Jej walkę z nowotworem śledziły miliony osób. Dziś mówi: rak wiele mnie nauczył
Shannen Doherty czuje się znowu kobietą
Pokazywała, jak goli włosy, jak ledwo żyje po chemioterapii, jak wspierali ją bliscy – historia Shannen Doherty, popularnej amerykańskiej aktorki, poruszyła wielu. Amerykanka codziennie dzieliła się zdjęciami z walki z rakiem. Dziś po tamtej Shannon nie ma śladu.
Zobacz też: Shannen Doherty: "Każdy może zachorować na raka. Ta choroba nie wybiera!"
Ciężkie dwa lata
Aktorka podczas choroby nie zrezygnowała z aktywności w mediach społecznościowych. Jedni powiedzą, że to przesada publikować zdjęcia w takim stanie. Inni wręcz przeciwnie – dzięki temu, że dzieliła się tym, jak przeżywała walkę z rakiem, uświadomiła wielu osobom, jak to rzeczywiście wygląda. Teraz na profilu aktorki pojawiło się nowe zdjęcie, pod którym czytamy: - Wracam na plan. To były ciężkie dwa lata. Ludzie skazują cię na porażkę. Potrzeba dużo sił, by pokonać tę bestię. Dzisiaj porównuję się do starego samochodu, który stał za długo w garażu. To wciąż świetne auto. Najlepsze. Potrzebuje tylko czasu, by rozgrzać silnik, a potem może działać. Tak jest teraz z moim aktorstwem. Dziękuję za ten dzień. Dziękuję za każdy dzień, który dostałam.
Nowotwór nie był końcem świata
– Rak wiele mnie nauczył i dał więcej niż zabrał – mówiła krótko po tym, gdy lekarze potwierdzili, że jest zdrowa. Teraz, jak sama przyznaje, znowu jest kobietą. Na zdjęciach, które publikuje na Instagramie, widać, że dostała od losu drugie życie i nie zamierza go zmarnować. Po łysej głowie nie ma śladu.
Walczyła na oczach internautów
Aktorka doskonale znana jako Brenda Walsh z kultowego serialu "Beverly Hills, 90210" od maja 2015 roku walczyła z rakiem piersi. Gwiazda przeszła radio- i chemioterapię, przez co, jak znaczna część pacjentów nowotworowych, straciła włosy. Cały proces leczenia dokumentowała krok po kroku na Instagramie.
Przejęła kontrolę
Szczególnie poruszające były zdjęcia, które zrobiła podczas obcinania włosów tuż po pierwszej chemii. Piękne, ciemne włosy Shannen Doherty od lat były jej znakiem rozpoznawczym. Jak znaczna część kobiet zmagających się z nowotworem, Doherty chciała choć w niewielkim stopniu przejąć kontrolę nad tym, co działo się z jej ciałem. W otoczeniu przyjaciółek i z ich wsparciem zgoliła włosy.
Miała ogromne wsparcie
W trudnych chwilach wspierał ją ukochany mąż, Kurt Iswarienko. Wspierała ją także najbliższa rodzina, a szczególnie mama. To jej poświęciła kilka poruszających wpisów. Pod jednym pisała: "czasem nie ma nic lepszego, niż matczyna miłość, która pozwala ci przejść przez najgorsze. Dziękuję ci mamo, że zawsze jesteś przy mnie, i że jesteś dzielna za mnie. Kocham cię".