Magda Mołek wspomina traumatyczną historię. Została pobita przez obcego mężczyznę
Magda Mołek po raz pierwszy opowiada o traumatycznych wydarzeniach sprzed lat. "Ja pamiętam tylko ten moment. Ktoś mnie ciągnie za ramię, obraca i z całej siły uderza w twarz" – wyznała. Jak do tego doszło i jak ta sytuacja wpłynęła na życie dziennikarki?
Magda Mołek udzieliła wywiadu Malinie Błańskiej, w którym opowiedziała, czym jest dla niej feminizm i jak się w niej kształtował. Dziennikarka na pytanie, jakie wydarzenia najbardziej wpłynęły na jej charakter i sposób myślenia, przytoczyła traumatyczną historię sprzed lat, o której nigdy dotąd nie wspominała w mediach.
Magda Mołek została pobita. Po raz pierwszy opowiada o dramatycznych wydarzeniach
Na początku rozmowy Magda Mołek podzieliła się z dziennikarką i jej widzami swoim sposobem postrzegania feminizmu. – Feminizm jest czystym sercem dbającym o człowieka, o równość. Gdy ktoś jest słabszy, to ja wyciągam do niego rękę – czy to jest kobieta, nieheteronormatywna osoba, dziecko czy osoba starsza. Potrzebujący są ludźmi z kręgu, którym zajmuje się feminizm. (...) To jest globalne dbanie o dobrostan każdego, kto tego potrzebuje" – przyznała.
Chwilę później dziennikarka zapytana przez Błańską, czy pamięta drogę do swojego feminizmu, przytoczyła traumatyczną historię sprzed lat. – Nigdy nikomu o tym nie opowiadałam – zaczęła Mołek.
– To była chyba ósma klasa szkoły podstawowej. Po lekcjach poszłyśmy z moją przyjaciółką do perfumerii w moim rodzinnym mieście, do której wtedy zaczęłam zaglądać częściej, bo chciałam kupować sobie jakieś drobiazgi – wspomina.
– Przechodziłyśmy obok jednego z kościołów, który stał przy głównym deptaku w mojej rodzinnej Legnicy. Tam siedziała taka grupka lokalnych pijaczków, których mnóstwo było w latach 80., i zostałyśmy zaczepione. Klasyczne, niewybredne słowa – kontynuuje Mołek. – Któryś z nich rzucił jakąś inwektywą w naszą stronę, a ja wspierana przez bardzo mądrego i świadomego ojca odpyskowałam. Ci panowie zamilkli, a my poszłyśmy dalej.
Dalej przyznaje, że pamięta tylko ten moment, kiedy ktoś ją ciągnie za ramię, ona się obraca i z całej siły dostaje w twarz.
– Mam 14 lat, stoję na głównym deptaku w mieście, na którym jest pełno ludzi. Jest jakaś popołudniowa godzina, jestem po lekcjach. Może być 14-15 i nie dzieje się nic. Ten człowiek w milczeniu odchodzi, a ja przypominam sobie, że to jest ten jeden z tych, który siedział z tamtymi panami – wspomina dziennikarka. Przez wiele lat ukrywała tę historię przed rodzicami. Na pytanie Błańskiej o to, czy nikt nie zareagował, odpowiedziała: "oczywiście, że nie. Stałam sama z tym piekącym policzkiem".
Zdaniem Mołek ta historia pokazuje, że nieważne, czy jest się kobietą, dziewczynką – jeśli ma się odwagę, by się komuś sprzeciwić, "dostaje się w łeb".