Blisko ludziKrólowie życia się zmęczyli. Przed trzydziestką

Królowie życia się zmęczyli. Przed trzydziestką

Mam 29 lat i lubię to, co robię, ale... Uwaga, czas na puentę, banał i pożywkę dla hejterów w jednym: ale jestem zmęczona.

Królowie życia się zmęczyli. Przed trzydziestką
Źródło zdjęć: © 123RF

Moja historia zawodowa i ''technologiczna'' nie jest wyjątkowa. Najpierw nauka i praca dorywcza przy studiach dziennych, a im bliżej dyplomu, tym bardziej praca, ale już w zawodzie, a potem nauka. Pierwszy smartfon i odkrycie Facebooka. Sporo ciekawej, ciężkiej i inspirującej pracy w różnych redakcjach. Ocean śmieciówek, do których mam ambiwalentny stosunek, bo zaczęłam zarabiać lepiej. Za to banki, które miałyby ewentualnie udzielić kredytu hipotecznego, mają podejście dość sprecyzowane - zgadnijcie, jakie.

Lubię to co robię i robię to co lubię, ale bum, zaraz wybije trzydziestka. Dopiero. Od kiedy 4-5 godzin snu nie wystarcza na zregenerowanie się? Dlaczego nie mam siły pójść na siłownię, umówić się na kawę z koleżanką? Dopiero uczę się utrwalania przyjemności na zdjęciach, nie mówiąc o natychmiastowym wrzucaniu ich na Instagrama, którego regularnie (zbyt często) przeglądam. Mam trochę czasu, żeby nadrobić zaległości towarzyskie. Stać mnie na zjedzenie od czasu do czasu w restauracji, na karnet na siłownię czy wyjazd.

Tylko że wiecie, teraz to ja już jestem bardziej domatorką. Spędzam czas z najbliższymi, oglądam Netflixa, film, czytam książkę, wybieram kameralny wieczór z planszówkami, grę na konsoli. No i oczywiście przeglądam internet. Jak wychodzę do kina, na miasto, restauracji - fajnie. Jak nie - też fajnie.

Nie mieliśmy się gdzie ''rozbestwić''

Dotacje unijne i inne ''Erasmusy'' nie uczyniły z naszej rzeczywistości jakiegoś Eldorado. - Zawsze jest tak, że trzeba zaspokoić najpierw te najbardziej podstawowe potrzeby - mówi Patryk, mój rówieśnik. Obecnie prowadzi własną działalność, dobrze mu idzie. Nie ma w sobie nic z ''roszczeniowego milenialsa'', choć początki firmy nie były łatwe. Nie jest zwolennikiem dodatków pieniężnych ani zasiłków, chyba że dotyczą one osób, które np. ze względu na swój stan zdrowia nie mogą pracować.

- Z pensji trzeba najpierw opłacić rachunki, kredyt, składki, podatki. I o tym człowiek myśli w pierwszej kolejności: skąd wysupłać ponad 1 tys. złotych na ZUS co miesiąc, nawet jak klienci nie dopiszą. A nie o tym, co sobie porobi po pracy. U nas nie ma tego work-life balance, ponieważ jak chce się mieć poczucie stabilności, to takie luźne podejście się nie sprawdzi. Kiedy ktoś pracuje 10 godzin dziennie, do tego godzina dojazdu w jedną i drugą stronę, niewiele czasu zostaje na cokolwiek. Wypadałoby jeszcze coś zjeść, umyć się, przygotować do kolejnego dnia pracy i wyspać. Długo tak działam i nadal do tego nie przywykłem. Prawdą jest, że ciągle jestem zmęczony - dodaje.

Nasi rodzice mieli ''nudniejsze życie''. I przez to bywało ciekawsze

Ania, rocznik '90, przyznaje, że przez tempo pracy (branża kreatywna) po skończonej zmianie bywa tak zmęczona, że wymiguje się od wcześniej umówionych spotkań. - Kończę pracę i jest już tak późno, że nie chce mi się z nikim wychodzić. Zresztą, non-stop rozmawiasz z ludźmi na komunikatorach. O czym macie później gadać, jak się spotykacie? - dodaje. - Ostatnio wykasowałam wszystkie zdjęcia z konta na Instagramie. Długo je prowadziłam, ale mam już dość. Teraz insta kojarzy mi się tylko z influencerami, którzy coś promują. Prowadzenie takiego ''bieda-instagrama'' już chyba nie ma sensu - uważa.

- Kiedyś próbowałam coś robić po pracy, lepiej planować. Chodzić na siłownię, do kina. Skończyło się po kilku razach, bo jestem tak zmęczona, że po pracy mam tylko ochotę legnąć na kanapie i oglądać Netflixa. Choć zawsze jest ''od jutra'' - przyznaje. - Moi rodzice po pracy normalnie gdzieś sobie wychodzą. Może tylko w Warszawie tak jest? - zastanawia się. - My jeszcze zdążyliśmy się wyszumieć trochę przed smartfonami. Wydaje mi się, że młodszym ludziom w wieku 19-20 lat już w ogóle się nie chce ze sobą rozmawiać - dodaje.

29-letniego Tomka też zaczęły irytować ''idealne zdjęcia idealnego życia'' na Instagramie. Dlatego postanowił śledzić już tylko profile tematyczne, artystyczne, bo interesuje się fotografią. Stara się spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. Netflixa, owszem, ogląda, ale zwykle w towarzystwie. Kiedy pytam go, czy jego zdaniem nasi rodzice nie borykali się z podobnymi problemami, od razu odpowiada. - Pewnie ich życie jako takie było dużo, dużo ''nudniejsze'', ale właśnie dlatego bardziej skupiali się na drugim człowieku. Internet tak zrewolucjonizował nasze życie, że tego nie ogarniamy. Żałuję, że tak to się pozmieniało - przyznaje.

Sandra ma 27 lat i nie lubi tracić czasu na nowe ''przyjaźnie, które i tak nie przetrwają''. - To zawsze zajmuje jednak trochę czasu. Potem i tak okazuje się, że zostaję przy ludziach, których już znam, nie silę się na poznanie kolejnych. Z czasem odkrywasz, że nie jesteśmy jednak tak ciekawi i orygialni, jak nam się wcześniej wydawało. Marzymy o stworzeniu zgranej paczki przyjaciół o różnych osobowościach, jak z serialu. Potem czar pryska - dodaje.

Introwertyk to nowy ekstrawertyk

Sieć tonie w komiksach o introwertykach, instrukcjach "obchodzenia się" z nimi, memach. Takiego kontentu w sieci przybywa niemal z dnia na dzień. Złośliwi mówią, że ''nagle wszyscy stali się introwertykami'', bo w inernecie oni zwykle przedstawieni są w bardzo pozytywnym świetle: inteligentni, oczytani, niełasi na pochlebstwa, obojętni na liczbę lajków i udostępnień.

Na początku rzeczywiście można było sądzić, że chodziło przede wszystkim o to, żeby odczarować stereotyp ''smutnego odludka''. Rzecz w tym, że już dawno go odczarowano. Może chcemy się z nim identyfikować, jego figura jest nam bliższa, bo zaczynamy odnosić go do zastanej rzeczywistości. "Internetowy introwertyk", który w sieci szuka inspiracji, nie poklasku, nie bywa wszędzie, nie cyka zdjęć posiłkom, depcze po piętach wszędobylskiemu ''internetowemu ekstrawertykowi'', królowi wydarzeń na Facebooku z imponującym portfolio z Instagrama. ''Internetowy introwertyk'' się nie przejmuje.

A my chcielibyśmy się nie przejmować.

Nie tylko zmęczeni i zazdrośni. Jesteśmy też ''przebodźcowani''

W skrajnych przypadkach przebodźcowanie może być przyczyną depresji. - To taki stan, kiedy człowiek nie może pomieścić w sobie różnych stymulantów. Chcą od nas czegoś z pracy, w domu, mnóstwo impulsów pochodzi z sieci, gdzie w ciągu kilku minut przeglądamy bardzo wiele informacji. Nasz aparat poznawczy nie jest przygotowany do tego, żeby aż tak wiele z nich przyswajać przez długi czas - mówi dr n. med. i psycholog Katarzyna Newińska z Kliniki Psychomedic. Każdy z nas ma inny układ nerwowy i od niego zależy ilość bodźców, którą możemy przyjąć.

- Jeżeli chodzi o Instagram, to nawet jeśli wiemy, że w dużej mierze mamy do czynienia z wyidealizowaną reprezentacją rzeczywistości, to nasz mózg odpowiada na nią niemal automatycznie, wypełnia luki, żeby stworzyć sobie pełny obraz sytuacji. Jeśli np. widzimy na zdjęciu kogoś na siłowni i wiemy, że ten ktoś na co dzień pracuje i wychowuje dzieci, to od razu zaczynamy taką osobę idealizować i przypisywać jej nadzwyczajne możliwości.Trzeba pamiętać, że nikt z nas nie jest robotem - wyjaśnia dr Niewińska.

Mistrzowie work-life balance, wirtuozi Instagrama i nowinek technologicznych. Żyjący w innym, utkanym z nowoczesności i popkultury wymiarze. Beztroscy spadkobiercy odzyskanej u progu lat '90 wolności, garściami czerpiący z życia - zawodowego i prywatnego.

Drodzy Milenialsi, to nie do końca o nas, prawda?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (176)