Każda kobieta może być milionerką, a ona jest tego najlepszym przykładem
Kiedy zaczynała, miała tylko 50 dolarów w kieszeni. Na tak banalnej rzeczy, jak ubrania, zbiła fortunę. Dziś Amoruso jest jedną z nielicznych tak młodych kobiet w Stanach, które mogą pochwalić się tytułem milionerki. Czy taki sukces można powtórzyć?
Sophia Amoruso od kilku lat umieszczana jest na listach „Forbesa” wśród najbogatszych Amerykanów. Na jej koncie widnieje niemała suma, bo około 250 milionów dolarów. Sama zbudowała swoje imperium od podstaw. Dzięki mediom społecznościowym, prostemu pomysłowi i głowie na karku z hobby uczyniła finansową potęgę. Jak to się stało, że 20-kilkuletnia dziewczyna dorobiła się takiej fortuny?
Zobacz też:
Podjęły decyzje, które zmieniły ich życie i nie żałują
"Kostiumy kąpielowe są dla mnie ciekawym tematem projektowym"
Get the look
Smykałka do interesów
W rodzinie nie znała nikogo, kto pracowałby w trybie 9-17. Wszyscy jej bliscy wydawali się niezależni od korporacyjnych tradycji. Jeden z jej dziadków prowadził sklep ze sprzętem muzycznym, drugi był właścicielem motelu. Ojciec sprzedawał kredyty, matka była agentką nieruchomości. Żyłkę przedsiębiorcy miała więc we krwi od małego.
Były wczesne lata 90., kiedy Stany dotknęła recesja. Rodzice Amoruso, amerykańsko-greckie małżeństwo, stracili pracę. Musieli pożegnać się ze swoimi kartami kredytowymi, a córka z prywatną szkołą. Trzeba było oszczędzać i to bardzo mocno. Sophia postanowiła im jakoś pomóc. Miała wtedy 10 lat, ale i tak była przekonana, że i ona może podreperować jakoś domowy budżet.
Zobacz też:
Kopciuszek kradnie
Sprzedawała na ulicy lemoniadę, potem swoje książki. Razem z ojcem jeździła od domu do domu i rozdawała gazety. Kiedy podrosła, zatrudniła się w knajpie, gdzie serwowała klientom kanapki. Zanim skończyła 22 lata, miała już na koncie 10 dorywczych prac. Jak Kopciuszek w prawdziwym życiu.
Tylko że Sophia długo nie zachowywała się jak księżniczka. Nienawidziła szkoły, z domu uciekła, kiedy miała 17 lat. Jak sama przyznaje, zachowywała się jak anarchistka. Zdarzało się jej i grzebać w śmieciach, i kraść. Pierwszą rzeczą, jaką sprzedała przez internet, była skradziona książka. Po latach tłumaczyła, że uważała kapitalizm i korporacje za czyste zło.
Perełki z magazynu
Miała jednak ogromny talent do fotografii, więc kiedy ta wolność zaczęła jej doskwierać, zapisała się do akademii sztuk pięknych. W 2003 roku jej studencki budżet zaczął się sypać. Któregoś dnia postanowiła otworzyć konto na Ebayu, by sprzedawać tam odzież vintage. Na wynajdywaniu perełek znała się doskonale. Z magazynów Armii Zbawienia potrafiła wyciągnąć ubrania za grosze, które potem sprzedawała nawet po kilkaset dolarów za sztukę. Jej konto – Nasty Gal (zainspirowane tytułem płyty Betty Davis), było coraz bardziej popularne.
Amoruso miała mnóstwo szczęścia, ale też wyczucia do mediów społecznościowych. Na popularny w tamtych latach Myspace wrzucała zdjęcia wyszperanych przez nią ubrań. Wiedziała, że byle jak rzucona sukienka nie zrobi na nikim wrażenia, więc prezentowała ciuchy na swoich znajomych.
Minimalnie, idealnie
Każda rzecz musiała być idealnie wyeksponowana. Na początku koleżanki za pomoc dostawały hamburgery, potem zaczęły spływać pierwsze większe pieniądze.
Kiedy inni bagatelizowali siłę mediów społecznościowych, ona budowała na nich swoje imperium. Opinie użytkowników traktowała jak świętość. Kiedy komuś nie podobała się jakaś modelka, od razu szukała nowej. Źle zapięte guziki, niedoprasowana koszulka? – to się nie mogło u niej zdarzyć.
Imperium
I tak po ponad roku działalności miała 115 tys. dolarów przychodu, z czego 20 tys. dolarów czystego zysku i to na ubraniach vintage. Z każdym miesiącem jej biznes wyglądał coraz lepiej. W 2008 roku, po tym jak Ebay zablokował jej konto za naruszenie regulaminu, przeniosła się na swoją platformę. Stworzyła własny e-sklep, który pokochały Amerykanki, potem kobiety na całym świecie.
Niedługo później wszystko zaczęło przyspieszać. W ubraniach spod szyldu Nasty Gal zaczęły pojawiać się popularne blogerki i celebrytki. Amoruso dostawała zaproszenia od projektantów i stylistów gwiazd. Jej sukcesem szybko zainteresowali się inwestorzy. Oferowano pomoc, w zamian za udziały w firmie. Na to bardzo długo się nie godziła. – Zbudowałam wielki, opłacalny biznes bez długów. Każdą kroplę zysku oddawałam mu z powrotem – przyznaje.
Konkurencja bez szans
Dziś ma na rynku ogromną konkurencję, ale to nie przeszkadza jej w prowadzeniu jednego z najbardziej dochodowych sklepów online. – Każda duża marka modowa, włączając w to tych, których nazywam swoją konkurencją, jest prowadzona przez starych, białych mężczyzn i klient to wie. Nieważne, kogo zatrudniasz, jeśli ten, kto stoi za tym wszystkim, nie rozumie klienta, nie ma szans na sukces – mówi w wywiadzie dla „BBC”.
Amoruso od lat ma miliony na koncie. Co roku jej firma odnotowuje po 120 mln dolarów zysku, choć długo nie posiadała ani jednego stacjonarnego sklepu. Jej wizja się opłaciła, ale z tak dużym sukcesem przyszły także obowiązki. Jak sama przyznała, nie w głowie jej było ciągłe raportowanie celów, więc zatrudniła na swoje miejsce inną kobietę. Od ubiegłego roku jej prawą ręką jest Sheree Waterson. Sophia, choć cały czas jest właścicielką Nasty Gal, wydaje dziś poradniki biznesowe, prowadzi też internetową rozgłośnię radiową #Girlboss Radio. Nie musi robić wiele, by zarobić. Stała się marką, która zarabia krocie.