Lepkie rączki Hollywood. Fala oskarżeń się nie kończy. Na świecznik wraca Roman Polański
- Flirtował, łapał mnie za tyłek, mówił o seksie do mnie i przy mnie – tak pracę z Dustinem Hoffmanem wspomina scenarzystka Anna Graham Hunter. Spotkała się z aktorem na planie "Śmierci komiwojażera" w 1985 roku. Miała wtedy 17 lat, była stażystką. To jedno z ostatnich oskarżeń dotyczących molestowania seksualnego w Hollywood. Hoffman, Weinstein, Spacey – nie brakuje dziś głosów, że przyszedł czas rozliczyć oprawców, którzy przez lata cieszyli się popularnością. Na liście znajduje się także Roman Polański.
02.11.2017 | aktual.: 04.11.2017 14:24
Historia Anny Graham Hunter po raz kolejny wstrząsnęła Hollywood. W ostatnim czasie nie ma właściwie dnia bez wstrząsów w świecie kultury. Hollywood – pełne pięknych aktorek, przystojnych aktorów, pełne blichtru, doskonałości, pieniędzy i… tuszowania skandali. Gdy na jaw wyszło to, co przez ponad 30 lat robił kobietom Harvey Weinstein, wybuchł jeden z największych skandali ostatnich lat. Sprawę ujawnił "New York Times". Teraz wszyscy medialni giganci dodają do tych wstrząsających doniesień nowe wątki. Aktorki, modelki twierdzą, że producent proponował im pieniądze za seks. Miał w zwyczaju zapraszać je do swojego pokoju i paradując w szlafroku, przeprowadzał dodatkowe castingi.
Wszyscy byliśmy przekonani, że sprawa pewnie szybko ucichnie. Nie raz tak się przecież działo – taka brutalna prawda. Weinstein poszedłby na terapię, studio dogadałby się z kobietami co do zadośćuczynienia, pojawiłoby się kilka wywiadów, kilka felietonów i sprawa by się skończyła. Przynajmniej dla tej części społeczeństwa, która od "jakiegoś tam Weinsteina" z Hollywood woli przejmować się swoimi problemami.
I wtedy pojawiło się #metoo i setki tysięcy historii "zwykłych" kobiet, które molestowania seksualnego doświadczyły nie gdzieś w Hollywood, ale tuż obok – w pracy, na uczelni, w autobusie, na przystanku. Wymieniać można długo, bo z ponad 200 tys. wpisów w mediach społecznościowych.
Lawina oskarżeń ruszyła. To, co gniło nam gdzieś pod skórą, wyszło na jaw. Widać to na pierwszych stronach gazet, na jedynkach portali. Pojawił się Kevin Spacey oskarżony o molestowanie Anthony'ego Rappa (wtedy 14-letniego, początkującego aktora), pojawił się i Dustin Hoffman. Na tej fali wypłynęło ponownie nazwisko Romana Polańskiego. I nie brakuje dziś kobiet, które głośno zastanawiają się: ile kobiet ma jeszcze oskarżyć reżysera o gwałt, byśmy przestali traktować go jako nietykalną gwiazdę?
"Nie wolno honorować gwałciciela"
- W 1977 roku Roman Polański został uznany winnym gwałtu na 13-letniej dziewczynie. Od tej pory wystąpiły przeciwko niemu cztery kobiety. Mimo to jest wciąż stawiany na piedestale – czytam w komentarzu Kristen Yoonsoo Kim dla "Broadly". Publicystka stawia dziś Polańskiego na równi z Weinsteinem i Kevinem Spacey. Wspomina, że pomimo oficjalnych oskarżeń kobiet, które otwarcie opowiadały, co przeszły przez Polańskiego, w atmosferze wszechobecnego #metoo – reżyser zapraszany jest przez La Cinémathèque Française na wydarzenie honorujące jego dotychczasowe osiągnięcia.
31 października w Paryżu odbyła się demonstracja przeciwko Polańskiemu. Kobiety ze stowarzyszenia "Osez le feminisme" wzywały do bojkotu. "Nie wolno honorować gwałciciela"- głosiły napisy wznoszone przez uczestniczki wiecu. Kulminacją manifestacji było wyrzucenie z Cinematheque dwóch półnagich aktywistek ruchu "Femen". - Zmienił się wiatr historii i trzeba być z kobietami. Zbyt długo trwało upokarzanie i dręczenie kobiet - powiedział Jean-Baptiste Voltuan, przedstawiający się jako zawodowy manifestant i poeta, jeden z niewielu mężczyzn biorących udział w tym proteście.
Huffington Post, przypominając, że Polański jest w Ameryce oskarżony o gwałt na nieletniej, dokonany w 1977 roku, zaznacza, że "od tego czasu (Polański) realizował swe najpiękniejsze filmy", przypomina Oscary i Złote Palmy w Cannes i nazywa go "jednym z największych reżyserów XX wieku". - Historia Romana Polańskiego nie zaczęła się wczoraj - pisze autor artykułu i dodaje, że przez wiele lat media, w tym pisma kobiece, interesowały się przeszłością Polańskiego jedynie jako dziecka uratowanego z getta i męża okrutnie zamordowanej w roku 1969 Sharon Tate. Media sugerują, że wyrozumiałość aktorów wobec Polańskiego wynika z tego, że polski reżyser jest idolem, z którym każdy aktor i każda aktorka chcieliby pracować.
Idol ma jednak dramatyczne historie na koncie i nic nie jest w stanie tego wymazać. Dziś bez zawahania oskarżamy Weinsteina, Spacey, Hoffmana. Zgodnie przyznajemy, że ci, którzy molestują seksualnie kobiety, powinni odpowiadać za swoje czyny i punktujemy, że potrzeba realnych działań, a nie tylko hasztagów w sieci, czy nie powinniśmy raz na zawsze zamknąć historię Polańskiego i przyznać, że on też powinien zostać osądzony za swoje czyny? Powinien. Nie bądźmy hipokrytami. Bo, podbijając słowa Kristen Yoonsoo Kim, ile kobiet ma jeszcze oskarżyć reżysera o gwałt, by w końcu za to odpowiedział?
"Miałam 10 lat. Potem zrobił więcej"
Marianne Barnard, artystka z Kalifornii, oskarżyła Romana Polańskiego o molestowanie seksualne, które miało mieć miejsce dwa lata przed skazaniem go w USA za gwałt na nieletniej. Kobieta chce, by Polańskiego - podobnie jak producenta Harveya Weinsteina oskarżanego przez dziesiątki kobiet o wykorzystywanie - wyrzucono z Amerykańskiej Akademii Filmowej.
W październiku Barnard pisała na Twitterze: "Roman Polański fotografował mnie nagą i w futrze na plaży w Malibu. Miałam 10 lat. Potem zrobił więcej. Koniec z tym". Kobieta w rozmowie z "The Sun" przyznała, że postanowiła opowiedzieć o swojej traumie po tym, jak w sieci pojawiły się historie innych kobiet. Kobieta opisała, jak w 1975 roku - mając 10 lat - została zabrana przez mamę na plażę. Bawiła się w kostiumie kąpielowym. Wtedy pojawił się Polański. Reżyser zapytał, czy może zrobić dziewczynce zdjęcia. Matka się zgodziła. Polański miał powiedzieć wtedy, by dziewczynka "zdjęła górę od bikini".
- Zrobiłam to, bo nie miałam z tym problemu. Miałam tylko 10 lat i często biegałam bez góry. Ale potem chciał, żebym zdjęła też majtki. Poczułam się źle. Wtedy zorientowałam się, że mamy nie ma. Nie wiem, gdzie poszła, nie zauważyłam tego, jak odchodziła, ale już jej tam nie było. Potem mnie molestował - opisuje sytuację sprzed ponad 40 lat Barnard.
Najgłośniej było jednak o historii Samanthy Geimer. W 1978 roku został oskarżony o zgwałcenie 13-latki. Zawarł ugodę z prokuraturą, w której przyznał się do stosunków seksualnych z nieletnią. Sąd pozostawił Polańskiemu 90 dni na dokończenie projektu filmowego, ale przed ogłoszeniem wyroku Polański uciekł do Paryża. Zaczęła się sądowa telenowela. Jeden sąd sprawę umorzył, drugi do niej wrócił. Jedni oskarżali, drudzy nie pozwalali na ekstradycję. Jedni przyznawali, że sprawców gwałtów trzeba karać bez względu na pozycję, inni – że Polański przecież swoje już wycierpiał.
W obronie
W obronie Polańskiego stało i stoi wielu artystów, wśród nich kobiety.
- Ja widziałem, że on był zainteresowany młodymi dziewczynami. Chciał być Pigmalionem, chciał dla nich stworzyć świat, który na pewno byłby ładny – przekonywał Zanussi.
- Po pierwsze to nie był gwałt, a stosunek z nieletnią za jej przyzwoleniem – oświadczyła Dorota Stalińska w studiu TVN24. - Wiemy przecież, że dziewczynka 13-letnia może wyglądać jak 20-latka - tłumaczyła aktorka. - 13-letnie dziewczynki same prowokują dorosłych mężczyzn. W Polsce się tak dzieje jak na całym świecie. Zanussi ma rację – dodała Stalińska, która ostatnio brała udział w Czarnym Proteście, sprzeciwiając się łamaniu praw kobiet.
- To wielka postać, wiele zrobił dla Polski i dla świata - mówił w rozmowie z Radiem TOK FM Lech Wałęsa. - Mógł też popełnić grzech. Sprawdźcie czy popełnił. Jeśli popełnił to ten jeden grzech mu wybaczcie. Zrobię wszystko, żeby go bronić - zapewniał polityk.
Podobnych komentarzy było wiele.
- Jeśli Polański dotknąłby mojej córki, która ma obecnie 15 lat, po prostu by zginął, koniec, kropka. Nawet nie poszedłbym z tym do sądu, tylko wziął sprawy w swoje ręce. Z drugiej strony gdybym znał Romana Polańskiego, może wypowiadałbym się inaczej, nie wiem. Zresztą, tu nie chodzi tylko o Polańskiego. To rozległy problem, o którym trzeba rozmawiać – przyznawał z kolei w ostrych słowach Jamie Foxx.
Pytanie więc, czy dziś broniąc Polańskiego i krytykując atakujące go feministki z Francji, nie jesteśmy hipokrytami? Czy jednego mężczyznę, który molestował kobiety mamy wysyłać na terapię i skazywać na – być może – więzienie, a innemu przyznawać nagrody? Co tym samym pokazujemy kobietom, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym? To loteria, że jeden gwałciciel staje przed sądem, a inny pojawia się na czerwonych dywanach? Czy żeby w końcu nie oburzać się na to, jak niska jest karalność przestępców seksualnych, nie powinniśmy traktować takich spraw poważnie? Może właśnie dopiero wtedy otworzymy kobietom bezpieczną przestrzeń do opowiadania takich historii, zgłaszania ich na policję i walczenia o siebie.