Llorona, Malinche i Guadalupe. Szalona - zdrajczyni - święta.

Wokół tych trzech kobiecych symboli zbudowana jest mitologia duszy meksykańskiej. Święta jest tylko Matka Boska z Guadalupe i tylko jej ufa prawdziwy macho. Reszta kobiet to zdrajczynie lub szalone, zwłaszcza te, które mówią własnym głosem.

Llorona, Malinche i Guadalupe. Szalona - zdrajczyni - święta.
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

30.01.2020 | aktual.: 30.01.2020 11:28

No pasa nada! Beaty Kowalik to zbiór reportaży o Meksykankach żyjących w zdominowanym przez mężczyzn świecie. W świecie, w którym kobiety są poniżane, uprzedmiotawiane i pozbawiane jakichkolwiek praw. Niekiedy historie szokują, jak ta o czternastolatce przymuszonej do małżeństwa z lokalnym bossem narkotykowym. Niekiedy są magiczne - o szamankach i uzdrowicielkach. O kobietach z miast i wsi, służących i wykształconych, lesbijkach i prostytutkach, aktywistkach i niewolnicach miłości. Mieszkając w Meksyku Autorka dotarła do swych rozmówczyń, przedzierając się przez plątaninę ich strachu, niechęci i poczucia bezradności. Udało jej się stworzyć niezwykle ciekawy obraz Meksyku: barwnego, żywiołowego, niesamowicie energetycznego, ale także bezwzględnie okrutnego.

Obraz
© Materiały prasowe

Beata Kowalik – filolożka, dziennikarka, reporterka. Jej teksty ukazywały się między innymi na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Od ponad dziesięciu lat podróżuje z rodziną po świecie. Pisząc o Meksyku, w którym mieszkała kilka lat, nie boi się poruszać trudnych tematów – wojny narkotykowej, prostytucji nieletnich, miażdżącej biedy czy łamania praw człowieka.

Fragmenty książki

Obraz
© Materiały prasowe

"Doña Santiaga powtarza mądrości matek. Jak mąż wraca do domu głodny, dajmy na to, bo cały dzień pracował, żona musi mu przygotować talerz salsy z tortillą, chociażby. To go uspokoi. Potem musi odpocząć. Żona też odpocznie, jak pozmywa i posprząta po posiłku. Jak się żona obraża i nie wypełnia swoich obowiązków, mąż ma prawo się zdenerwować. Kłopoty w małżeństwach teraz biorą się stąd, że żona chce dyrygować mężem, a on się nie zgadza. I walczą o władzę. Każdy musi znać swoje miejsce. Nie trzeba stawiać spraw na głowie. Lepiej robić swoje.”

Obraz
© Materiały prasowe

"W każdym domu w sąsiedztwie codziennie jada się tortillę. To potrawa powszednia, ale i święta. W mitologii Majów pierwsi ludzie zostali ulepieni z masy kukurydzianej. Majowie wierzyli, że bogowie kilkakrotnie próbowali ulepić człowieka z gliny, drewna i słomy, ale stworzone w ten sposób istoty okazały się zbyt głupie, by należycie oddawać cześć bogom. Zostały wytępione w czasie potopu, a potomkowie nielicznych uratowanych wdrapali się na drzewa i przemienili w małpy. Wreszcie człowiek został ulepiony z mąki kukurydzianej i krwi, a bogowie kazali mu oddawać sobie cześć."

Obraz
© Materiały prasowe

"Jej teatr pozwala na autoposzukiwanie, spojrzenie w głąb siebie, jest zaproszeniem do osobistego rozwoju. Nie martwą deklaracją ze sceny. Kiedy bohater mówi: „Jesteś moją starą i jak mi się zachce, to mogę cię ukatrupić”, liczy się reakcja publiczności. Co żona może mu odpowiedzieć, jak się zachować, by powstrzymać mechanizm przemocy? I publiczność wchodzi w to, z obserwatorów staje się wspólnikami. - Nie boję się ciebie! – wchodzi w rolę jedna z kobiet na widowni."

Obraz
© Materiały prasowe

"Wszystkie dzieci urodziłam w domu, z akuszerką. I tak do dziś rodzą kobiety na wsi, mimo że prawo nakazuje rodzić w klinikach. Ale tam przyjmują lekarze ogólni, bez specjalizacji ginekologicznej, nieuprzejmi, nieszanujący naszej tradycyjnej wizji świata. Przysyłają lekarzy mężczyzn, choć wiedzą, że kobietom nie jest łatwo rozbierać się przy obcym. Na dodatek przy kimś, kto mówi do nas jak do bydła. (...) Kiedy miałam czterdzieści dwa lata, zrobiłam kurs praw czło- wieka. Chciałam wiedzieć, jak bronić godności, jak korzystać z praw, żeby potem nauczyć tego swoje siostry Indianki. Nie je- stem wykształcona, ledwo nauczyłam się pisać i czytać, ale nie mogłam zamknąć oczu na krzywdy kobiet. Na ogrom przemocy. Bieda na wsi jest tak dotkliwa, że ludzie sprzedają dziewczynki za parędziesiąt pesos! To znaczy ich dziewictwo. Nikogo nie dziwi porzucona dziewczynka w ciąży."

Obraz
© Materiały prasowe

"W 2016 połączone wspólnymi żądaniami stabilnego, legalnego zatrudnienia i przywilejów z niego wynikających, pracownice domowe, tzw. muchache, wyszły na ulice miasta Meksyk. Ogłosiły, że średnia ich pracy za dzień wynosi około 140 pesos (35 złotych), że tylko 4 procent z nich ma zagwarantowane przywileje pracownicze, dostaje kontrakt, a w nim jasny opis stanowiska pracy. Ponad 60 procent nigdy nie miało wakacji, a połowa nie otrzymuje tzw. aginaldo, czyli 13. pensji. Domagamy się skończenia z niewolnictwem, poniżaniem i wykorzystywaniem nas, także seksualnym - wołały protestujące kobiety. Kilka miesięcy później media obiegła historia Inez, która kilka lat była więziona na strzeżonym osiedlu w stolicy Meksyku, pozbawiana jedzenia, środków czystości, czystych ubrań, spała na podłodze i pracowała całą dobę, bez żadnego wynagrodzenia. Rodzina, która wykorzystywała ją przez wiele lat, to szanowane, zamożne małżeństwo z dziećmi."

Obraz
© Materiały prasowe

"Zanim Sol odkryła leczniczą ścieżkę temazcalu, uczestniczyła w kursach jogi w sercu jednego z najbardziej indiańskich stanów – Chiapas. Któraś z koleżanek opowiadała o magicznym działaniu rośliny nazywanej ayahuasca. – Mówi się, że na każde doświadczenie musisz być przygoto- wana i że uważny uczeń znajdzie swojego nauczyciela. Kiedy jesteś gotowa, wezwanie przychodzi, a jego głos jest tak silny, że wiesz, że to jest coś dla ciebie. Tak przyszła do mnie ayahuasca, święta roślina Indian".

Obraz
© Materiały prasowe

"Gabriela Cortés śmiało wyznaje, że jest feministką. Nie zawsze nią była, jeszcze w 2012 roku mało kto wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Kilka lat temu Gabriela była na spotkaniu z redaktorką naczelną magazynu „Lesvoz”. Padło pytanie: „Która z was jest feministką?”, podniosło się kilka rąk. „Nie możecie być lesbijkami, jeśli nie jesteście feministkami!” – usłyszały zgromadzone. Kiedy Gabriela założyła z koleżankami szkołę feministyczną, martwiły się, że nikt do nich nie przyjdzie. Bardzo się myliły. Skrzyknęły się na marsz De Las Putas (Marsz Dziwek). Od sześciu lat idą przez główne ulice Puebli. Ramię w ramię – lesbijki, panie domu i wyzwolone studentki. A może i prawdziwe prostytutki?"

Źródło artykułu:Materiał Partnera
Wybrane dla Ciebie