Jej córka zginęła w wypadku. Później spotkała kobietę, która otrzymała płuca nastolatki
18-letnia Kendall wracała tego dnia do domu samochodem. Na drodze doszło do wypadku, jej samochód wypadł z jezdni. Kendall z mnóstwem obrażeń trafiła do szpitala. Zapadła w śpiączkę. Pięć dni później zmarła. Rodzice zdecydowali przekazać jej organy do transplantacji. I wtedy w ich życiu pojawiła się Selwa.
07.09.2017 | aktual.: 07.09.2017 19:55
Kimber, mama Kendall, postanowiła razem z mężem, by przekazać do przeszczepów wątrobę, nerki, rogówki i płuca córki. Nie spodziewała się, że kilka miesięcy później pozna jednego z biorców.
Historia jak z filmu
Płuca 18-letniej Kendall uratowały życie Selwie Mitchell. 39-latka od dziecka choruje na mukowiscydozę. Lekarze nie dawali jej nawet szans, że dożyje 17. urodzin. Pojawiły się jednak różne formy leczenia, a dziewczyna była tak zdeterminowana, by walczyć o siebie, że nie tylko dożyła pełnoletności, ale ukończyła studia, rozkręciła biznes i założyła rodzinę. – Gdy ktoś mówi ci, że nie dane będzie ci żyć długo, walczysz o to jeszcze bardziej – mówi Selwa w rozmowie z "Daily Mail".
Jednak choroby nie dało się zatrzymać. Stan zdrowia dziewczyny zaczął się pogarszać. U pacjentów z mukowiscydozą wydolność płuc spada każdego roku o dwa procent. Pod koniec 2015 roku lekarze oceniali wydolność płuc Selwy na 22 proc. Niedługo później została wpisana na listę oczekujących na przeszczep.
– Pamiętam, jak leżałam w łóżku i słyszałam, jak dzieci rozpakowują świąteczne prezenty, a ja byłam taka słaba i nie mogłam nawet na chwilę się podnieść – wspomina. – Powiedziałam lekarzom, że już nie dam rady, że nie jestem w stanie walczyć z taką siłą jak dawniej.
Po kilku miesiącach Selwa otrzymała informację, że znalazł się dla niej dawca. Wtedy jeszcze nie wiedziała, kim była ta osoba. Po ośmiogodzinnej operacji zaczął się dla niej długi czas rekonwalescencji. Z 22 proc. wydolność płuc 39-latki wzrosła do 96. Dostała nowe życie. Wiedziała, że będzie musiała za nie jakoś podziękować.
Bo mogła kogoś uratować
Jednak żeby poznać informacje o dawcy, Selwa musiała poczekać obowiązkowe 6 miesięcy. Po tym czasie otrzymała kontakt do Kimber, mamy Kendall. 50-latka w rozmowie z "Daily Mail" przyznaje, że decyzja o oddaniu organów córki do przeszczepów nie była trudna. Wiedziała, że takie byłoby życzenie Kendall. – Zgodziłam się, by pobrano jej serce, płuca, wątrobę, nerki, a nawet jej rogówki. Wiedziałam, że ja ją już straciłam, ale może jeszcze uratować wielu ludzi – mówi kobieta.
Selwa i Kimber pisały do siebie maile przez kilka tygodni. Selwa dowiedziała się więc, że 18-letnia Kendall miała starszą siostrę Cameron. W końcu po jakimś czasie ustaliły datę spotkania. Nagranie z tego wydarzenia Selwa opublikowała na swoim profilu na Instagramie.
– To ludzie, którzy dali mi nowe życie – przyznaje bez wahania 39-latka. – Najpierw razem się śmialiśmy, potem płakaliśmy i tak w kółko – wspomina Mitchell.
A jak to spotkanie zapamiętała Kimber? – Już gdy jechałam tam, byłam kłębkiem nerwów. Zobaczyłam ją i od razu się rozpłakałam. To było surrealistyczne, bo przecież miała w swoim ciele kawałek DNA mojej córki. Dzisiaj Selwa jest częścią naszej rodziny. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi na długie lata – opowiada.
Obie podkreślają, jak ważne jest rozmawianie ze swoimi bliskimi o byciu potencjalnym dawcą organów. – To temat tabu. Nikt nie chce rozmawiać o śmierci, ale to ważne. Tak wiele osób można uratować, ale nie dzieje się tak, bo nie ustalamy tych spraw z bliskimi. Kimber była bardzo dzielna. Straciła dziecko, a mimo to była tak kochająca względem mnie. Zaakceptowała mnie. Chciałabym, żeby choć cząstka ich kochanej Kendall mogła być przy nich – mówi Selwa.
Rok temu CBOS przeprowadził badanie, z którego wynika, że 80 proc. dorosłych Polaków zgadza się, by po śmierci pobrano im narządy do przeszczepów. Co dziewiąty (11 proc.) jest temu przeciwny. Jednak 75 proc. nie rozmawiało z bliskimi na ten temat.