Kasia ma spokojnie czekać, aż prześladowca ją skrzywdzi. To może być też twój problem
- Ludzie mówili "może chciał poflirtować", "może chciał zagadać" - mówi Katarzyna Mortoń, dziewczyna, do której obcy facet od dwóch dni wydzwania, wysyła zdjęcia i SMS-y. Kiedy usłyszał o policji, powiedział kpiąco: - Czekam na ich telefon.
Żaden z policjantów do niego nie zadzwonił, nawet nie miał takiego zamiaru. Kasia ma po prostu czekać - może stalkerowi się "odwidzi" i przestanie ją nękać? A może przeniesie zainteresowanie na kogoś innego?
Mieszkająca w Belgii Polka, tak jak większość z nas, rzadko zagląda do folderu "inne" na Facebooku. A tam - siedem kręgów piekielnych, hejterskie komentarze polityczne, seksistowskie wpisy, które z uwagi na dbałość o zdrowie psychiczne dziewczyna po prostu ignoruje. Minęło więc trochę czasu, zanim zorientowała się, że jakiś obcy człowiek regularnie wysyła do niej wiadomości.
Aż do niedzieli, kiwdy dziewczyna poczuła się nieswojo. Akurat była na planie zdjęciowym, kiedy zadzwonił telefon. Od razu zorientowała się, że to on i oddała aparat koledze. Obcy głos, język Niderlandzki łamany angieleszczyzną. Niektóre słowa były zupełnie niezrozumiałe.
- Kolega powtórzył mu chyba dziesięć razy, że ma zostawić mnie w spokoju i więcej nie dzwonić. Powiedział też, że jest moim chłopakiem. Ale to nie pomagało - opowiada Katarzyna. - Jakby zupełnie nie docierało do niego to, co mówił mój znajomy. Powtarzał, że chce ze mną rozmawiać. Mówił, że znamy się z basenu w jego domu - relacjonuje.
- Dlaczego chcesz z nią rozmawiać? - pytał znajomy Kasi. Stalker odpowiadał tylko, że chodzi mu o rozmowę. Potem, kiedy już się rozłączyli, napisał do niej na Facebooku, że to nieprawda, to nie jej chłopak, ona nie ma chłopaka. Zadzwoniła sama z ostrzeżeniem - ma przestać pisać. Stalker odłożył słuchawkę.
Co czuła? Na pewno strach, bo zdobył jej telefon, dotarł do niej. Ale też rosnącą irytację i złość. I to chyba ta złość kazała jej zareagować natychmiast. To się zaczęło w niedzielę, tego samego dnia wieczorem była na komisariacie.
- Policjanci byli życzliwi, wysłuchali mnie i zanotowali moje słowa na komputerze. I w ich ocenie chyba zrobili wszystko, co trzeba, ale moim zdaniem to było zdecydowanie za mało. Kazali mi zablokować stalkera na Facebooku, zablokować numer telefonu. Usłyszałam, że musi minąć kilka dni, zanim będą mogli podjąć dalsze kroki - opowiada Katarzyna. Nie do końca zgadza się z taką procedurą. - Dostałam adres email do funkcjonariusza, żebym mogła do niego bezpośrednio napisać. Wydaje mi się, że zrobił to, żebym poczuła się lepiej. Wiesz… z mojego punktu widzenia, tego jak się czuję, to nie powinno się czekać, tylko interweniować od razu. Inaczej takie zachowanie nadal będzie spotykać się z akceptacja społeczną - mówi. Jej zdaniem policjanci powinni przynajmniej w jakiś sposób tego faceta upomnieć.
Po zablokowaniu stalkera na Facebooku dziewczyna natychmiast dostała SMS-a. "Dom he". Co to znaczy? Nie ma pojęcia. Może mężczyzna próbował napisać coś po polsku? A może chodzi o coś innego. - Wysyła mi zdjęcia potraw, które gotuje, więc… ma coś nie halo w głowie - mówi dziewczyna. Policjanci powiedzieli jej, że powinna zablokować też telefon, ale ona tego nie zrobi. - Myślę sobie tak. Nie wie, czy czytam SMS-y. Załóżmy, że zablokuję telefon, jak taki facet zareaguje? Jak można inaczej poszukać kontaktu? No osobiście. Więc dla mnie to trochę dziwne, że mam sprawdzać, czy jest na tyle uparty, żeby tu przyjechać. Wydaje mi się to mało bezpieczny test - mówi ofiara stalkingu.
Co dalej? Kasia będzie czekać. Zobaczy, czy stalker zadzwoni. Spisze SMS-y. Może odpuści. A może nie.
- Ofiara czuje się kompletnie osaczona, zastraszona, pozostawiona sama sobie i odizolowana od świata. To sprawia, że mało kto ma odwagę sprawdzić, kto jest po drugiej stronie komputera - mówi Justyna, kolejna ofiara stalkingu. Na swoim blogu opisała, jak osoba, z którą zaprzyjaźniła się przez internet, okazała się być się nie tym, za kogo się podawała, by wreszcie zacząć ją nękać.
Jej przypadek był trudniejszy, bo początkowo zezwoliła sprawcy na kontakt, zaprzyjaźniła się z nim. Kiedy pytam, co chciałaby powiedzieć ofiarom stalkingu, nie ma wątpliwości. - Nie można takich spraw bagatelizować ani uważać, że to się dzieje tylko w filmach. To bardzo powszechne zjawisko - mówi Justyna.
Jak bardzo powszechne? - Jeśli popatrzymy na statystyki przestępczości, to takich zdarzeń jest niewiele. Pamiętajmy jednak, że bardzo wiele przypadków stalkingu nie jest zgłaszanych, a jeśli są zgłaszane, to czasami są kwalifikowane jako coś innego - komentuje dr Joanna Stojer-Polańska, kryminalistyk, zajmująca się między innymi badaniem stalkingu w Polsce. - Pytałam funkcjonariuszy Służby Więziennej, ile osób w Polsce odbywa karę pozbawienia wolności za stalking. Okazuje się, że bardzo mało. Jeśli sprawcy siedzą w więzieniu za stalking, to zwykle jeszcze za jakieś inne czyny, pobicie, groźby bezprawne, jakiś rodzaj uszkodzenia ciała. Tak jakby system oczekiwał, że sprawca musi zrobić coś jeszcze, a to jest bardzo nie w porządku z punktu widzenia ofiary, która często ma poczucie zaszczucia, bezradności - dodaje Stojer-Polańska.
Cała trudność polega na tym, że stalking dotyczy zachowań, które często rozgrywają się w psychice sprawcy i ofiary. - Pobicie od razu widać i sprawa jest jasna, a jak ktoś kogoś "tylko" nęka, to dla nas ciągle jest za mało. Dlatego bardzo trudno prowadzić postępowanie w sprawie stalkingu i dlatego też statystyki są tak niskie - mówi kryminalistyk.
Chociaż stalking nie jest ścigany z urzędu, każda nękana osoba może zgłosić się na policję i złożyć odpowiedni wniosek. - W Polsce stalking jest karalny od 2011 roku, przewiduje się za niego karę pozbawienia wolności do lat trzech - informuje mecenas Patrycja Ponikowska. - Sąd ma możliwość zamiast kary pozbawienia wolności orzec grzywnę albo ograniczenie wolności. Osobę taką poddaje się też środkom karnym, takim jak zakaz zbliżania się - tłumaczy.
Żeby zgłoszenie było skuteczniejsze, prawnik radzi zachowywać wszystkie otrzymywane od stalkera wiadomości i SMS-y, nagrywać rozmowy. - Funkcjonariusze pytają, ile było SMS-ów, ile telefonów, na czym konkretnie polegało zachowanie sprawcy, a ofierze często trudno to opisać. Jeśli ktoś tylko stoi i patrzy się w twoje okno, to teoretycznie nic takiego. Ale jeśli dzieje się to przez wiele miesięcy, czujemy się bardzo niekomfortowo, spada nasze poczucie bezpieczeństwa - mówi Stojer-Polańska.
Ważne jest też, żeby o tym, że jest się ofiarą przestępstwa mówić innym, w przeciwnym razie może być tak, że słowo ofiary jest przeciwko słowu sprawcy. Kryminalistyk radzi, żeby zwrócić się też po pomoc do organizacji zajmujących się pomocą ofiarom przemocy. - Często jest tak, że służbom mundurowym trudno jest cokolwiek zrobić. Nie dlatego, że nie chcą, ale po prostu brakuje rozwiązań prawnych. Każdy ma prawo przebywać w miejscu publicznym, prawda? Dlatego myślę, że musimy wypracować dobre praktyki, co robić w takiej sytuacji - zauważa Stojer-Polańska.
Są też inne ograniczenia, przez które stalkerom jest łatwiej, a ofiarom trudniej. Służby mają ograniczone możliwości działania w przypadku osób chorych psychicznie czy uzależnionych. Takich, wobec których nie da się wymierzyć kary majątkowej, bo nic nie posiadają, albo takich, które i tak odbędą karę za inne przestępstwa. - Najbardziej kuriozalne są przypadki, kiedy ofiara ma wspólnotę majątkową ze sprawcą i w przypadku kary finansowej to ona musiałaby zapłacić. Ofiary muszą mieć świadomość, że jeśli sprawa dotyczy byłego partnera, to najpierw muszą zostać uregulowane kwestie majątkowe - tłumaczy badaczka.
Jej zdaniem obawa Katarzyny o to, że stalker będzie szukał z nią bezpośredniego kontaktu, jest uzasadniona. - Powinny być narzędzia służące do szacowania ryzyka, oceniające, na ile to, co mówi sprawca, jest poważne - jedni będą wypowiadać wiele gróźb, ale ich nie realizują, inni mówią co zrobią, a potem dokładnie realizują scenariusz. Takie testy i programy są już dostępne na świecie i warto byłoby dopasować je do polskiej populacji - mówi.
Inną sprawą jest to, że i w przypadku Katarzyny, i Justyny i wielu innych, odpowiedzialność za czyn została przerzucona na ofiarę. To ona ma coś zrobić, wycofać się, zmienić numer, zrezygnować z portalu społecznościowego, a może nawet wyprowadzić się. - Obecnie 70 proc. przypadków ofiar stalkingu w Polsce to kobiety - przyznaje Patrycja Ponikowska, która sama prowadzi wiele tego typu spraw w sądzie. - Jest ich coraz więcej, obecnie to już tysiące - przyznaje.