheckich rodów uciekając z swoich posiadłości często zostawali z jedną walizką w ręce, do której musieli zmieścić najważniejsze rzeczy. Co wybrać? Srebrną zastawę czy pamiątkowe fotografie? A może ciepłe ubranie?
Elgin Scott, wdowiec po hrabiance Marii Tarnowskiej z Malinia, wspomina zniszczenie salonu Ignacego Paderewskiego: - Szewc zebrał wszystkich byłych pracowników przed pałacem i powiedział: „arystokracja się skończyła” i rozdawał wszystkim majątek na kawałki. Później z salonu wyciągnięto meble Ludwika XV, będące niegdyś wyposażeniem salonu Paderewskiego, które moja teściowa kupiła od Paderewskiego, jak wyjeżdżał przed wojną do Stanów Zjednoczonych. To było jego pianino, biurko, meble, kanapy i wszystko zostało wrzucone do gnojówki.
Polscy mieszkańcy Rawdon posiadają w swoich prywatnych zbiorach cenne eksponaty. Na kanadyjskiej ziemi zachowały się: filiżanka króla Stanisława Augusta Poniatowskiego czy srebrna czarka, z której pijał herbatę Adam Mickiewicz. W ich opowieściach sporo jest nostalgii, tęsknoty, ale i dobrych wspomnień.
Seweryn książę Światopełk-Czetwertyński Żołudka: - Gdy wezwano mnie nagle do biura dyrektora, szedłem z przeczuciem, że mogą mnie zwolnić, gdyż niedawno odeszło kilku pracowników. Nieoczekiwanie dyrektor się spytał: „Czy to prawda, że jesteś księciem?” Przyznałem się, a on: - „Co ty tu robisz?”. Ja - „Myję butelki”. Był to dzień wypłaty, dyrektor poszukał mojego czeku, wyciągnął i z udaną furią go podarł. Pomyślałem, że to koniec. Ale on wziął drugi czek i napisał na nim sumę według stawki jednego dolara za godzinę! Było to o całe 10 centów na godzinę więcej niż dotychczas zarabiałem. Odetchnąłem z ulgą, myśląc, że czasami warto jest być księciem - śmieje się zażywny staruszek.
Joanna z Wolskich hrabina Potocka z Perepelnik wybudowała swój nowy dom w Rawdon na wzór polskich dworków.
- A dlaczego? Dlatego, że i ja i mój mąż urodziliśmy się w takich podobnych polskich dworach. Moja rodzina miała majątek Perepelniki, sto kilometrów na wschód od Lwowa. Tam się wychowałam i do 1939 roku to był mój raj na ziemi, który się skończył. Aż dopiero tutaj, z powrotem, mam swój raj od nowa. Całe moje tułacze życie tęskniłam do atmosfery, która panowała w moim rodzinnym domu. I wydaje mi się, że udało mi się to odtworzyć. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Czuję się tutaj, jak w raju.
Współczesne hrabianki
Młodsze pokolenie o szlacheckich korzeniach, mieszkające w Polsce, prowadzi zwyczajne życie. Owszem, wartości rodzinne, uprzejmość, odpowiedzialność społeczna, patriotyzm, dobre maniery, ogłada towarzyska, to część ich wychowania, ale współczesne księżniczki i hrabiowie nie mieszkają w pałacach pełnych służby. Większość pracuje, prowadzi firmy, sprząta, gotuje i wynosi śmieci. Srebrne łyżeczki i długie suknie wyjmowane są z szuflad i szaf od wielkiego dzwonu – z okazji rodzinnych zjazdów, ślubów i innych uroczystości.
Anna Czartoryska jest aktorką, Barbara Czartoryska - fotograką, Agnieszka Rey - asystentką zarządu. Znana książęca para: Dominika Kulczyk-Lubomirska i książę Jan Lubomirski-Lanckoroński nie mieszka w komnatach rodzinnego pałacu w Wiśniczu, tylko nowoczesnym apartamentowcu w stolicy. Ona prowadzi firmę doradczą i, jak wielu arystokratów, angażuje się w działalność charytatywną, on jest właścicielem firmy developerskiej.
Księżna Maria Sapieha prowadzi fundację Ex Animo, która pomaga dzieciom chorym na serce. Joanna Radziwiłł założyła fundację im. Jana Jerozolimskiego pomagającą dzieciom z ubogich rodzin.
Arystokracja to jedyna grupa, do której nie można awansować ze względu na stan konta i pozycję społeczną. Celebrytą czy politykiem może zostać każdy, hrabią trzeba się urodzić. Szlacheckie rody pojęcie mezaliansu traktują z dystansem. Choć małżeństwa często tworzą pary o znanych nazwiskach, nie wynika to o tyle ze snobizmu, co raczej z wielopokoleniowej tradycji utrzymywania bliskich kontaktów.
Rodziny Radziwiłłów czy Reyów są często wielodzietne, a liczba kuzynów, kuzynek i dalszych krewnych sięga kilkudziesięciu nazwisk. Krewni znają się od dziecka, często mieszkają po sąsiedzku, wspólnie jeżdżą na wakacje i spędzają wolny czas. Rodzinne zjazdy, pikniki, imprezy i spotkania skutecznie cementują rodzinne więzy.
Przepustką do świata elit jest zaproszenie na organizowany co dwa lata w czasie Weekendu Maltańskiego Bal Debiutantów. Szansę zaprezentowania się na salonach mają wtedy młodzi arystokraci – panny i kawalerowie zapraszani osobiście przez hrabinę Jolantę Mycielską, Damę Zakonu Maltańskiego. Wielki bal poprzedza trening tańca i dobrych manier, a debiutantki obowiązkowo występują w białych sukniach (i rodowej biżuterii). Uczestnicy, oprócz nazwiska, muszą także szczycić się nieposzlakowaną opinią. To jedna z niewielu imprez w Polsce, na którą nie można kupić biletu. Znana twarz i popularne nazwisko również nie mają tu nic do rzeczy.
Joanna Jałowiec
Wypowiedzi bohaterów pochodzą z filmu dokumentalnego „Raj utracony, raj odzyskany”.
Polecamy w najnowszym EKS Magazynie: * Piękna praca*