Kto dziś poprawia urodę? Pandemia zmienia oczekiwania kobiet
- Niestety ostatnio obserwujemy, że pojawia się coraz więcej pacjentów z obniżonym nastrojem. Operacja plastyczna jest dla nich próbą ucieczki od marazmu, od izolacji, zamknięcia w czterech ścianach - wyjaśnia dr n. med. Tomasz Dębski, specjalista chirurgii estetycznej.
14.03.2021 11:44
Ewa Podleśna-Ślusarczyk: W czasie pandemii ludzie pracują w domach, rzadziej się spotykają. Teoretycznie wygląd zszedł na drugi plan. Czy Polacy myślą dziś o poprawianiu urody?
Dr n. med. Tomasz Dębski, specjalista chirurgii plastycznej: Tak i to z dwóch powodów. Po pierwsze w czasie pandemii wiele osób przestało żyć w biegu. Przez to mamy więcej czasu, aby zająć się sobą i na spokojnie pomyśleć nad tym, co możemy w sobie zmienić. Niestety ostatnio obserwujemy, że pojawia się coraz więcej pacjentów z obniżonym nastrojem. Operacja plastyczna jest dla nich próbą ucieczki od marazmu, od izolacji, zamknięcia w czterech ścianach. Nie wszyscy pacjenci z tego typu problemami mogą być zakwalifikowani do zabiegu, dlatego ważne jest, aby w czasie 15-minutowej konsultacji ocenić właściwie ich motywację.
Drugi powód dotyczy właśnie przebywania częściej w domu. Wiele pacjentek wykonuje obecnie zabiegi, bo wie, że nikt się o nich nie dowie. Na spotkaniach w pracy nie włączają kamerki, nie muszą też brać urlopu. Idealna sytuacja, by właśnie teraz wykonać jakieś operacje, które planowało się od dawna, a na które nie było czasu.
Jak rozpoznać takich pacjentów, którzy wymagają bardziej wsparcia psychologa niż chirurga?
Pacjentów z depresją czy zaburzeniami lękowymi jest coraz więcej. Niektóre statystyki podają, że nawet co czwarty pacjent zmaga się z tego typu problemami i jest to bardzo niepokojący trend. Jest kilka czerwonych lampek, które się zapalają w czasie rozmowy, na które doświadczony chirurg zwróci uwagę. Pierwszy raz wtedy, gdy przychodzi pacjentka, która mówi: chcę zrobić nos, oczy, brodę, piersi, a co pan myśli o moim brzuchu. Chce zoperować wszystko, najchętniej jednocześnie i oczekuje błyskawicznych efektów. To może wskazywać na problem emocjonalny, a nawet na dysmorfofobię.
Drugi problem, który musimy wychwycić, dotyczy sytuacji, gdy kobieta zaczyna myśleć: "mąż mnie zostawił", "zwolnili mnie" – co by pan we mnie zmienił, co we mnie jest nie tak? Te pacjentki uważają, że winowajcą jest np. garbaty nos. I z nimi trzeba zupełnie inaczej rozmawiać. Zoperowanie takiej kobiety często może jej pomóc, to nie jest tak, że odmawiamy, ale musimy dowiedzieć się, co jest jej prawdziwą motywacją i ocenić, czy jest ona wystarczająca do wykonania zabiegu.
Zawsze się udaje rozpoznać prawidłowo tę motywację?
Zazwyczaj tak, ale, jak to w życiu, nie zawsze. Pacjentki potrafią zachowywać się zupełnie inaczej w trakcie rozmowy z recepcjonistkami Kliniki, a inaczej w trakcie rozmowy z lekarzem na konsultacji. Czasem w razie wątpliwości proszę pacjentki o zastanowienie się nad operacją i zapraszam ewentualnie na kolejną konsultację. Jeśli dalej mam wątpliwości, to odmawiam wykonania zabiegu.
Weźmy pod uwagę inną sytuację. Do gabinetu przychodzi młoda, ładna kobieta. Wizualnie wszystko wygląda bez zarzutu, a jednak prosi o operację nosa, który również zdaje się nieomal idealny. Co wtedy?
W tym tygodniu odmówiłem już dwóm pacjentkom. Niestety zdarza się dość często, że pojawiają się kobiety, które patrzą na siebie przez pryzmat aplikacji i nakładek instagramowych. Teraz modne są takie szczupłe twarze, małe i zadarte nosy. I takie są ich oczekiwania.
Mało tego, ludzie zapominają, że operacja nosa to poważny zabieg, mogą pojawić się problemy z oddychaniem i gojeniem. Obrzęki, nierówny zrost kości, to tylko nieliczne z możliwych powikłań. Dlatego ja wyjaśniam pacjentkom, że muszą być wyraźne wskazania, żeby zrobić korektę nosa, bo ryzyko jest duże, a wykonanie zabiegu musi być uzasadnione.
I jak reagują na odmowę?
Często jest tak, że się obrażają i mówią: pójdę do kogoś innego. Część przyjmuje do wiadomości i rezygnuje z zabiegu. Miałem też kiedyś pacjentkę, która poprosiła o wyjaśnienie na piśmie powodu odmowy przeprowadzenia zabiegu z pełnym uzasadnieniem.
Zobacz także
Trafiają też do pana pacjentki po operacjach onkologicznych. To dla nich na pewno duża nadzieja na powrót do normalności?
Miałem kiedyś taką pacjentkę, która chodziła przez kilka lat w chuście i nie pokazywała nikomu, że nie ma nosa. Widać było tylko otwór w środkowej części twarzy. Nie odsłaniała twarzy nawet przed swoimi dziećmi. Oczywiście jej oczekiwania wobec operacji były skromne, chciała po prostu wyglądać normalnie. Dla takich osób operacja jest niejako powrotem do życia, powrotem do społeczeństwa i do prawidłowego stanu emocjonalnego, bo często z powodu wyglądu tego typu pacjenci popadają w depresję. Kiedy zrekonstruowałem jej nos, ona w końcu po latach zdjęła maskę i przestała się wstydzić. Emocje w takich chwilach są nie do opisania.
Coraz więcej Polek wyjeżdża wykonać zabieg w ramach chirurgii estetycznej do Turcji. Skąd taki boom na usługi właśnie w tym kraju?
Osobiście nie nam nic przeciwko takim wyjazdom, ale zalecam sprawdzenie kompetencji danego lekarza np. weryfikacje czy jest chirurgiem plastykiem, czy ma odpowiednie doświadczenie. Niestety słyszę często, że biorą się za to ludzie bez odpowiedniego wyszkolenia i że warunki bywają często dramatyczne. No ale jest na pewno taniej.
Ostatnio przyszła do mnie pacjentka i powiedziała: "Jadę do Turcji na plastykę brzucha. Nie stać mnie na pana, tam zrobię to za 10 tys., a nie 20, ale czy jak będą powikłania, mogę przyjechać do pana i będzie mnie pan leczyć?".
Sam widziałem takie pacjentki np. po wszczepieniu implantów w pośladki, u których doszło do zakażenia i powstały zbiorniki ropy wokół wszczepionych implantów - groziło to nawet sepsą. W takich przypadkach nie ma czasu na analizowanie sytuacji – należy taką pacjentkę skierować od razu do szpitala, bo tam jest odpowiednie zaplecze i warunki do leczenia.
Co powinno zmienić się w ramach turystyki medycznej, by Polki były bezpieczne?
Jednym z problemów związanych z wyjazdami do Turcji jest kwestia czasu pobytu na miejscu. Kobiety często trafiają tam na chwilę, głównie ze względu na koszty. Po 1- 2 dniach wypisywane są Klinik i wracają do Polski. Jedna z pacjentek, której historię znam, już w samolocie zaczęła mieć obrzęk twarzy, silny ból i krwiak po zabiegu liftingu.
Warto więc zostać w tej Turcji chociaż tydzień-dwa, żeby ewentualne powikłania leczyć na miejscu. Z reguły do większości wczesnych powikłań dochodzi w ciągu 4-5 dni po operacji i pacjentka powinna być wtedy na miejscu. Dodatkowo warto zainteresować się np. kwestią implantów, jakiej są firmy, skąd pochodzą, czy posiadają certyfikaty i numer seryjny, czy są objęte gwarancją. Turcja nie należy do Unii Europejskiej i obowiązują tam inne standardy dopuszczania na rynek implantów i produktów medycznych.
Jakie kobiety decydują się na korzystanie z usług tureckich chirurgów?
Te, którym się więcej obiecuje. Ostatnio dostaliśmy zdjęcia od młodej dziewczyny z pytaniem, czy zrobimy jej ten modny ostatnio mały i zadarty nosek. Powiedziałem zgodnie z prawdą, że jest to niemożliwe, ze względu na grubość jej skóry. Na co usłyszałem, że w Turcji powiedziano jej, że nie ma żadnych przeciwwskazań i że ją zapraszają na zabieg. Dlatego wydaje mi się, że do Turcji jadą dziewczyny po takie marzenia, których w Polsce nikt nie chciał spełnić.
Co chirurgowi plastycznemu sprawia największą radość?
Gdy kobieta po wykonanym zabiegu zmienia postrzeganie siebie. Pojawia się w niej większa akceptacja, pewność siebie. Fajne jest to, że mam na to wpływ, wykonuję zabieg i to jest coś namacalnego. Często zmieniam w ten sposób czyjeś nastawienie do życia i świata. Trafiają do mnie często pacjentki zakompleksione, które winą za brak przebojowości i sukcesów w pracy uznają jakieś wady w wyglądzie. Ja im pomagam i wtedy zaczyna się taki łańcuch zdarzeń. Od operacji do ich poczucia szczęścia.