Konflikty w rodzinach. Tutaj cisza wyborcza nie obowiązuje
Atmosfera przed II turą wyborów staje się coraz bardziej napięta. Widać to nie tylko na scenie politycznej, ale również w polskich domach. Kasia od kilku tygodni nie odwiedziła swojego domu rodzinnego. Pojedzie tam dopiero po tym, jak wszyscy poznają wyniki głosowania.
09.07.2020 16:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z najnowszego sondażu IBRiS wynika, że Rafał Trzaskowski i Andrzej Duda idą niemal łeb w łeb – dzieli ich zaledwie jeden punkt procentowy. Zacięta walka toczy się nie tylko między kandydatami, ale również w polskich rodzinach, które często nie potrafią rozmawiać na tematy polityczne.
Kasia w domu rodzinnym nie była od dwóch miesięcy. Ba, nawet nie dzwoni do swoich rodziców, bo wie, jak skończy się ta wymiana zdań. – Nie będę ukrywać, że mam zupełnie inne poglądy polityczne niż moi rodzice, sąsiedzi albo rodzeństwo. Od zawsze byłam bardziej zwrócona w "lewą" stronę, a moi najbliżsi kierują się tradycjami – zaczyna 26-latka.
Do tej pory w jej rodzinie na tematy dotyczące polskiej sceny politycznej mówiło się mało. Wiedzieli, że wywołuje to kłótnie i konflikty, jednak teraz, kiedy kampania prezydencka jest na finiszu, a polskie społeczeństwo zostało jeszcze bardziej podzielone, trudno ukryć swoje emocje. – Kiedy byłam ostatnio w domu i powiedziałam, że w pierwszej turze oddam głos na Rafała Trzaskowskiego, mój tata nie ukrywał swojego niezadowolenia. Pojawiły się przytyki: "nie tak cię wychowaliśmy", "to od tego mieszkania w dużym mieście poprzewracało ci się w głowie". Starałam się to ignorować, ale było mi zwyczajnie przykro, że nie mogę wyrazić swoich poglądów, jeśli nie zgadzają się z ich światopoglądem – tłumaczy.
Kasia do domu wybiera się dopiero w poniedziałek. – Wiem, że nie zgadzamy się z moimi rodzicami, ale chciałabym, aby każdy z nas miał szacunek do drugiej strony. Do tej pory udawało nam się to zawsze przepracowywać, ale przed tymi wyborami nie potrafimy ze sobą rozmawiać – kończy.
Psycholog dr hab. Michał Bilewicz uważa, że konflikty rodzą się przez to, że politycy upolitycznili naszą sferę życia rodzinnego. – Polityka w dużo większym stopniu zaczęła dotyczyć spraw życia codziennego. Politycy chętniej i częściej wypowiadają się w kwestiach życia rodzinnego, dzieci. To tematy, które wcześniej nie były tak bardzo istotne, bo bardziej koncentrowali się na gospodarce czy polityce międzynarodowej. Teraz możemy zauważyć, że nawet na debatach pojawiają się pytania na temat środowiska LGBT czy obowiązkowych szczepień – zauważa.
Bilewicz zauważa, że ten podział był ważny już od czasów Arystotelesa, a dzisiaj o nim zapominamy. – To się dzieje na całym świecie. Zamazywanie tej granicy pomiędzy tym, co polityczne, a tym, co bezpieczne, domowe dzieje się gównie za sprawą populistycznych i konserwatywnych polityków, którzy włączają te tematy do polityki – twierdzi.
Socjolożka dr Paula Pustułka podziela zdanie przedmówcy. Potwierdza, że kampanie wyborcze mają duży wpływ na atmosferę, jaka panuje w polskich czterech ścianach. – Teraz widzimy, że to konflikty są bardziej zaostrzone. Ta kampania wyborcza jest bardzo dychotomiczna, podkreślająca różnice i rozłamy, dzieląca na "my i oni". Takie podsycanie skutkuje tym, że atmosfera robi się jeszcze bardziej napięta – wyjaśnia socjolożka.
Każdy z nas jest równy
Marzena ze swoimi rodzicami dogaduje się bez problemu, jednak teściowie stanowią wyzwanie. Dziewczyna znalazła się pod ścianą. Kiedy podczas niedzielnych obiadów pojawia się temat wyborów, mocno gryzie się w język, chociaż nie zawsze się jej to udaje. – Mam wrażenie, że przy pierwszej turze ten konflikt nie był tak widoczny. Było wiele opcji, ale teraz, kiedy jest tylko Trzaskowski lub Duda, każdy głos się liczy, a głos przeciwko ich kandydatowi jest niewygodny – tłumaczy 32-latka.
Marzena jest już kilka lat po ślubie, jednak nadal nie czuje się na tyle swobodnie w towarzystwie swojego męża i jego rodziców, by wygłaszać swoje poglądy. – Kilka razy podjęłam temat, odpowiedziałam, że moim zdaniem jest inaczej, ale usłyszałam, że jak pojawią się dzieci, to zmienię zdanie i pobiegnę po zasiłki – opowiada.
32-latka zastanawia się, czy ta sytuacja zmieni się po wyborach, czy już zawsze polityka powinna być tematem tabu. – Moim zdaniem każdy ma prawo do swoich poglądów i wypowiadania ich. Powinniśmy wszyscy się szanować, bo każdy z nas jest równy – apeluje.
Centrum Badań nad Uprzedzeniami już podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego zauważyło, że kampanie wyborcze wpływają na zaognianie się konfliktów. – Kampanie wyborcze prowadzą do zaostrzenia się uprzedzeń w Polsce. Niestety, aktywizują pewne grupy do myślenia spiskowego – mówi dr hab. Michał Bilewicz.
Zobacz także
Druga tura
Olek w pierwszej turze kierował się zarówno sercem, jak i rozumem. Głos oddał na Krzysztofa Bosaka, w przeciwieństwie do jego rodziców, którzy stanowią elektorat Rafała Trzaskowskiego. 21-latek przyznaje, że temat wyboru kandydata często przewijał się w rodzinnych rozmowach. Czuł, że rodzice chcą go przekonać do swoich racji. – Rodzice jak zwykle chcieli mi wmówić, że nie mam racji i powinienem wybrać tego kandydata, którego oni popierają. A według mnie trzeba głosować na ludzi kompetentnych, a nie tych, którzy od wielu lat niszczą Polskę, wymieniają się tylko stołkami i zmieniają poglądy w zależności od sytuacji – zaznacza.
21-latek zdecydował, że jeśli jego kandydata nie ma w drugiej turze, to nie ma zamiaru wybierać pomiędzy "większym a mniejszym złem". Ta decyzja również nie spotkała się z aprobatą ze strony jego rodziców. Uważają, że w ten sposób ucieka od obowiązku obywatelskiego i próbują go "nawrócić".
– Mama powiedziała, że tak się nie postępuje. Odpowiedziałem, że nie mam zamiaru iść i mieć potem na sumieniu, że zagłosowałem na jednego z kandydatów, z którymi się nie zgadzam. Nie chcę podczas wyboru kierować się tym, co będzie gorsze. Chciałbym zastanawiać się, kto będzie lepszy – podsumowuje.
Dr Paula Pustułka zauważa, że rozłamy na tle politycznym zdarzały się zawsze, a ich przyczyny mogą być różne. – Bunt młodzieńczy to jest typowy etap dojrzewania. Sprzeciwienie się rodzicom i manifestowanie swoich odrębnych poglądów to normalny proces. Nasze myślenie i wartości zmieniają się z wiekiem, więc konflikt pokoleniowy jest tutaj jak najbardziej uzasadniony – tłumaczy.
– Polityka od zawsze była trudnym tematem. Jeśli w rodzinach pojawiają się już takie konflikty, to zazwyczaj trwają bardzo długo. Ciężko przychodzi wybaczanie innym, tym, od których oczekiwaliśmy, że będą tacy sami i solidarni. Wydaje nam się, że jeśli jesteśmy z kimś spokrewnieni, to powinniśmy myśleć tak samo, a to kompletny fałsz. Takie rozłamy przy fundamentalnych poglądach najbardziej nas uwierają i psychologicznie, i socjologicznie – wylicza.
Jak możemy zapobiegać takich rozłamom? – Warto tutaj zawsze mieć na uwadze, że politycy są cynikami, którzy wykorzystują nasze emocje, a ich sukces polityczny opiera się na większym podzieleniu nas jako społeczeństwa. Wtedy, kiedy mówią, że łączą Polaków, to próbują bardziej nas podzielić i tworzyć wspólnoty moralne, które się nienawidzą wzajemnie. Myślę, że musimy po prostu ochłonąć i zrozumieć, że polityka to polityka, a kwestie moralne dzieją się obok. Największym wyzwaniem jest nauczenie się patrzenia na politykę chłodnym okiem, jak na realizacje pewnych grupowych interesów, ale nie szukać w polityce całościowego porządku moralnego – radzi dr hab. Michał Bilewicz