Mają po 35 lat i nie mogą znaleźć partnera. "Za tymi historiami często kryje się trauma z dzieciństwa"
Piękne, wykształcone i… wciąż same. Atrakcyjne singielki w dużych miastach spotykają się w piątki na drinki z koleżankami i narzekają, że "mają pecha do facetów". Psycholożka i seksuolożka Beata Wróbel tłumaczy, że często za takim podejściem stoją traumy z dzieciństwa: "To konsekwencje wszystkich lęków, które powstały wskutek nieprawidłowych, emocjonalnych relacji w rodzinnym domu".
Z pierwszych danych spisu powszechnego za 2021 r. wynika, że w Polsce brakuje aż miliona panien. Teoretycznie to kawalerowie mają problem, ale w wielkich miastach krajobraz wygląda zgoła inaczej. Aplikacje randkowe są napędzane profilami atrakcyjnych singielek, które mogą się poszczycić imponującym wykształceniem i zadbanym wyglądem. Częsty refren spotkań towarzyskich: "ja mam pecha do mężczyzn". Dr Beata Wróbel, seksuolożka i psycholożka z 30-letnim stażem, w książce "Sztuka kochania" przygląda się się swoim samotnym pacjentkom i radzi, by problemu spróbować poszukać w sobie.
O facetach mówi: "dupki", "idioci"
Joanna jest piękną 35-latką. Wygląd to dla niej bardzo ważna sprawa. Siłownia cztery razy w tygodniu i regularne wizyty u kosmetyczki sprawiają, że wygląda jak z okładki magazynu dla kobiet. Za grubą, korporacyjną pensję kupiła apartament w centrum Warszawy. Brakuje jej tylko jednego - stałego partnera.
- Z ostatnim chłopakiem byłam parę miesięcy. Na początku było super, wakacje, wyjazdy. Szybko zaczął mnie jednak irytować. Często nie miał dla mnie czasu, wykręcał się pracą. W towarzystwie traktował mnie chłodno. Mówił, że jestem księżniczką i nie będzie na każde moje skinienie. W końcu nie wytrzymałam i mu podziękowałam. Potrzebuję kogoś, kto będzie naprawdę chciał się zaangażować - mówi pani Joanna w rozmowie z WP Kobieta.
W tzw. międzyczasie kobieta była na kilku randkach, żaden związek nie rozwinął się jednak w poważniejszą znajomość. Przystojny muzyk okazał się za biedny, a bogaty biznesmen słabo wypadał w towarzystwie.
O byłych partnerach pani Joanna wypowiada się arogancko. Mówi: "dupki", "idioci". Choć emanuje pewnością siebie, wciąż czuje się samotna, niedoceniona. Z licznych miłosnych porażek zwierza się koleżankom przy kieliszku wina. Boi się, że już nigdy nie uda jej się stworzyć rodziny.
Okazuje się, że dom rodzinny pani Joanny tylko pozornie był "normalny". W dłuższej rozmowie wychodzi na jaw, że mama często zaglądała do kieliszka. Nieobecna emocjonalnie skazywała córkę na samotność, odtrącenie.
- Ta dziewczyna musiała przybrać maskę. Przyjęła taki układ emocjonalny, żeby w tym alkoholowym domu przetrwać. Być może ona w związku szuka tego, czego nie dostała od matki. Wychodzi do mężczyzn z roszczeniem: "Wy teraz o mnie dbajcie, bo matka o mnie nie dbała". Radziłabym na terapii dowiedzieć się, na czym polegają te deficyty - komentuje ekspertka.
"Bo we mnie jest seks"
Pani Martyna ma 37 lat, dobrą pracę i notoryczny problem z mężczyznami. Zadbana brunetka flirtowała niemal non stop, a zgrabne ciało podkreślała seksownymi ubraniami. Schemat zazwyczaj był prosty: na imprezach poznawała mężczyzn, często zajętych, z którymi szybko nawiązywała płomiennie romanse. Liczyła na to, że seks zwiąże ją z nimi na dłużej. Gdy jednak przychodziło do poważnych deklaracji, mężczyźni ulatniali się jak kamfora. Pani Martyna długo zadawała sobie pytanie: "dlaczego?".
- Zdecydowałam się na terapię. Wcześniej wydawało mi się, że pochodzę z "normalnego" domu, nikt nie pił, nikt nikogo nie bił. W rozmowach z terapeutą przeanalizowałam relację z rodzicami, którzy na każdym kroku podkreślali znaczenie wyglądu. Z rodzinnego domu wyniosłam przekonanie, że tylko atrakcyjność zapewni mi sukces w relacjach - wyznaje pani Martyna.
Każde kolejne rozstanie kosztowało ją wiele wylanych łez. Choć wciąż jest sama, zmieniła podejście do związków. Stara się budować poczucie własnej wartości inaczej - skupia się na swoim wnętrzu, nie wyglądzie. Liczy na to, że w końcu trafi na wartościowego mężczyznę.
- Wychowanie dziewczynek ukierunkowane na seksualność pokutuje poważnymi problemami w relacjach damsko-męskich. Zbudowanie poczucia wartości na wyglądzie, atrakcyjności fizycznej, skazuje kobiety na rozczarowanie w dojrzałym wieku. Bardzo trudno w terapii się później z tego odwikłać - twierdzi Beata Wróbel.
"Masz pecha do facetów? Najpierw przyjrzyj się sobie"
Seksuolożka radzi, żeby w przypadku problemów w relacjach, spróbować najpierw przyjrzeć się swoim doświadczeniom. Zamiast powielać schematy i szukać winy w otaczającym nas świecie, zwrócić się o pomoc do specjalisty.
- Nie wchodzimy w związek z "tu i teraz", ale z całą sumą lęków i doświadczeń z dzieciństwa i z poprzednich relacji. Jeśli ci nie wychodzi, to się zatrzymaj, rozpracuj to, poznaj siebie. Przyjrzyj się, gdzie robisz błędy. Zbuduj swoją tożsamość psychoseksualną. Dowiedz się, kim jesteś, gdzie się zaczynasz i gdzie się kończysz, a nie pakuj się w kolejny związek i szykuj sobie kolejne, negatywne doświadczenie - tłumaczy ekspertka.
Beata Wróbel twierdzi, że dzięki terapii i samoświadomości, można poradzić sobie nawet z najbardziej dojmującymi doświadczeniami. To jednak wymaga refleksji, spojrzenia w głąb w siebie.
- Oczywiście jest wiele historii z happy endem. Powtarzanie w kółko: "Wszyscy faceci są beznadziejni" niczego nie zmieni. Zamiast analizować w nieskończoność swojego pecha, zwróćmy się po profesjonalną pomoc. Jest szansa, że jeśli spotkamy miłość, nie odrzucimy jej z powodu kiepskich doświadczeń - kwituje ekspertka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.