Kobiety ze spluwą. Wielu drżało na ich widok
Chciały podkładać bomby, strzelać, zabijać. I robiły to. "Cyngielki, gwardzistki, terrorystki" to niezwykła książka o dziewczynach, którym nie wystarczało jedynie przyglądanie się wojennym działaniom kolegów. Rozmawiamy z jej autorem, Michałem Wójcikiem.
10.03.2023 | aktual.: 10.03.2023 14:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rafał Natorski, Wirtualna Polska: Dlaczego zainteresowały pana kobiety, które zabijały z zimną krwią?
Michał Wójcik: Kilka lat temu razem z Emilem Maratem przeprowadziliśmy wywiad-rzekę z Lucjanem "Sępem" Wiśniewskim, jednym z ostatnich likwidatorów Armii Krajowej, biorącym udział w ponad 60 akcjach i egzekucjach zdrajców i konfidentów. Gdzieś w tle jego opowieści, ale także wielu archiwalnych dokumentów przewijały się też kobiety, ale przede wszystkim w charakterze wywiadowczyń, które co najwyżej w odpowiednim momencie podawały egzekutorowi spluwę. Okazało się jednak, że było całkiem sporo dziewczyn również pociągających za spust. Zostały jednak z historii tej branży, i nie tylko tej, wygumkowane.
Bo piszą ją mężczyźni?
Właśnie. Historię piszą zwycięzcy, a zwykle są nimi faceci. Nasze dzieje to opowieści Galla Anonima, Jana Długosza czy Normana Daviesa. W polskiej tradycji - przekazywanej "z ojca na syna" - to mężczyzna jest spadkobiercą etosu wojownika. Dziewczynce przeznaczano inną rolę, a jeśli już któraś zamarzyła o wojaczce, rzucano jej kłody pod nogi. Pojawiały się zakazy, nakazy i przykazania. Dobry przykład to powstanie warszawskie. Młode kobiety dopuszczono do ról sanitariuszek czy łączniczek. Ginęły masowo w sandałkach i spódniczkach, ratując herosów na polu chwały. Choć bardzo tego chciały, nie dostawały broni do ręki.
Bohaterkami pana książki są jednak kobiety, którym to się udało.
Zaczynam od legendarnej Wandy Krahelskiej, pierwszej damy polskiego terroru, która w 1906 roku, razem z dwoma innymi konspiratorkami, aktywnie uczestniczyła w zamachu na znienawidzonego carskiego generała Gieorgija Skałona, rzucając w jego powóz bomby. Gdy kilka lat później spotkała się w Zakopanem z innym wrogiem caratu, Włodzimierzem Leninem, przyszły wódz rewolucji witał ją niemal na kolanach, zawstydzony spotkaniem z bohaterką, która dokonała heroicznego czynu, będąc piękną, delikatną kobietą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedną z najciekawszych postaci pojawiających się w pana książce jest Anna Szarzyńska-Rewska, faktyczna organizatorka jednej z najsłynniejszych akcji podziemia w czasie II wojny światowej, czyli udanego zamachu na "kata Warszawy" – generała Franza Kutscherę. Tymczasem na próżno szukać jej choćby w filmach opowiadających o tej spektakularnej akcji.
Bo została wygumkowana, choć wymyśliła całą operację i była coachem chłopaków, którzy później ją przeprowadzili. Do końca życia żałowała, że na akcję nie pozwolono jej zabrać broni. Gdyby miała przy sobie pistolet, być może udałoby się jej wcześniej zlikwidować stojącego niedaleko Niemca, który zastrzelił dowodzącego akcją Bronisława Pietraszewicza "Lota". A tak mogła się tylko temu przyglądać.
Niestety, kobiety działające w konspiracji nie dostawały broni, o czym opowiada też Wanda Traczyk-Stawska, która musiała udawać chłopaka, by zasłużyć na pistolet. Dlatego ścięła włosy, nosiła obszerne ubrania i całowała inne kobiety w rękę. Ale była szczęśliwa, bo miała wreszcie własną spluwę.
Czy kobiety-cyngielki rzeczywiście zabijały z zimną krwią?
Nie zawsze, czasami emocje brały górę, pojawiały się rozterki i wątpliwości. Wspomniana już Szarzyńska-Rewska została kiedyś wyznaczona do zlikwidowania pewnej wdowy po oficerze, oskarżanej o współpracę z Niemcami. W ramach rozpoznania odwiedziła tę kobietę. Okazało się, że ta samotnie wychowuje córkę, żyje w bardzo skromnych warunkach i dorabia cerowaniem pończoch. Nie pasowało to do wizerunku szpicla czy agenta, którzy zarabiali wówczas bardzo dobrze. Bycie świnią po prostu się wtedy opłacało. Rewska nabrała wątpliwości, w efekcie czego odsunięto ją od tej akcji. A wdowę i tak zlikwidowano.
Gdy mijał czas walki i przelewu krwi, bohaterki pana książki wracały do ról kobiet, żon i matek. Nie zawsze się w nich jednak odnajdywały.
Żyły z bardzo ciężkim bagażem. Cena, którą płaci się za strzelenie komuś między oczy, jest ogromna. To straszne piętno sprawiające, że człowiek jeszcze po wielu latach budzi się z przerażeniem w środku nocy. Przygniata jeszcze świadomość, że wiele przeprowadzonych przez podziemie egzekucji po czasie okazało się pomyłkami i zabijano niewinne osoby, które zostawiały dzieci i rodziny. Niektóre z moich bohaterek odnalazły się w roli żon czy matek, inne próbowały założyć rodzinę, ale kończyło się to porażką. Podobne problemy dotykały w tej branży mężczyzn.
Czytaj także: Estonki chwyciły za broń. "Co stoi na przeszkodzie, żeby Estonia stała się drugą Ukrainą?"
Natomiast Anna Szarzyńska-Rewska nigdy nie przestała walczyć.
Była uzależniona od adrenaliny. W jej zapiskach odnaleziono dewizę życiową: "Twoje pojęcie szczęścia – walka. Twoje pojęcie nieszczęścia – kapitulacja". Po wybuchu powstania warszawskiego wreszcie dostała broń. Jak wspominała, ogarnęło ją wówczas wielkie szczęście, a dotykając spluwy czuła nieomal erotyczne uniesienie.
Po wojnie walczyła z komuną, zajmując się między innymi dystrybucją nielegalnych w PRL-u wydawnictw paryskiej "Kultury". Trafiła za to do więzienia, ale nawet komuniści czuli przed nią respekt. Na rok przed śmiercią przyznano jej najwyższe odznaczenie za męstwo, czyli Order Virtuti Militari.
Co łączy bohaterki pana książki?
Determinacja, konsekwencja, no i odwaga, wręcz podwójna. Nie tylko wobec wrogów ojczyzny. Te kobiety musiały przecież walczyć także z niechęcią we własnym środowisku. Nie tylko z facetami wyznającymi kult męskiej, paternalistycznej i szowinistycznej tradycji. Matkom czy babciom też nie podobało się, że dziewczyny myślą o czynnej wojaczce.
W XX wieku, i to wcale nie pod wpływem hollywoodzkich superbohaterek w stylu Lary Croft czy Wonder Woman, dojrzały całe pokolenia kobiet, które dla realizacji swoich marzeń o czynnym udziale w walce chwyciły za broń. Mimo przeciwności nie wahały się złamać tabu śmierci, a co za tym idzie – zabijać czy brutalnie "eliminować". Pamiętajmy, że to one przecierały szlaki kobietom, które dziś służą w wojsku czy policji, a nawet pilotują myśliwce.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.