Jej mąż zmarł osiem miesięcy po ślubie. "Nie unikajmy żałoby. Ona nie gryzie"

- Ciało mojego męża zobaczyłam dopiero po trzech dniach. Nawet wtedy nie mogłam uwierzyć w to, co się stało - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Wiktoria Kubiak. Dziś swoimi filmikami na TikToku daje nadzieję innym.

Wiktoria Kubiak opowiedziała o radzeniu sobie z żałobąWiktoria Kubiak opowiedziała o radzeniu sobie z żałobą
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Paulina Żmudzińska

Jej mąż zmarł zaledwie osiem miesięcy po ślubie. Wiktoria Kubiak została z bólem, który trudno opisać słowami. Choć myślała, że tego nie przeżyje, znalazła sposób, by każdego dnia sobie z nim radzić.

Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jak żyć, kiedy życie się zatrzymało?

Wiktoria Kubiak: Jeszcze nie wiem, ale próbuję się tego dowiedzieć. Chyba nie ma uniwersalnego sposobu dla każdego. Na social mediach pokazuję po prostu swoją drogę. Mojego męża już nie ma i nie ma też naszego wspólnego życia. Teraz ta codzienność wygląda zupełnie inaczej.

Czy możesz opowiedzieć o swoim mężu – kim był dla ciebie, co w nim najbardziej kochałaś?

Mój mąż był niesamowicie ciepłą, wrażliwą i kochającą osobą. Był bardzo ciekawy świata. Ja mu opowiadałam o sztuce, a on mi o kosmosie i o fizyce, na czym kompletnie się nie znałam. Wiele razy zastanawialiśmy się wspólnie nad tym, co jest po życiu. Uwielbiałam z nim spacerować. Rozmawialiśmy wtedy o wszystkim. Był moją największą miłością, przyjacielem i wsparciem.


Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Był negocjatorem policyjnym. "Jak o tym opowiadam, zaczynam płakać"

Jak wyglądały pierwsze dni, tygodnie po jego odejściu?

To był koszmar. Nawet kiedy zobaczyłam ciało mojego męża, nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Chce się wtedy krzyczeć na cały świat i wszystkich wokół, co zresztą robiłam. Te dni najchętniej spędziłabym, bijąc pięścią w poduszkę i we wszystko, co tylko się da. To jest też czas, w którym trzeba planować i organizować pogrzeb. Chciałam wszystkim zająć się sama. Uważałam, że to jest też ostatnia rzecz, którą zrobię w swoim życiu, bo byłam pewna, że nie dam rady tego przeżyć.

Niestety niewiele mówi się o tym, czym należy wówczas się zająć, a tych rzeczy jest naprawdę sporo. Najłatwiej przyszło mi napisanie mowy. Ciężki był wybór muzyki. Jeden utwór był dla nas szczególny, bo to właśnie on grał, gdy szłam do ołtarza podczas naszego ślubu.

Trzeba też wszystkich poinformować. Pomagała mi w tym rodzina, ale były też osoby, do których musiałam zadzwonić osobiście. To kolejne ciężkie doświadczenie, z którym należy sobie poradzić. Na ceremonii byłam zła na Matiego za to, że umarł, przez co nawrzucałam mu na jego własnym pogrzebie. To jest coś, czego dziś bardzo żałuję.

Pamiętasz moment, w którym pierwszy raz się uśmiechnęłaś po jego odejściu?

Półtora miesiąca po śmierci mojego męża wyjechałyśmy razem z moją przyjaciółką na weekend do Aten. To był pierwszy raz, gdy wyszłam z domu po pogrzebie. Chociaż na początku chciałam wszystko odwołać, pomyślałam, że jadąc z nią, podziękuję jej za wszystko, co dla mnie zrobiła.

Gdy tylko dowiedziała się o śmierci mojego męża, od razu przyleciała do mnie, przerywając swój urlop. Była przy mnie cały czas. Pamiętam, że snując się za moją przyjaciółką i zwiedzając piękne zabytki, myślałam sobie, że to wszystko jest niesprawiedliwe. Któregoś dnia Inga pływała w morzu, to był taki beztroski widok, i właśnie wtedy pozwoliłam sobie na ten uśmiech.

Kiedy zrozumiałaś, że twój mąż chciałby, żebyś znów była radosna i żyła pełnią życia?

Wcześniej wydawało mi się, że mam tylko dwa wyjścia: umrzeć albo żyć w cierpieniu. Dopiero na przełomie grudnia oraz stycznia, czyli ok. 7-8 miesięcy po śmierci mojego męża, uświadomiłam sobie, że mam jeszcze trzecią opcję. Pomyślałam, że teraz mam "gratisowe" życie. Przecież też mogłam być w tym samochodzie razem z Matim i dziś by mnie tu nie było.

Skoro więc to życie jest "za darmo", mogę robić to, co chcę. To była bardzo wyzwalająca myśl. Wtedy przestałam się też bać opinii innych, stałam się odważniejsza i zaczęłam tworzyć w internecie. Znalazłam sposób, dzięki któremu nie czułam się już tak bardzo samotna. Zaczęłam również rozmawiać z osobami, które miały podobne doświadczenia. Po prostu się na to wszystko odważyłam.

Naprawdę rozważałaś najgorsze?

W pierwszych tygodniach to było dla mnie oczywiste. Zastanawiałam się tylko, kiedy mam to zrobić. Najpierw musiałam przecież pochować męża. Zaczęłam brać też leki, które wzmagały te myśli. Moi rodzice o tym wiedzieli. Pamiętam, że był taki wieczór, kiedy poszłam do mamy i powiedziałam jej, żeby mnie trzymała, bo inaczej się zabiję.

Patrzyłam na każdy przedmiot jak na rzecz, którą potencjalnie mogę odebrać sobie życie. Bałam się noży, bo gdy coś kroiłam, zastanawiałam się, czy jest wystarczająco ostry, żebym mogła zrobić sobie nim krzywdę. Prowadząc samochód, myślałam o tym, co zrobię, gdy zobaczę jadącą z naprzeciwka ciężarówkę, czy ten odruch będzie tak silny, że po prostu w nią wjadę.

Było wiele takich sytuacji, w których po prostu musiałam stanąć na poboczu, by się uspokoić. Bałam się tego, że pomnożę cierpienie na tym świecie, bo rozumiałam już, z jak niewyobrażalnym bólem wiąże się żałoba. Gdybym to zrobiła, zniszczyłabym moim rodzicom życie. Postanowiłam więc ochronić ich przed tym, co sama przeżyłam.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Odc. 1 Jak zostałam żoną

Z kim łatwiej było ci rozmawiać o stracie męża - z obcymi ludźmi czy właśnie bliskimi?

Zauważyłam, że cały czas wałkuję z bliskimi te same tematy, przez co w pewnym momencie sądziłam, że już nikt nie ma siły dłużej mnie słuchać. Oni przecież też znali mojego męża, więc każde z nich również musiało zmierzyć się z własną żałobą. Uznałam, że już nie mogę więcej ich zarzucać swoimi myślami, dlatego wrzuciłam je do internetu. Chciałam się po prostu komuś wygadać.

Jak zareagowali twoi bliscy na ten sposób przeżywania żałoby? Czy wszyscy to rozumieli?

Jak tylko zauważyłam, że mama wyświetliła mój profil na TikToku, od razu ją zablokowałam (śmiech). Nie spodziewałam się, że te filmiki dotrą aż do tylu osób. Sądziłam, że to będzie mój mały sekret, takie drugie życie. Napisało do mnie wielu znajomych, którzy wcześniej bali się to zrobić, bo nie wiedzieli, jak mają się zachować i co mi powiedzieć. Nie unikajmy żałoby. Ona nie gryzie.

Wiele osób nie wie, jak rozmawiać z kimś, kto właśnie kogoś stracił. Co chciałabyś, żeby ludzie wiedzieli o żałobie?

Na pewno, że ma bardzo wiele obliczy. Pamiętajmy o tym, że gdy ktoś, kto kogoś stracił, śmieje się i np. nagrywa głupie filmiki na TikToku, to nie znaczy, że już nie tęskni za tą osobą. Żałoba to nauka radzenia sobie z tym, że ukochanej osoby już nie ma. Mówi się, że czas leczy rany, ale według mnie tak nie jest. Zmienia jednak to niewyobrażalne cierpienie na ból, który w jakiś sposób dajesz radę codziennie ze sobą nosić.

Zdarzyło się, że ktoś w czasie żałoby powiedział ci coś, co cię zabolało?

Najbardziej raniące zdanie, które usłyszałam to: "c'est la vie" (z francuskiego - takie jest życie). Nie wiem, dlaczego to mnie tak uderzyło. Bolało mnie też, gdy ktoś mówił, że jestem jeszcze młoda i sobie kogoś znajdę. To jest absolutnie nie do zaakceptowania, bo nie mówimy tutaj o żałobie po moim związku, czyli po prostu byciu z kimś, tylko po moim mężu, tej konkretnej, wspaniałej osobie.

Jak myślisz, czy kiedyś jeszcze znajdziesz w sobie siłę, żeby otworzyć się na nową relację?

Do tej pory bardzo unikałam tego pytania, ale może to dobry moment, żebym wreszcie się z tym skonfrontowała. Bardzo dawno temu czytałam wywiad z pewną wdową, która powiedziała, że śmierć męża była dla niej ogromną tragedią, ale później znalazła sobie kogoś równie ważnego. Pomyślałam, że to kompletna bzdura. Miałam ochotę natychmiast wyrzucić tę gazetę do kosza. Teraz widzę to trochę z innej perspektywy. Jeśli jesteśmy otwarci na dobro i staramy się je czynić, to musimy być gotowi na wszystko, co razem z nim przyjdzie. Uważam jednak, że to niemożliwe, aby druga miłość w jakikolwiek sposób była w stanie zastąpić tę pierwszą.

Masz takie dni, gdy czujesz się winna, że się uśmiechasz, wychodzisz z domu, robisz coś dla siebie? Jak radzisz sobie z tego typu emocjami?

Tak, zdecydowanie. Kiedy się śmieję, czuję, jakby niewidzialny obuch bił mnie w głowę i mówił: "Uspokój się, nie możesz się śmiać. Co ty robisz?". Nauczam się już z tym żyć. Dużą rolę odegrali też moi rodzice, którzy powtarzali mi, że mam prawo uśmiechać się, mimo cierpienia.

Otwarcie mówisz, że skorzystałaś z pomocy specjalisty. Jak ci to pomogło?

Jestem bardzo wdzięczna mojej psycholożce i psychiatrze. Wiem, jak bardzo ciężko jest trafić na dobrych specjalistów. Chciałabym, żeby każda osoba w żałobie miała zapewnione tego typu wsparcie, bo to niestety bardzo duży wydatek. Już kiedyś chodziłam na terapię, dlatego po śmierci męża, po prostu odezwałam się do znanej mi psycholożki. Z psychiatrą nie było już tak łatwo. Na szczęście teraz jestem w rękach świetnego lekarza i też wciąż jestem na farmakoterapii.

Jak żałoba wpłynęła na ciebie jako kobietę?

Żałoba daje bardzo mocno w kość. Kwestie hormonalne są kompletnie rozregulowane. To jest przecież ogromny stres, który pewnie odbije się na mnie jeszcze w przyszłości. W dobre dni warto o siebie zadbać, np. zrobić badania krwi czy dobrać odpowiednie suplementy.

Przed śmiercią męża próbowaliśmy zajść w ciążę. Byłam podczas leczenia hormonalnego. Bardzo chciałam być matką. Nie wiem, co mnie czeka w przyszłości, ale musiałam się również pożegnać z tą kwestią. Małżeństwo było dla mnie takim kolejnym etapem w dorosłym życiu, a który nagle został mi odebrany. Myślę, że właśnie dlatego też wciąż noszę obrączkę.

A gdyby twój mąż mógł zobaczyć, co teraz robisz?

Powiedziałby dokładnie tak: "Oj, Pysiu, jaki ja jestem z ciebie dumny".

Rozmawiała Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie

"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni