ModaKrótka historia mody: damski garnitur

Krótka historia mody: damski garnitur

Krótka historia mody: damski garnitur
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aleksandra Wołejsza

Oryginalnie, nonszalancko i szalenie seksownie - taki efekt gwarantuje damski garnitur. Przez wiele lat kojarzył się wyłącznie z uniformem zarezerwowanym dla kobiet związanych z polityką czy tzw. „working girls”, dziś jest traktowany jako uosobienie klasy i elegancji. Szturmem podbił czerwone dywany, stanowi doskonałą alternatywę dla wieczorowych sukien i coraz częściej sięgają po niego gwiazdy. To właśnie o tym marzyło się jednemu z największych projektantów XX wieku Yves Saint Laurentowi. Jak mówił: „smoking jest tym niezbędnym elementem stroju, z którego cały czas dowiadujemy się czegoś o modzie. Ponieważ wiąże się on ze stylem, a nie z modą. Moda przychodzi i odchodzi, a styl jest wieczny”.

Po latach seksualizacji mody i trendzie skoncentrowanym na podkreślaniu kobiecości w postaci mnóstwa koronek, falbanek czy kwiatowych wzorów, do łask powraca męski szyk. Jednym z jego przejawów jest właśnie garnitur. Obok małej czarnej zrewolucjonizował damską garderobę i odmienił oblicze mody.

1 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Getty Images

Historia garnituru od początku była związana z chęcią zaakcentowania swojej pozycji, siły i wolności w patriarchalnym świecie. Spodnie były bowiem zarezerwowane wyłącznie na mężczyzn, a gdy kobieta podjęła ryzyko ich założenia, musiała liczyć się z konsekwencją wyrzucenia z kawiarni czy teatru. Tak było w przypadku znanej aktorki Sary Bernhardt, która pojawiła się w kostiumie ze spodniami w latach 70. XIX wieku, a cała sytuacja zakończyła się skandalem obyczajowym. Jej „prowokacja” była elementem działań prowadzonych na rzecz emancypacji kobiet i zacierania różnic płciowych. Kontynuowała je na scenie w 1899 roku, gdy wcieliła się w rolę Hamleta.

2 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Getty Images

Kostium to protoplasta garniturów, jednak nawet one nie miały prostej historii. W Europie marynarki z długimi spódnicami były dopuszczalne jako strój tylko w ściśle określonych sytuacjach. Kobiety nosiły je na przejażdżki konne, spacery czy podczas strzelania z łuku. Ówcześni trendsetterzy postanowili zaadoptować ten trend i w 1905 roku pojawiły się pierwsze kostiumy zbliżone wyglądem do tych, które znamy dzisiaj. Natomiast w 1914 roku Coco Chanel przedstawiła swój innowacyjny projekt w postaci wykończonej futrem marynarki i pasującej do niej spódnicy o długości do kostki. Także ona w latach 30. udowodniła, że spodnie mogą zakładać nie tylko mężczyźni.

3 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Getty Images

Przełomem w dalszym rozwoju garnituru był 1930 rok. Wówczas znana z inspirowania się męskim stylem Marlena Dietrich wcieliła się w rolę zmysłowej femme fatale w filmie „Maroko”. Nie tylko uwodziła magnetycznym spojrzeniem, ale też przyciągała uwagę oryginalnym wizerunkiem. Ikona kina prezentowała się w klasycznym garniturze, który dopełniała obowiązkowo papierosem w dłoni i cylindrem na głowie. „Blond anioł” nie rezygnował z kontrowersyjnego stroju nawet na oficjalnych wyjściach. W męskim wydaniu i berecie, uważanym za symbol buntu, pojawiła się w Paryżu. W tych czasach nikt nie potrafił nosić się tak nonszalancko jak ona i robić to z taką klasą. Innego zdania była jednak lokalna władza. Dietrich wyglądem wzbudziła zainteresowanie oficjeli i spotkała się z ostrzeżeniem ze strony policji, że zgodnie z przepisami, jej postępowanie zostanie zgłoszone do prokuratury.

4 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Getty Images

Dekadę później pachucas, czyli przedstawicielki meksykańsko-amerykańskiej subkultury, zaczęły sięgać po tzw. „zoot suits”. Chciały w ten sposób podkreślić nie tylko buntowniczy charakter, ale też zamanifestować niezgodę na postrzeganie kobiet jedynie w kategoriach żon i matek. Ten rodzaj garnituru wyróżniał się obszernymi spodniami z wysokim stanem oraz przeskalowanymi marynarkami, które na kobiecych sylwetkach wyglądały jak o kilka rozmiarów za duże. Ekstrawaganckie stroje wylansowali czarnoskórzy muzycy jazzowi z nowojorskiego Harlemu. Nie krępowały one ruchów i idealnie nadawały się do tańca jitterbug w nocnych klubach. Za ojca tego typu garniturów uznaje się trębacza, który w wolnym czasie zajmował się też krawiectwem, Harolda Foxa.

5 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Getty Images

1964 to rok, w którym znany z futurystycznych wizji projektant André Courrèges wprowadza prosty i dopasowany do sylwetki kostium. Tworzy spodnie pasujące do marynarki zarówno na dzień, jak i na wieczór. Od tego momentu garnitury przestają już być tylko zarezerwowane na nieformalne okazje. Dwa lata później Yves Saint Laurent idzie o krok dalej i daje kobietom „Le Smoking”. Widok eleganckiej wersji garnituru, zaprezentowanej na Catherine Deneuve, zapiera dech w piersiach.
„Le Smoking” łączył w sobie szyk, nieszablonowość i dużą dawkę seksapilu. Od początku do końca został stworzony z myślą o kobiecej sylwetce. Projektant w jednym z wywiadów nazwał go swym najważniejszym osiągnięciem i zapowiedział, że w każdej kolejnej kolekcji pojawi się jego nowa wersja. Kobieta Yvesa była nie tylko piękna, ale też silna i pewna siebie.
Do historii nie tylko mody przeszło wydarzenie, które miało miejsce w 1967 roku. Jedna z ulubionych klientek Yves Saint Laurenta i lew salonowy Nan Kempner, chciała przekroczyć próg nowojorskiej restauracji La Côte Basque. Ubrana w charakterystyczny smoking nie została jednak do niej wpuszczona. W ramach protestu ostentacyjnie zdjęła dół garnituru, a marynarkę potraktowała jak klasyczną mini. Właściciele nie mieli wyjścia i musieli ugościć ją w swoim lokalu.

6 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Facebook.com

35 tys. dolarów tygodniowo (czyli dziś ponad 100 tys. dolarów – przyp. red) – tyle do wydania na kostiumy miał kostiumograf serialu „Dynastia” Nolan Miller. Ubierał on w nim bohaterki w pełne przepychu i dziś oceniane jako tandetne stroje. Obok mnóstwa biżuterii nie brakowało seksownych garsonek czy marynarek z wszytymi w ramiona poduszkami. Ten styl miał eksponować siłę amerykańskich kobiet. Jak mówił: „Można nie było wiedzieć, kim są te kobiety, ale widząc je tak ubrane wiedziano, że są bogate i lepiej zejść im z drogi”. To właśnie ten serial upowszechnił trend na „power suit”. Bowiem wszystkie kobiety chciały wyglądać jak dobra Krystle czy zła Alexis. Mocno zaznaczone szerokie ramiona i talia osy stały się ideałem sylwetki, lansowanym przez projektantów. Tak Armani, a zaraz po nim Thierry Mugler uzbroili kobiety w stroje, które zacierały granice płci i były wręcz idealne dla pracującej dziewczyny.

7 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© Facebook.com

Do dalszego upowszechnienia garniturów przyczyniła się androgeniczna piosenkarka Grace Jones, która na okładce albumu „Nightclubbing” pozowała w charakterystycznym „power suit” od Armaniego. Tego typu stroje znalazły się też w garderobie brytyjskiej pani premier. Za jej stylizacje i wizerunek była odpowiedzialna Margaret King. - Znalazła się w męskim świecie, więc musiała wyglądać jak jego część – mówiła o stylu Margaret Thatcher. Co ciekawe, siedem garniturów z kolekcji pani premier zostało sprzedanych za 73,125 funtów na jednej z aukcji.

8 / 8

Dodał kobietom siły i pewności siebie

Obraz
© ONS.pl

Dziś dominuje pochwała prostoty. Gładkie linie ubrań i minimalizm nie oznaczają jednak rezygnacji z silnie zaakcentowanej kobiecej sylwetki. Armani czy Jill Sander robią to po prostu w subtelniejszy sposób i nie jest to już tak bardzo zaangażowana moda.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)