Blisko ludziZaręczyny, a potem wspólne mieszkanie? Nie. "Nie chcemy monotonii już przed ślubem"

Zaręczyny, a potem wspólne mieszkanie? Nie. "Nie chcemy monotonii już przed ślubem"

Living Apart Together
Living Apart Together
Źródło zdjęć: © Getty Images | The Good Brigade
Aleksandra Lewandowska
08.12.2021 15:11

Podstawą udanej relacji dla wielu są wspólne mieszkanie i życie we dwoje na co dzień. Inni traktują tę kwestię jednak zupełnie inaczej. Nawet po zaręczynach nie czują potrzeby, aby zamieszkać z partnerem. Mówią o zaufaniu i wierze, a niekiedy - sprawach finansowych, które się z tym wiążą i często przerastają parę.

"Żyjecie na kocią łapę", "Jak nie zamieszkacie razem, to się dobrze nie poznacie", "Po ślubie będą przez to zgrzyty". To między innymi takie słowa usłyszały nasze bohaterki, których historie związane z osobnym życiem z partnerem po zaręczynach przeczytacie poniżej. Jak podkreślają, niejednokrotnie rozmawiały ze swoimi narzeczonymi o wspólnym zamieszkaniu. Choć obawy wciąż się pojawiają, bo - jak mówią - "nigdy nie można być niczego pewnym", wierzą, że po ślubie nic się w ich związku nie zmieni.

"Mi się do tego nie śpieszy"

Ola przyznaje, że jej narzeczony już od dłuższego czasu podejmuje rozmowy na temat wspólnego mieszkania. Ona mówi mu jednak: "nie". Choć może wydawać się to niektórym nieco dziwne, Ola ma wszystko bardzo dobrze przemyślane. Nie sądzi, że oddzielne życie cokolwiek zmienia, a po ślubie pojawią się z tego powodu problemy.

- Mój narzeczony niedługo po tym, jak zaczął pracować po szkole, od razu chciał pójść ze mną "na swoje". Ale mi się do tego nie śpieszy, bo szkoda mi pieniędzy na wynajem nieswojego mieszkania. Do tego trzeba je utrzymać, a dochodzą jeszcze opłaty za jedzenie i studia. Może gdybyśmy nie chcieli ślubu i żyli na kocią łapę, to zdecydowałabym się na wyprowadzkę. Ale podjęliśmy decyzję o sformalizowaniu naszego związku, więc odkładamy pieniądze na ślub i opłacamy spokojnie studia. Dzięki życzliwości rodziców mieszkamy w domach rodzinnych - mówi.

Ola nie obawia się konsekwencji, jakie mogą ponieść, jeśli okaże się, że życie z partnerem jest nie do końca takie, jakiego się spodziewała.

- Przeszkodą we wspólnym mieszkaniu są u nas w dużej mierze pieniądze, ale też fakt, że po ślubie się ze sobą jeszcze namieszkamy. Kompromisem jest spędzanie u siebie weekendów z nocowaniem, a w tygodniu widywanie się czasem na mieście. Ale nawet to nie zawsze jest możliwe, bo ja pracuję na dwie zmiany, a narzeczony na jedną - dodaje.

"Nie chcemy monotonii już przed ślubem"

Justyna Kawecka swojego narzeczonego Alberta zna od dzieciństwa. Wychowali się razem w jednej ze wsi pod Legnicą, a zaręczyli... po trzech miesiącach związku. To nie sprawiło jednak, że od razu chcieli ze sobą zamieszkać. Wręcz przeciwnie. Jak mówi Justyna, nie chcą z narzeczonym, aby jeszcze przed ślubem ich relacja stała się monotonna.

- Decyzja o zamieszkaniu razem po ślubie była raczej oczywista. Oboje uznajemy, że ślub jest po to, żeby w życiu coś się zmieniło. Skoro więc jest on radykalnym krokiem, to naszym zdaniem musi nieść radykalne zmiany. W środowisku, w którym żyjemy, każdy nas przekonuje, żeby "spróbować zamieszkać razem", bo "wymyślamy", a teraz "wszyscy mieszkają ze sobą przed ślubem" - tłumaczy Justyna w rozmowie z WP Kobieta.

- To przykre, bo my znamy swoją wartość, a moda na szybkie mieszkanie razem z czasem przeminie. Jeszcze się namieszkamy, aż nam bokiem wyjdzie. Mój narzeczony mówi: "uważam, że mieszkanie przed ślubem wciągnęłoby nas w monotonię życia". Ja nie ukrywam, że się boję, ale ciężko jest to przewidzieć. Nikt z nas nie wie, jak będzie wyglądała przyszłość. Wiem jednak, że długa znajomość pozwoliła nam poznać się na wylot. Oboje myślimy, że lepiej szukać tego, co łączy niż tego, co dzieli - dodaje Justyna.

"Małżeństwo polega na wzajemnej akceptacji"

Zuza od zawsze chciała zamieszkać z partnerem przed zaręczynami. Taki miała plan, a wyszło zupełnie inaczej. Choć ma dopiero 20 lat, już powiedziała "tak" - chłopakowi, który pochodzi z bardzo katolickiej rodziny z tradycjami i odmienił jej punkt widzenia. Dziś nie uważa, aby w decyzji o wspólnym zamieszkaniu po ślubie było cokolwiek złego.

- Narzeczeństwem jesteśmy dosyć krótko. Zaręczyny były dla mnie zaskoczeniem. Po nich zaczęło się dużo dziać, rozpoczęło się planowanie ślubu. Ja od zawsze chciałam najpierw zamieszkać z facetem, a dopiero potem się zaręczyć. Ale jest inaczej. Mój narzeczony wychował się w katolickiej rodzinie i ja to szanuję. Mam bardzo dobry kontakt z jego rodzicami. Rozmawialiśmy o wspólnym mieszkaniu i powiedział, że chciałby, żeby ten ślub coś zmienił w naszym życiu i dopiero po nim chce zamieszkać razem - wyjaśnia Zuza.

- Na początku średnio mi się to podobało, ale teraz nie mam z tym problemu. I tak dużo czasu spędzamy razem. Ważnym aspektem jest też to, że ja nie zarabiam i nawet jakbym się wprowadziła do niego, to nie chciałabym, aby mnie utrzymywał. Mam swoje pieniądze, ale staram się odkładać na wesele. Jestem na etapie pisania pracy licencjackiej, więc pójście do pracy nie jest możliwe. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie z tym poczekać, zarówno ze względu na finanse, jak i na jego rodzinę - mówi.

Zuza podkreśla, że z jej strony obawy wciąż są widoczne, ale narzeczony daje jej dużo wsparcia. Jak mówi, wie, że razem dadzą sobie radę. Pomoc otrzymują także ze strony rodziców.

- Bardzo dużo ze sobą rozmawiamy i sądzę, że po ślubie niewiele się zmieni. Początki mogą być trudne, bo każdy ma swoje przyzwyczajania, ale na tym polega małżeństwo, że trzeba akceptować drugą osobę i wspierać się nawzajem - stwierdza Zuza.

Najważniejsza jest komunikacja

Według psycholożki Katarzyny Kucewicz o powodzeniu związku danej pary po ślubie nie decyduje wspólne zamieszkanie przed nim, a komunikacja i wzajemne zrozumienie.

- Oczywiście, że najlepiej dobrze się poznać, zanim zdecydujemy się na ślub i poważne zobowiązania. Natomiast dawniej ludzie nie mieszkali ze sobą do momentu ślubu, a ich związki trwały latami. To nie jest tak, że jak para ze sobą nie zamieszka przed ślubem, to małżeństwo jest skazane na niepowodzenie - tłumaczy psycholożka.

- Wiadomo, że dobrze jest sprawdzić się w różnych sytuacjach - i tych codziennych, i ekstremalnych. Mówię to z perspektywy psychologa. Natomiast to, że para się wcześniej nie "sprawdzi", nie oznacza szybkiego rozstania. Może być tak, że zakochani będą się ze sobą świetnie dogadywać, a różnice nie będą widoczne. Najważniejsza jest komunikacja. To od niej zależy to, jak dana relacja będzie wyglądała w przyszłości. Pokonywanie trudności nie będzie wtedy aż tak dużym problemem - zaznacza Katarzyna Kucewicz.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (50)
Zobacz także