Przez lata molestował seksualnie modelki. Dopiero teraz został ukarany
Magazyny kobiece należące do wydawnictwa Conde Nast zerwały współpracę z Terrym Richardsonem, przez lata oskarżanym o molestowanie seksualne modelek. Ta wiadomość ucieszyła nie tylko nas, ale przede wszystkim jego ofiary. Ale dlaczego ta decyzja zapadła dopiero teraz?
25.10.2017 | aktual.: 25.10.2017 13:29
Akcja #metoo przybiera coraz większe rozmiary. W związku z jej ogromną popularnością media przypominają nam dziś wszystkich mężczyzn, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych. Wśród nich znalazł się jeden z najpopularniejszych fotografów, Terry Richardson, wielokrotnie okarżany o molestowanie modelek na planie sesji zdjęciowych.
Kilka lat temu Charlotte Waters powiedziała, że Richardson zmuszał ją do seksu oralnego. Dziewczyna wyznała, że była bardzo młoda i się go bała, dlatego nie potrafiła się mu sprzeciwić. - Miałam tylko 19 lat. Byłam przerażona i sparaliżowana - dodała. Takich jak ona było więcej.
Na liście jego ofiar znalazła się też Felice Fawn. Modelka twierdzi, że po tym, jak odmówiła wzięcia udziału w sesji zdjęciowej, ten zagroził jej końcem kariery. Następna była Jamie Peck. Ona z kolei wyznała, że Terry od początku wymagał od niej pełnej gotowości, co oznaczało spełanianie jego wszelkich zachcianek. Dziewczyna dodała, że Richardson żądał od niej podpisania zgody na publikację zdjęć przed, a nie po sesji. Jak można się domyślać, Richardson w swojej wieloletniej karierze wykorzystał znacznie więcej dziewczyn, ale nie każda miała na tyle odwagi, by się do tego przyznać.
Seksualne ekscesy przez lata uchodziły mu na sucho. W tym czasie bezbronne modelki pytały, dlaczego mimo kolejnych oskarżeń Terry dostaje następne zlecenia. My, jako bierne obserwatorki zastanawiałyśmy się, co jeszcze musi się wydarzyć, by Richardson w końcu zapłacił za skandaliczne zachowanie. Dopiero teraz mamy odpowiedź. Wiceprezes wykonawczy wydawnictwa Condé Nast wysłał oficjalny list do redakcji wszystkich magazynów (m.in. "Glamour", "Vogue", "Vanity Fair" I "GQ").
Dedyzja szefostwa Conde Nast nie bez powodu łączona jest z akcją #metoo. Przypomnijmy, że popularna inicjatywa ma zachęcać kobiety do wzięcia przykładu z ofiar producenta Harvey'a Weinsteina, które przyznały się do tego, że były molestowane seksualnie. Czy musiałyśmy czekać aż do wybuchu afery z udziałem gwiazd, aby Richardson został ukarany? Przecież wszyscy od lat wiedzieli, że Terry dopuszcza się nadużyć seksualnych.
Fotograf odniósł się do tej sprawy w bardzo osobliwy sposób. Na Instagramie zamieścił zdjęcie tabliczki z napisem: "Tymczasowo nieczynne. Żyjemy w upadłym świecie. Przywrócimy porządek tak szybko, jak to tylko jest możliwe". Jak myślicie, czy to już definitywny koniec kariery Terry'ego Richardsona?