Lucyna Rawska: Wolność to kreatywność
Kilkukrotnie zmieniała lub traciła pracę, ale nigdy nie bała się zmian. Odkąd prowadzi własną firmę, ma dużo więcej energii. Czuje się wolna. Dobrze wie, czego chce, ale i czego nie. Nie boi się upływu lat, bo z wiekiem przychodzi dojrzałość i piękno. Dba o inne kobiety, ale i nie zapomina o sobie.
06.10.2017 | aktual.: 09.10.2017 13:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika Głuska-Durenkamp: W młodości wybrałaś studia zarządzania i marketingu, to było typowe dla pokolenia dzisiejszych 40-latków?
Lucyna Rawska, współproducentka Akademii Mistrzów, organizatorka eventów i wyjazdów dla kobiet. Przez lata związana z mediami i magazynami lifestylowymi. Zajmowała się marketingiem i PR. Właścicielka firmy LR Lucyna Rawska: Byłam typową przedstawicielką pokolenia, które dorastało w latach 90. Pociągały mnie możliwości tych kierunków, które się wtedy dopiero tworzyły. Wydawało mi się, że po takich studiach cały świat będzie stał otworem. I to była prawda. Już podczas studiów zaczęłam pracować w dużej amerykańskiej korporacji. W firmie była świetna atmosfera i fantastyczny szef, który wiele mnie nauczył. Zdobyłam ogromne doświadczenie, zaczęłam zwiedzać świat i odkrywać swoje możliwości. W późniejszym życiu zawodowym te pierwsze doświadczenia w tworzących się dopiero w Polsce strukturach korporacyjnych dały mi wiele perspektyw.
Zawód i miejsca pracy zmieniałaś kilka razy w życiu…
Od zawsze chciałam się uczyć i robić cos nowego. W mojej pierwszej pracy, gdy wróciłam z urlopu macierzyńskiego, było już inaczej, nowy szef, zmiany… Zwolniono mnie. Wtedy dałam sobie czas na przemyślenie, co dalej. Widziałam, że chcę pracować z ludźmi i dla ludzi. Szukałam ogłoszeń i znalazłam prace w małym wydawnictwie. To był zwrot o 180 stopni, zresztą nie pierwszy raz w moim życiu. Z działu księgowości w dużej korporacji przeszłam do działu działu reklamy. Po jakimś czasie trafiałam do działu reklamy jednego z największych wydawnictw w Polsce. Tam przepracowałam ponad siedem lat. Gdy po raz kolejny, po latach, przyszła restrukturyzacja, zwolniono większość mojego działu i ja też straciłam pracę.
Utrata pracy boli?
To zawsze szok. Czujesz, że potraktowano cię niesprawiedliwie, szczególnie gdy nie spodziewasz się takiego ruchu. Ale ja długo nie rozpamiętuję i idę do przodu. Uważam, że wszystko dzieje się po coś. Szybko znalazłam nową pracę i to w marketingu, do którego bardzo chciałam przejść po długoletniej pracy w mediach. Znów musiałam w szybkim tempie wiele się nauczyć. Najtrudniejsze były "nielubiane" przeze mnie finanse i tzw. planowanie budżetu marketingowego, ale dałam sobie z tym radę. Organizowałam pokazy mody, warsztaty, współpracowałam z mediami, otwierałam butiki franczyzowe. Gdy po raz kolejny rozstałam się z firmą, moja znajoma, która mnie w niej szkoliła- była coachem - Barbara Wandachowicz-Kowalczyk, zaproponowała mi współpracę przy swoim projekcie Akademii Mistrzów. Każda z nas ma własną firmę i prowadzimy także inne projekty. Potem doszła do nas jeszcze Agnieszka Zarembska. Barbara jest wieloletnim trenerem biznesu, wykładowcą uniwersyteckim, właścicielką Task Consulting, Agnieszka jest prezeską Stowarzyszenia Przyjaciele Świata i organizatorką eventów, w tym dużych kolacji charytatywnych. Dziś jesteśmy we trzy: dwie łodzianki i ja warszawianka.
Czym jest Akademia Mistrzów, której jesteś współtwórczynią?
Akademia Mistrzów to rodzaj salonu towarzyskiego, do którego zapraszamy charyzmatyczne osoby, pełne pasji i pozytywnej energii. Mistrzowie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, opowiadają podczas spotkań o swoich życiowych historiach i doświadczeniach. Inspirują i motywują do działania lub zmian w swoim życiu. W ramach projektu organizujemy także warsztaty, pokazy mody i konferencje. Działamy w całej Polsce.
Zdradzisz jakie to nazwiska?
W październiku w Akademii gościć będzie m.in. jedyna w Polsce senselierka Marta Siembab w Łodzi, natomiast 25 października zapraszam na spotkanie z wyjątkową podróżniczką Elżbietą Dzikowską do Amber Roomu w Warszawie. Z kolei w listopadzie w Łodzi naszą Mistrzynią będzie psycholog Katarzyna Miller. To niezwykle aktywne, pełne pasji kobiety. W tym roku były już wyjątkowe spotkania min z aktorką Beatą Tyszkiewicz czy z Ewą Ewart, których opowieści można słuchać w nieskończoność. Naszymi mistrzami byli też m.in. Ewa Foley, Elżbieta Hubner, Jerzy Bralczyk, Leszek Balcerowicz czy Wojciech Eichelberger. Każda z tych osób udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wiele razy zdarzyło się, że kobiety, które słuchają ich historii, przychodzą potem do nas i mówią: "Dziękuję za to spotkanie. Teraz już wiem, co chcę zmienić w swoim życiu".
Wasze uczestniczki to najczęściej kobiety biznesu, panie, które już wiele osiągnęły. Wydaje się, że są samodzielne, ale czy one też potrzebują takich spotkań?
Rzeczywiście, to często bizneswoman, prowadzące własną działalność gospodarczą, jak i zarządzające firmami. To kobiety dojrzałe, które już wiedzą, czego chcą, ale też, czego nie chcą. Rozpoznanie tej drugiej cechy pomaga w życiu. One osiągnęły pewien status, ale nadal chcą się rozwijać. Wiele z nich ma już odchowane dzieci, dobrze prosperujące firmy i dopiero wtedy zaczyna myśleć o sobie. Często do tej pory bardzo zapracowane, nie miały czasu skupić się na własnych potrzebach. Dopiero teraz odkrywają potrzebę szukania i przebywania wśród takich ludzi, którzy mogą je zainspirować, dodać energii, pokazać nowe drogi.
Co jeszcze dają im te spotkania?
Każda ma inne doświadczenia życiowe i zawodowe. Wymieniają się nimi, tu nie ma rywalizacji, jest współpraca. Czerpią od siebie, nawiązują kontakty biznesowe, ale i przyjaźnie. Dbamy o wysoki poziom spotkań. Wybieramy prestiżowe miejsca, wyjątkowe prezenty, tak aby nasi goście czuli się dopieszczeni, czerpali przyjemność z przebywania razem.
Czy utożsamiasz się z słuchaczkami Akademii Mistrzów?
Cenię sobie dojrzałość, bo w niej jest piękno. Piękno to nie tylko uroda, ale i coś więcej. Z wiekiem przychodzi nie tylko lepsze zrozumienie siebie, ale i zgoda na zmiany w swoim ciele. Poza tym większa akceptacja i łagodność dla samej siebie. Jestem po 40, czuję się dojrzała i kompletnie nie boję się upływu lat. Cieszę się z tego, co mam: dwóch synów 6 i 14 –latka, świetnych przyjaciół, fajne życie rodzinne i własną firmę. Zauważyłam, że w tej chwili mam dużo więcej energii niż 10 lat temu. Potrafię robić wiele rzeczy na raz i mam z tego ogromną satysfakcję. Czasem szkoda mi czasu na sen, bo wpadam na jakieś nowe pomysły i chcę je szybko realizować. Dzięki poznawaniu ciekawych ludzi, widzę, jak wiele jest możliwości. I wiem, że trzeba z tego czerpać. Staram się też znajdować czas tylko dla siebie. Od 10 lat przynajmniej raz do roku wyjeżdżam z moimi przyjaciółkami na tygodniowe obozy kondycyjne nad morze. To jest czas tylko dla mnie. Dużo zajęć fizycznych plus zabiegi na ciało i masaże. Polecam każdemu! Nabiera się dystansu i magazynuje energię na kolejne miesiące. Uwielbiam też czytać w wannie z maseczką na twarzy. W moim domu jestem jedyną kobietą wśród trzech facetów, stąd musiałam wywalczyć dla siebie typowo kobiecą przestrzeń.
Wiesz, czego już nie chcesz?
Zrozumiałam, że wolę pracować na własny rachunek i odpowiedzialność. To dla mnie znaczy wolność, a wolność, to większa kreatywność. Tę prawdę odkryłam dość niedawno, kiedy rozstałam się z kolejną korporacją. Oczywiście poprzednie prace w dużych firmach wiele mi dały, ale doszłam do punktu, w którym chcę czegoś innego.
Jednak własna firma to większe ryzyko niż spokojny etat…
To prawda, mając firmę, codziennie musisz się sprawdzać, polegać na sobie. To bywa stresujące, ale i bardzo dużo daje. Ja czuję, że się rozwijam, a zmian nigdy się nie bałam.
Jaka jest twoja ulubiona maksyma?
"Sky is the limit " - trzymam się tego hasła i wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przekonałam się, że jeśli się ma marzenia i determinację do ich spełnienia, to świat nam w tym pomaga. Dziś, oprócz Akademii Mistrzów, jestem agentką znanych osób, organizuję różne eventy, projekty specjalne, warsztaty, wyjazdy weekendowe dla kobiet. Te ostatnie skierowane są głównie do osób, które szukają chwili relaksu, chcą spędzić kilka dni wśród fantastycznych kobiet, a oprócz tego uczestniczyć np. w warsztatach rozwojowych czy spotkać się z ciekawą i inspirującą osobą. Wciąż mam tysiące nowych pomysłów. Lubię otaczać się pozytywnymi, energetycznymi i ciekawymi ludźmi. Marek Kamiński w swojej książce "Warto podążać za marzeniami", napisał: "Nie bałem się śmieszności ani tego, że czegoś nie wiem czy nie potrafię. To ważne – wykształcić w sobie otwartość na świat, nie bać się go i zdobywać wiele różnych umiejętności. Nigdy nie wiadomo, do czego mogą się przydać…". Zgadzam się z tym w 100 proc. Mam wrażenie, że codziennie uczę się czegoś nowego, a każda nowo napotkana osoba, to kolejne ciekawe doświadczenia i nauki dla mnie.
Wiem, że swoim zaangażowaniem starasz się też pomóc swoim siostrom. Dlaczego one tego potrzebują?
Mam dwie młodsze siostry, bliźniaczki. Obie chorują już od ponad 10 lat na stwardnienie rozsiane. U Marzenki choroba zaczęła się po urodzeniu trzeciego syna. Kilka lat później zachorowała też Monika, mama dwójki dzieci. U Marzenki choroba rozwija się szybciej. Musiała zrezygnować z pracy, leczy się i rehabilituje, przy rzucie choroby trafia na parę dni do szpitala. Mówi się, że gdy choruje ktoś w rodzinie, to cała rodzina też. Rzeczywiście na początku było ciężko, musieliśmy zrozumieć i znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Ja w takich sytuacjach muszę działać.
Jak reagujesz na trudności i stres?
One mnie jeszcze bardziej mobilizują, jestem człowiekiem akcji. Zabrałam się za szukanie najlepszych lekarzy, ekspertów, terapii. Dziś siostry mają swoje konta na zbieranie jednego procenta przy Polskim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego. Dziewczyny potrzebują rehabilitacji, czasem także pomocy psychologicznej. Dla mnie też czas ich zachorowania był momentem przewartościowania moich priorytetów. Wszystko wydaje się proste, gdy możesz pracować, masz siły, by po prostu wstać z łóżka. Gdy nagle świat się zmienia, bo nie masz możliwości zrobić najprostszych czynności, to zaczynasz doceniać to, co masz i zaczynasz rozumieć, co jest w życiu ważne.
Jak zmieniły się twoje priorytety?
Funkcjonowałam w specyficznym środowisku – media, reklama… Choć dla mnie samej rzeczy materialne nie są aż tak ważne, dziś wiem, że są rzeczy dużo ważniejsze. Zobaczyłam, jak to wszystko jest niewiele warte w obliczu utraty zdrowia. Teraz staram się mieć wokół siebie tych, którzy doceniają życie i wiedzą, jakich wyborów dokonywać, aby być po prostu szczęśliwym. Umieją też zrozumieć i wesprzeć. W takich sytuacjach bardzo ważna jest rodzina, przyjaciele, ludzie, którzy bez słów wyciągają rękę do pomocy. Czasami najważniejsza jest po prostu rozmowa, czas, spotkanie, potrzymanie za rękę czy wysłuchanie. Im mam więcej lat, tym więcej rzeczy chcę zrobić. Na mojej liście marzeń na najbliższy rok jest jeszcze m.in. zorganizowanie kobiecego wyjazdu na Islandię i do Włoch oraz koncert charytatywny dla moich sióstr. One są dla mnie bohaterkami, nie poddają się. Są piękne i odważne. Czy mi się uda? Oczywiście, że tak. Wiem, że najciekawsze i najpiękniejsze rzeczy jeszcze przede mną. W końcu… Sky is the limit!
Partnerem artykułu jest Dermika