#KobiecaLinia Olga Bołądź, Magda Lamparska i Jowita Radzińska dają siłę kobietom, ucząc pisania scenariuszy
Nazwały siebie Gerlsami. Pod taką nazwą działa ich fundacja. Jako Gerlsy zapraszają dziś na warsztaty scenariopisarstwa. Trzy zupełnie różne kobiety, które połączyła pasja i którym warto się przyglądać. Przed wami Olga Bołądź, Magda Lamparska i Jowita Radzińska.
10.08.2020 10:09
Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Gdyby powstał o każdej z was film, to jakby się zaczynał?
Jowita: Od sceny seksu. Takie są najlepsze.
Olga: A ja wychodzę na dworcu w Katowicach. Mam lekkiego kaca. Patrzę w niebo.
Magda: Mój zaczynałby się od tego, że postanawiam radykalnie zmienić swoje życie i wyprowadzam się do innego kraju, na inny kontynent.
O jakich kobietach mogłybyście zrobić film?
Magda: Na pewno taką osobą, której historię chciałabym przenieść na duży ekran, jest moja babcia, która żyła w bardzo trudnym czasie – podczas wojny. Jako 17-latka została sama, jej rodzice zostali pojmani do więzienia. Jej młodość była jedną wielką ucieczką. Stąd też bardzo interesuje mnie ówczesne pojęcie ochoty, potrzeby u kobiet – wydaje mi się, że kobieta nie miała wtedy prawa zadawać sobie pytania, czego chce, a pytanie, na co ma ochotę, było raczej retoryczne. Teraz jeszcze mając to szczęście, że babcia jest z nami, mając 94 lata, myślę sobie, jakie ta historia odbiła na niej piętno.
Jowita: A ja mam taką myśl, bardziej plan niż marzenie, że weźmiemy się za temat nadużyć seksualnych. Mam na myśli gwałty. Znam środowisko kobiet, które tego doświadczyły. I wierzę, że przeniosę ich doświadczenia na ekran.
Magda: Obecnie jako fundacja pracujemy nad serialem o kobiecej seksualności. Ta seksualność w naszym kraju jest pomijana albo traktowana w stereotypowy sposób.
Olga: Widać wręcz uwstecznienie w tej kwestii. A co do twojego pytania – to chciałabym zrobić film o wspólnym dojrzewaniu kobiet, dziecięcej przyjaźni, która się przeobraża na przestrzeni powiedzmy 50 lat. Jeden z filmów, który zrobił na mnie chyba największe wrażenie, to "Lato Miłości" Pawła Pawlikowskiego i tam jest właśnie taka nieletnia przyjaźń. Więc na przykład 50 lat relacji dwóch kobiet – to byłoby ciekawe kino.
A co myślicie o określeniu "kobiece kino"? Mnie ostatnio bardzo zdenerwował zwiastun polskiego filmu, który podpisano hasłem: "Tylko dla kobiet".
Olga: Moim zdaniem te zwiastuny robią mężczyźni. To też wynika z takiego prostego badania rynku, że to kobiety wybierają filmy. I to jest sztuczka, która według mnie już wygasła, bo widz jest mądry i nie daje się złapać na coś takiego: "Dziewczyny, to będzie dla was". Chodzi tylko o złapanie widza, zwiększenie oglądalności, natomiast już po zwiastunie widać, że ma się do czynienia z jakimś kinem gatunkowym, niekoniecznie kobiecym. Nie ma zresztą jednego "kobiecego" kina. Ja bardzo lubię filmy sensacyjne, thrillery.
Magda: Ja bym chciała, żeby w kobiecym kinie zawierała się kobieca historia. To znaczy: główną bohaterką jest kobieta. Nie chciałabym, żeby to było kino dedykowane wyłącznie kobietom. Chciałabym zobaczyć kawałek kobiecej historii, która mnie zaciekawi - jak na przykład "Królowa Kier", ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zobaczyłam go na festiwalu Off Camera w Krakowie i główną bohaterką jest tam właśnie kobieta. Postać tak złożona, tak napisana i zagrana, że nie można było przejść obok niej obojętnie.
W tym zwiastunie "tylko dla kobiet" twórcy pokazali bohaterkę całkowicie skupioną na mężczyźnie. Jakby kobieta bez niego była wybrakowana. Wkurza was to?
Jowita: No pewnie.
Magda: Ostatnio usłyszałam, jak ktoś nazwał "starą panną" kobietę, która nie jest obecnie w związku, a jest niezwykle przedsiębiorcza, niezależna, ale stwierdził, że coś chyba jest nie tak, skoro jest sama. Było w tym dużo emocjonalnego, pejoratywnego wydźwięku. Moim zdaniem, takie podejście cały czas funkcjonuje w naszej kulturze. Sama tego doświadczyłam na pewnym etapie mojego życia. Przez ten funkcjonujący stereotyp kobiety czasem czują się gorsze, jeśli nie mają partnerów. Mężczyzn również to dotyczy.
Jowita: To jest straszne. Chciałabym, żeby już o czymś takim nie trzeba było rozmawiać. Żeby to było tak absurdalne jak atak kosmitów, ale wiemy, jakie są realia. Tak, to wkurza. Z moich obserwacji wynika, że częściej dotyka to kobiety, ale mężczyzn też. Jeśli chodzi o społeczne naciski, to na pewnym etapie jest kwestia bycia w parze, potem pada pytanie: "kiedy pierwsze dziecko?", później: "no chyba nie będzie jedynakiem?" i wreszcie: "wracasz do pracy czy nie?". Masakra. To pokazuje, do czego sprowadza się świat osoby, która spotykając pyta tylko o takie sprawy, nie interesując się tym, co tak naprawdę jest ważne dla drugiej strony.
Wspieracie kobiety. W czasie lockdownu jako fundacja propagowałyście wiedzę, co powinny zrobić ofiary przemocy domowej. Teraz temat wraca z powodu próby wypowiedzenia konwencji stambulskiej.
Jowita: Dla mnie to jasne, że to, co teraz się dzieje prawnie, to jakiś straszny krok – nie dość, że w złym kierunku, to po prostu wstecz. Nieporozumienie.
Olga: Ja też nie chciałabym się nakręcać, bo nasza fundacja – myślę, że dziewczyny się zgodzą – przede wszystkim ucieka od tego, co nas gubi w dzisiejszych czasach: upolityczniania wszystkiego. Dlatego, że chcemy się zwracać do wszystkich kobiet, niezależnie od ich poglądów. Poglądy to tylko jedna z naszych cech… Mnie się wydaje, że czasem ktoś chce, żebyśmy czymś się niepotrzebnie ekscytowali. My rozmawiamy o konkretach. Wspieramy kobiety i czujemy to sercem, ale nie chcemy wchodzić w kwestie polityczne.
Skupmy się więc na waszej działalności. Jaki procent kobiet, a jaki mężczyzn zgłasza się na wasze warsztaty? I jakich scenariuszy szukacie?
Jowita: W zeszłym roku w przeważającej większości na warsztatach pojawiły się kobiety, choć byli też mężczyźni. Teraz założyłyśmy, że pierwszy etap jest otwarty – chcemy dać dostęp jak największej liczbie osób, dostęp jest otwarty i bezpłatny. Bardziej nam zależy na tym, żeby to HERstoria była punktem centralnym i jeśli mężczyźni chcą opowiadać takie historie, to super.
Olga: My nie chcemy zamykać się na mężczyzn, bo fajnie, żeby oni spotykali się z naszym punktem widzenia. Myślę, że rozmowa z nami – scenarzystkami, reżyserkami, producentkami – być może sprawi, że zaczną pisać inaczej o kobietach.
Jowita: Pamiętam jednego z uczestników, który miał ogromną wrażliwość na kwestię nadużyć seksualnych wobec kobiet. Zachowałam sobie to spotkanie bardzo mocno w pamięci, bo to było dla mnie ważne, że mężczyzna opowiada z perspektywy osoby, która nie ma mocy obronić kobiety, a bardzo by chciał. Dużo zyskałam, patrząc na tę historię jego oczami, z jego emocjami, jego zaangażowaniem. Dlatego bardziej nam zależy na różnorodności niż na tym, żeby okopywać się na cechach demograficznych.
Magda: Historie, które trafiają do nas, są bardzo różne. Często są albo osobistym doświadczeniem, albo wydarzeniem historycznym, które uczestnicy próbują przelać na papier. Mamy historię pomorskiej czarownicy, na którą trafiła nasza uczestniczka i chce zrobić o niej serial. Jest też historia, którą zainteresowała się Olga – polskich kobiet, więźniarek z Ravensbrück, które uratowały strażniczkę. Warsztaty to taka trzydniowa podróż w głąb różnych historii i intuicyjne wybieranie ich na bazie krótkiego opisu, czyli synopsis, które dostajemy w zgłoszeniu.
Co mogą dać wasze warsztaty?
Magda: Na początku na pewno feedback. To ważne, by oderwać się od swojego patrzenia na rzeczywistość. Dawanie tekstu innym osobom jest jakimś świeżym spojrzeniem. W czasie warsztatów uczestnicy poznają też wyjątkowych gości ze świata filmu. Całe spotkanie będzie zakończone pitchingiem, czyli krótką prezentacją przed producentem, inaczej mówiąc, umiejętnym sprzedaniem swojego pomysłu.
Jowita: Oprócz tego, że całościowo pracujemy z historiami, z którymi przychodzą te osoby, zajmujemy się kwestiami technicznymi, to są też ważne dla nas tematy ogólne, np. związane z samą kreatywnością - przełamywaniem niemocy, szukaniem motywacji, organizacją pracy. Dzięki dziewczynom i ich ogromnemu doświadczeniu włączamy w warsztat też metody aktorskie. Uczestnicy mogą odtworzyć scenę, przeżyć emocje. Czytamy niektóre dialogi, sprawdzamy, jak mogą nabrać filmowych rysów. Pracujemy na mocnych stronach, wspieramy uczestników, żeby uwierzyli w siebie, w swoje historie i w to, że mogą je zmieniać, ale też, że mają prawo do twórczej asertywności.
Powiedzcie, w czym waszym zdaniem objawia się siła Polek.
Magda: Polki są bardzo pracowite, inteligentne i rodzinne. A poza tym są piękne!
Olga: Jest mi trudno ustosunkowywać się do takich pytań. Mogę się wypowiadać o kobietach, które znam. Tak więc uważam, że jesteśmy bardzo silne i że tę siłę zdobywamy poprzez to, że mamy wielkie marzenia, które chcemy realizować. Każdą kobietę, którą ja znam, określa walka o siebie. Mamy w sobie coś z lwicy. Nawet patrząc na to, jak kobiety w Polsce się ubierają, jak im zależy na modzie. Widzę taką Karolinę Domaradzką, która objawia się jako laska, która mówi Polkom, jak się mają ubierać, a wszystkim innym pokazuje fucka. Ona jest w tym bardzo bezpośrednia, dostaje wiadomości od dziewczyn i myślę, że one nawet poprzez swój wygląd chcą się wyemancypować, pokazać, że one nie chcą już nosić szpilek, wolą chodzić w adidasach i do tego założyć marynarkę. Bardzo mi się podoba, jakie my jesteśmy odważne.
Jowita: Ta siła skojarzyła mi się z niezwykłą elastycznością i otwartością na zmiany. Jestem absolutnie feministką, nawet powiedziałabym radykalizującą, ale jednocześnie uważam się za maskulinistkę, bo coraz bardziej jest mi szkoda mężczyzn. Mówię to teraz ze swojego poletka rozwojowego. Przeraża mnie, że warsztaty są zdominowane przez kobiety. Badania kompetencji przyszłości pokazują, że tzw. kompetencje miękkie, społeczne, umiejętność współpracy i inteligencja emocjonalna, będą potrzebne wszędzie. I kobiety to robią – stale się uczą, rozwijają i szukają swoich mocnych stron. Za chwilę zrobi się ogromna luka, bo mężczyźni nie widzą potrzeby, żeby to robić, albo też mają pewne ograniczenia. I trochę się o nich martwię.
Olga: A wiesz, gdzie ja widzę nadzieję? Mężczyźni żyją z tymi kobietami, kobiety ich wychowują – mówię tu o dzieciach. Ta silna kobieta opowiada synowi świat. Mój syn będzie patrzeć na niego moją perspektywą i swojego taty. To, że on jest wychowywany przez silną kobietę, ma szacunek do kobiet, wie, co jest dla nich dobre, a co złe. Wydaje mi się też, że my będąc partnerkami mężczyzn, którzy może mają mniejsze potrzeby rozwojowe, to my swoją miłością, przebywaniem z nimi, ich uczymy.
Jowita: Zgadzam się z tobą, ale jest też kategoria tzw. emotional labour, czyli pracy emocjonalnej. I na pewno jest jak mówisz, ale ja powiedziałabym czasem facetowi: nie będę tej roboty za ciebie wykonywać, są książki, odpal sobie YouTube'a i się naucz (śmiech).
Olga: Pokolenie naszych dzieci będzie miało dużo łatwiej przez to, że one wychodzą z tym z domu.
Magda: Moim zdaniem jest też tak, że gdy widzimy taki duży rozwój kobiet, ich świadomości, chęci zmiany, mężczyźni mogą czuć się trochę zagubieni i często nie nadążają.
Jowita: Mężczyzna ma poczucie podciętych skrzydeł. Bo ona jest za silna obok niego.
Olga: Jemu się wydaje, że obok wyrasta nie partner, tylko przeciwnik.
Jowita: Ale jeszcze ładniejszy (śmiech).
Olga: My naprawdę nosimy na swoich barkach bagaż 50-70 lat doświadczeń. I już wiem, jaki film chciałabym zrobić – pokoleniowy. Zacząć od kobiety, którą poznajemy, gdy kończy się wojna, należy do pokolenia traumy. Potem rodzi dziecko w głębokiej komunie, ta dziewczynka dorasta, zostaje matką w latach 70, jej córka przychodzi na świat w czasie przemiany, później patrzymy na nią w latach 90. Mówimy, z czym mężczyźni dziś sobie nie radzą, a z czym my musiałyśmy przez te 70 lat.