Joanna Racewicz
Jak co dzień rano on wstał bardzo wcześnie i wyszedł z domu. Jak co dzień rano ona jakiś czas później szykowała się do pracy. Wszystko było tak samo jak zwykle z jednym wyjątkiem - spieszyła się i zapomniała obrączki, którą zawsze nosiła. Kilka godzin później dowiedziała się, że jej mąż, Paweł Janeczek, porucznik BOR, zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Żeby nieco złagodzić wspomnienia, po katastrofie przeprowadziła się. Nie chciała, by mieszkanie przypominało jej męża. W jednym z wywiadów przyznała, że krzyczy w samochodzie, żeby odreagować napięcie. W domu nie może sobie na to pozwolić, bo tam czeka na nią kilkuletni synek. W poradzeniu sobie z emocjami bardzo pomógł jej powrót do pracy, choć przekazywanie w „Panoramie” z kamienną twarzą informacji związanych z katastrofą smoleńską, było olbrzym wyzwaniem.
Trzy lata po tragedii Racewicz w wywiadzie dla Gali stwierdziła, że wciąż nie może pogodzić się z tą stratą. „Chcę siebie widzieć uśmiechniętą, spokojną. Spokój to bezpieczeństwo. Siła, której podstawą jesteś ty sam, a nie ktoś z zewnątrz”.