Kobiety dyktatorów. Życie obok tyrana
Czy wszyscy dyktatorzy, sprawujący niepodzielną władzę nad swoim narodem, byli do siebie w jakiś sposób podobni? Na pewno można zauważyć pewne analogie, szczególnie jeżeli chodzi o podejście do kobiet.
Czy wszyscy dyktatorzy, sprawujący niepodzielną władzę nad swoim narodem, byli do siebie w jakiś sposób podobni? Na pewno można zauważyć pewne analogie, szczególnie jeżeli chodzi o podejście do kobiet. Często wykorzystywali je i traktowali jak przedmioty. Przy tym rzadko ograniczali się tylko do jednej partnerki. Jednak przynajmniej niektórzy z nich zawdzięczają kobietom całą swoją karierę.
Kim były kobiety dyktatorów? Piękne, czarujące, zakochane w nich do szaleństwa. Wierzyły w nich do samego końca, chociaż związek z nimi często bardziej przypominał dramat niż romans. Choć miały świadomość, że są skazane na cierpienie, nie potrafiły wyrwać się z matni przez długie lata. Wiele z nich zażyłość z dyktatorem przypłaciło życiem.
Tyran Kaddafi
Skrajnym przykładem dyktatora, który nie liczy się z nikim i z niczym, był Muammar Kaddafi. Przez 42 lata sprawował niepodzielne rządy w Libii. Przez ten czas media kreowały go na dobrego ojca narodu i zwolennika praw kobiet. Kaddafi często powtarzał, że panie są jego „tajną bronią”. Ustanowił nawet wymagany wiek zamążpójścia na 20 lat, krytykował poligamię. Dawał rozwódkom prawa, których nie miały w kobiety w innych krajach arabskich. Otworzył Akademię Wojskową dla Kobiet.
Dopiero po pojmaniu i śmierci dyktatora w październiku 2011 roku świat dowiedział się prawdy.
"Uprowadzano kobiety setkami - na godzinę, na noc, na tydzień albo i na rok - i zmuszano je, siłą lub szantażem, do poddania się fantazjom i agresji seksualnej Kaddafiego. Satrapa dysponował siecią, w którą uwikłani byli dyplomaci, żołnierze, strażnicy, pracownicy administracji i protokołu dyplomatycznego, dostarczając mu młodych kobiet (lub mężczyzn) dla zaspokojenia jego codziennych potrzeb" – pisze francuska dziennikarka Annick Cojean w książce "Kobiety Kaddafiego".
Reporterka pojechała do Trypolisu kilka dni po rewolucji, która obaliła rządy dyktatora. Chciała dowiedzieć się, jak wygląda życie Libijek w tym ciężkim okresie. Okazało się jednak, że to, co kobiety miały do powiedzenia, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Jedną z jej rozmówczyń była Soraya (imię zmienione), 22-latka o zmęczonej twarzy starszej kobiety. W wieku 15 lat została uprowadzona z rodzinnego domu i przeznaczona, wraz z innymi dziewczętami, na seksualną niewolnicę dyktatora. Przez kilka lat była bita, gwałcona, zmuszana do perwersyjnego seksu. Takich jak ona były dziesiątki, jeżeli nie setki.
"Bać się? Już dawno nie czułam lęku. Szłam jak na rzeź. (...) On wstał, z zaskakującą siłą chwycił mnie za ramiona i cisnął mną o łóżko. Położył się na mnie. Próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt ciężki. Nie dałam rady. Ugryzł mnie w szyję, w twarz, w pierś. Broniłam się i krzyczałam" - to jeden z "subtelniejszych" opisów gwałtów, których dopuszczał się Kaddafi.
Soraya była latami więziona w piwnicy. Zmuszano ją nie tylko do stosunków płciowych z dyktatorem. Musiała oglądać pornografię, żeby "nauczyć się fachu", często bito ją i oddawano na nią mocz, obrzucano najgorszymi wyzwiskami. Razem z nią mieszkało jeszcze kilka dziewcząt. Wiele przyjeżdżało tylko na parę dni. "Miałam wtedy piętnaście lat. Choć później spotykałam na oko dwunastolatki..." - wspomina Soraya. Od czasu do czasu Kaddafi sprowadzał do siebie również młodych mężczyzn.
Soraya nie miała szans na ucieczkę. Jeżeli tylko opuściła posiadłość Kaddafiego, była nieustannie śledzona. Zresztą i tak nie potrafiłaby poradzić sobie na wolności. Dyktator odebrał jej możliwość edukacji i harmonijnego rozwoju osobowości. Została skazana na jego łaskę i niełaskę, tak samo jak dziesiątki i setki innych ofiar.
Kochany mój Fuhrerze…
Muammar Kaddafi to, miejmy nadzieję, skrajny przykład tyrana. Jednak biorąc pod uwagę życiorysy innych dyktatorów, można zauważyć pewną prawidłowość. Kobiety ich uwielbiały, a oni chętnie korzystali z przywilejów, które dawała im władza.
Doskonale obrazuje to książka „Kobiety dyktatorów” autorstwa Diane Ducret. Okazuje się, że panie bardzo łatwo, w dodatku często zupełnie ślepo zakochiwały się w przywódcach narodu. Przykładowo Adolf Hitler otrzymywał więcej listów miłosnych niż Mick Jagger i beatlesi razem wzięci. Było ich tak dużo, że zajmował się tym specjalny archiwista. Tylko w 1934 roku przysłano ich aż 12 tysięcy. Przy czym Hitler nie był odbierany przez kobiety jako głowa państwa czy ideolog, lecz mężczyzna, od którego oczekują odwzajemnienia uczuć:
„Mój ukochany Fuhrerze, Każdego dnia myślę o Panu, w każdej godzinie, w każdej minucie! Jakże chętnie przyjechałabym do Berlina, by Pana odwiedzić! Czy mogę? (…) Nikogo nie potrafię kochać bardziej od Pana. Ufam, że moje marzenie się spełni.”
Hitler nie zadawał sobie trudu, żeby odpisywać na którykolwiek z listów. Zajmował się tym jego sekretarz. Inaczej postępował Benito Mussolini, który też nie narzekał na brak powodzenia. On jednak często pozwalał wciągnąć się w grę, odpisywał swoim wielbicielkom na listy i starał się zaspokoić ich pragnienia. Niektóre z nich miały nawet sposobność odwiedzenia go w Palazzo Venezia, gdzie mogły zaznajomić się z Duce w sposób bardziej intymny.
Czym można wytłumaczyć tak silny uwodzicielski wpływ na kobiety? Dyktatorzy doskonale wiedzieli, co zrobić, żeby zaskarbić sobie przychylność tłumu. Prezentowali się jako silni, utalentowani mówcy, mocni i jednocześnie łagodni, pełni wigoru i współczujący. Przy czym nigdy nie pokazywali się publicznie przed wizytą u fryzjera. Potrafili zręcznie manipulować wyborcami i płcią przeciwną.
Prawda jest jednak taka, że gdyby nie inne silne kobiety, sami prawdopodobnie do niczego by nie doszli.
Kobiety Mussoliniego
Urok włoskiego dyktatora, Benito Mussoliniego, był bezdyskusyjny. W czasach jego panowania mówiło się, że szukać skaz u Duce to jak poszukiwać ich w pracach Michała Anioła. Wyniosły, silny, inteligentny, zadbany. Po prostu ideał.
Mało kto pamiętał jednak jego początki. W 1902 roku otrzymał pierwszą pracę jako nauczyciel. Był wówczas ponurym młodzieńcem, ubranym od stóp do głów na czarno. Szybko postanowił jednak porzucić szkołę i zacząć studia w Szwajcarii. Tam poznał Andżelikę Bałabanow, rosyjską i włoską działaczkę komunistyczną. Była od niego kilka lat starsza, a wszyscy opisywali ją jako kobietę wątpliwej urody. To jednak związek z nią pomógł mu wypłynąć na szersze wody.
„Powtarzam raz jeszcze, Andżelice zawdzięczam o wiele więcej, niż ona sama przypuszcza. Była stróżem politycznej mądrości. (…) Gdybym jej nie był spotkał w Szwajcarii, pozostałbym nadal małym aktywistą partyjnym, niedzielnym rewolucjonistą”, mówił Duce.
Mussolini jednak szybko nudził się kobietami. Kiedy już osiągnął wysoką pozycję w polityce, poznał piękną Margherittę Sarfatti. Szybko nawiązał się między nimi gorący romans. Margheritta była osobą przedsiębiorczą i obytą w świecie. Często podróżowała i nawiązywała szerokie zagraniczne kontakty. Bardzo pomogła Mussoliniemu. Uczyła go, jak przemawiać, pracowała nad jego stylem. To dzięki niej stał się pewny siebie i zdobył swój niepowtarzalny urok.
Jednak i ona szybko znudziła się Duce. Skończyło się na tym, że musiała uciekać z kraju. Była bowiem Żydówką, a Mussolini, pod wielkim wrażeniem Hitlera, nabył wielu uprzedzeń w stosunku do tej narodowości.
Długo jednak nie pozostał samotny. Wkrótce jego serce zdobyła kilkanaście lat młodsza Clara Petacci. Zakochana w nim do szaleństwa 20-latka znosiła jego ciągłe zdrady, wahania nastrojów i liczne problemy. Dzwonili do siebie kilkanaście razy dziennie, opowiadali sobie wszystko, zwierzali się z największych marzeń i pragnień...
W takim szaleńczym trybie życia Mussoliniemu nie przeszkadzał pewien drobny fakt – miał żonę Rachelę i pięcioro dzieci. Prawdopodobnie zresztą nie była to jego pierwsza małżonka. Przypuszcza się, że w 1914 roku w Mediolanie wziął ślub z Idą Dasler, która rok później urodziła mu syna. Po dojściu przez Mussoliniego do władzy tajna policja uniemożliwiła jego kontakty z Idą. Oboje zostali internowani. Kobieta zmarła w odosobnieniu na weneckiej wyspie San Clemente.
Sekrety kochanek Hitlera
Adolf Hitler nigdy nie chciał się żenić. Zawsze powtarzał, że jego małżonką są Niemcy i nie ma czasu na miłość. Ostatecznie stanął na ślubnym kobiercu dzień przed śmiercią, 29 kwietnia 1945 roku, w bunkrze w Berlinie. Było już pewne, że III Rzesza przegrała wojnę. Ożenił się ze swoją długoletnią kochanką Ewą Braun podczas krótkiej cywilnej uroczystości. 30 kwietnia ich historia miłosna dobiegła końca. Oboje zażyli cyjanek, trucizna zadziałała natychmiast. Dla pewności Hitler w tym samym momencie strzelił sobie w głowę.
Kiedy Hitler był u szczytu władzy, mógł przebierać w kobietach. Ewa Braun, piękna dziewczyna, kilkanaście lat młodsza od Fuhrera, wiele się przez niego wycierpiała. Nieraz widziała go z kochanką, przez długie tygodnie wiernie czekała na jakikolwiek ruch z jego strony. On traktował ją jak zabawkę, przedmiot, często nazywał ją „Gąską”. Pilnował, by niczego jej nie zabrakło, jednak ani trochę nie liczył się z jej uczuciami.
Jednak jako młody chłopiec zachowywał się całkiem inaczej. W wieku 16 lat zakochał się w szkolnej koleżance Stefanii Isak. Wzdychał do niej przez wiele lat, o czym opowiadał swojemu przyjacielowi Augostowi Kubizek. Przez wiele lat nie odważył się nawet odezwać do pięknej dziewczyny. Każdy najdrobniejszy gest z jej strony traktował jako znak. W ostatnim dniu szkoły, gdy wiedział, że więcej jej nie zobaczy, napisał do niej romantyczny list, w którym prosił ją o rękę. Dziewczyna nie miała jednak szans, by na niego odpowiedzieć, ponieważ Hitler nawet się nie podpisał.
Jednak im bardziej potężny się stawał, tym więcej kobiet pojawiało się na jego drodze. Miał liczne kochanki, chociażby Marię Reiter. Wszystkie dużo młodsze od niego. Jednak chyba najwięcej kontrowersji wzbudził jego związek siostrzenicą, Geli Rebaul.
W 1928 roku Geli wpadła w oko ponad dwukrotnie starszemu Hitlerowi, którego nazywała „wujkiem Adi”. Wkrótce zaczął mieć na nią przemożny wpływ. Izolował ją od przyjaciół i znajomych, chciał mieć ją tylko dla siebie. Ona jednak cały czas robiła mu na przekór. Wdała się nawet w romans z Emilem Maurice’em, który był kierowcą Hitlera. Kiedy prawda wyszła na jaw, został zwolniony.
18 września 1931 roku dziewczyna została odnaleziona martwa w swojej sypialni. Prawdopodobnie popełniła samobójstwo, strzelając sobie w pierś, choć istnieją też podejrzenia, że to Hitler ją zabił. Po jej śmierci wpadł w głęboką depresję i wspominał nawet o samobójstwie. Wielu historyków uważa, że był bardzo zakochany w Geli, a jej odejście zmieniło go na gorsze.
Magdalena Goebbels, bliska współpracownica Hitlera, twierdziła nawet, że Hitler w całym swoim życiu kochał tylko Niemcy i Geli.
Niestali dyktatorzy
Dlaczego dyktatorzy zmieniali kobiety jak rękawiczki i za nic mieli stabilizację? Niektóre panie fascynowały ich, intrygowały, ale mimo to nie potrafiły w całości posiąść ich serca.
Wszystko być może dlatego, że - pod przykrywką pewności siebie i buty - władcy wielomilionowych narodów czuli się słabi i samotni. Zdobywanie kolejnych kobiet było im potrzebne do tego, żeby udowodnić własną wartość i choć na chwilę zbliżyć się do drugiej osoby. Być może to dlatego Mussolini kilkanaście razy dziennie dzwonił do Clary Petacci, która raczej nie grzeszyła intelektem i nie mogła być dla niego równorzędnym partnerem w rozmowie.
Pod maską twardych rządów i tyranii dyktatorzy byli osobami głęboko nieszczęśliwymi i niestabilnymi emocjonalnie. Przez nich cierpiały nie tylko kobiety, ale całe narody. Granie ze wszystkimi naokoło w kotka i myszkę zawsze musi skończyć się źle. Tylko dlaczego one, nierzadko zjawiskowo piękne kobiety, zgadzały się na takie związki? Jak zauważyła Diane Ducet, autorka „Kobiet dyktatorów”, nadzieja zawsze umiera ostatnia. Szczególnie jeżeli chodzi o miłość.
Tekst: Sylwia Rost/(sr/mtr), kobieta.wp.pl