GwiazdyKora była wyjątkową kobietą. Za te słowa ją zapamiętamy

Kora była wyjątkową kobietą. Za te słowa ją zapamiętamy

Kora nie żyje. Olga Jackowska odeszła nagle, mimo że od dawna walczyła ze śmiertelną chorobą. Patrząc na to, ile dokonała jako artystka, obywatelka i kobieta, trudno wyobrazić sobie naszą przyszłość bez niej. Zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie jej słowa o polityce, miłości i życiu.

Kora była wyjątkową kobietą. Za te słowa ją zapamiętamy
Źródło zdjęć: © East News
Karolina Błaszkiewicz

Kora dla Newsweeka: "Kaczyński to wielki narodowy psuj"
Kora nigdy nie ukrywała swoich politycznych sympatii, a przede wszystkim antypatii. Była zaangażowana w to, co się dzieje – nie była oderwaną od rzeczywistości gwiazdą estrady. Kiedy miała coś do powiedzenia, zwyczajnie to mówiła. Potem pół Polski biło jej brawo, a drugie pół jej złorzeczyło. Stało się tak po wywiadzie dla "Newsweeka".

"Władza rozwala mój kraj. Partia zawłaszcza państwo. To niszczenie mojego szczęścia na finiszu życia. To wszystko, w co wierzyłam i na co pracowałam; Kaczyński to psuj. Wielki narodowy psuj. Mówimy, że jest inteligentny, że czyta książki. No może i czyta, ale inteligentny człowiek nie niszczy dobra i piękna. Nie hołduje brzydocie" – mówiła Kora "Newsweekowi".

W rozmowie dziwiła się Polakom, którzy głosowali na PiS. "Wydawało mi się, że jesteśmy zintegrowani z tą częścią świata, do którego tęskniłam całą młodość jak do czystej łazienki w pociągu. I nagle ktoś mi to znowu zabiera. Nie, nawet nie zabiera – niszczy. Bo jakby zabrał i schował do przechowalni, a my za parę lat moglibyśmy wyjąć ten zestaw garnków, który nie podobał się następcy, to pół biedy. Ale on te garnki niszczy. Czy ludzie w Polsce naprawdę nie mają świadomości, że ich kraj jest na ich oczach niszczony?" – pytała.

Kora nie bała się powiedzieć głośno tego, o czym wiele gwiazd jej formatu wolało milczeć. Była chyba jedyną artystką, która z taką szczerością i błyskotliwością potrafiła przekazać myśl odbijającą się potem szerokim echem po kraju.

Obraz
© East News

Kora dla "Uwagi TVN": "Mogłabym żyć tysiąc lat"
Dla zmarłej artystki nie było tematów tabu. Kiedy dowiedziała się, że ma raka, po prostu o tym powiedziała. Inni chorzy mogli znaleźć w jej wyznaniach pocieszenie, ale przede wszystkim się w nich przejrzeć. Historia Kory jednocześnie była tylko jej historią, gdy mówiła: "Bardzo ciężko pracowałam, taką mam konstatację, że my za dużo pracujemy. Doprowadziłam się do wykończenia totalnego, szczerze mówiąc, za mało odpoczywałam, za mało korzystałam ze świata, za mało korzystałam z pieniędzy, które zarobiłam. Żyłam za mało luksusowo". To fragment jej ostatniego wywiadu, udzielonego reporterowi "Uwagi TVN". Wyemitowano go w kwietniu 2018 r.

Kora bardzo ceniła to, co "tu i teraz". "Gdybym miała żyć tak jak teraz, to mogłabym żyć jeszcze tysiąc lat. Rok temu byłam jeszcze bardzo słaba. Jestem dużo silniejsza. Dzięki temu, że jestem w remisji, mogę robić to, to i to, a nawet myślę o pracy, o której w ogóle nie myślałam, że powstanie taka idea" – powiedziała "Gali".

Kora nie udawała optymistki, doskonale wiedziała, z jaką chorobą się mierzy. W tej samej rozmowie opowiadała, jak wyobraża sobie śmierć. "[Świadomość śmierci] to przede wszystkim duże obciążenie dla człowieka, który nie wiadomo, kim tak naprawdę jest. Tak się zatrzymał. Pomiędzy. Ani Bogiem nie jest, ani zwierzęciem" – stwierdziła. "Jest takim czyśćcowym bytem, niosącym worek grzechów na plecach, wiecznie udręczonym stworzeniem w całej tej kosmogonii. Myślę, że jeśli człowiek jest na sobie za bardzo skoncentrowany, smutnieje. Dlatego tak ważne jest poznawanie tego, co jest na zewnątrz nas. Zastanowienie się, czym jest drzewo, żaba, kot. To niesie śmiech, radość, wesołość" – dodała.

Obraz
© East News

Kora dla "Pani": "Prawdziwie mądry człowiek nikogo nie krzywdzi"
Wokalistka Maanamu otwarcie mówiła też o swoim traumatycznym dzieciństwie. Jako 4-letnia dziewczynka trafiła do sierocińca prowadzonego przez zakonnice. Doznała z ich strony niebywałych przykrości i nigdy nie wybaczyła im, jak traktowały ją inne dzieci. "Zamiast sierocińca, gdzie dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie byłam poddawana takiej opresji, jakiej nie powinien być poddawany żaden człowiek, a zwłaszcza dziecko? Nikt mi nie udowodni, że dwóch kochających się gejów nie dałoby mi miłości, której tak mi brakowało. I akceptacji. I poczucia, że jestem wartościowym człowiekiem, na którym komuś zależy" – powiedziała "Newsweekowi".

Sama powtarzała, że najważniejsza w życiu jest miłość i szacunek do drugiego człowieka. Ona kochała i była kochana. Pytana przez Małgorzatę Domagalik, czy wszystko sobie zawdzięcza, odpowiedziała: "Co to znaczy 'sobie'? Na świat przychodzi się z pewnym zestawem predyspozycji. Bo co to jest prawdziwa mądrość? To taka predyspozycja umysłowo-cielesna, która powoduje, że nikogo nie krzywdzimy. Prawdziwie mądry człowiek nikogo i niczego nie krzywdzi".

Kiedy ze strony byłej redaktor "Pani" padło pytanie, czy Kora jest szczęśliwa, usłyszała, że szczęście jest stałym stanem, do którego się zmierza. " Może ludzie to mylą, bo czeka się na pewien rodzaj iluminacji. Iluminację drugą osobą, zauroczenie, zakochanie i dobry seks, i inne emocje. Wybuch tej nieprawdopodobnej energii, za którą się tęskni. I często temu się ulega, stąd później są różne nieszczęścia. Bo to najczęściej wiąże się z drugą osobą. Z jednej strony, dąży się do takiego status quo, ale jak zna się swoją emocjonalność, to się wie, że i inne rzeczy mogą się wydarzyć. I co wtedy? To jest ta niewiadoma. Tego się nigdy nie wie" – można było przeczytać.

Takiej definicji szczęścia nikt inny nie podał. I nie tylko dlatego już brakuje nam Kory.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (783)