Gwiazdy"Między nami". Joanna Przetakiewicz o życiu przed Janem Kulczykiem: zanim zostałam "kobietą miliardera", byłam już niezależna

"Między nami". Joanna Przetakiewicz o  życiu przed Janem Kulczykiem: zanim zostałam "kobietą miliardera", byłam już niezależna

Joanna Przetakiewicz w "Między nami": Nie ma nic ważniejszego niż niezależność
Joanna Przetakiewicz w "Między nami": Nie ma nic ważniejszego niż niezależność
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | KAMIL PIKLIKIEWICZ
Wiktoria Jakubowska
02.06.2022 10:21, aktualizacja: 18.08.2022 21:33

Nie ukrywa, że kocha luksusowe życie, czym naraża się na krytykę. W swojej nowej książce, którą wydaje z Erą Nowych Kobiet, pisze, że "Polacy wybaczą wszystko, tylko nie pieniądze". Dziś Joanna Przetakiewicz mówi głośno, że pieniądze to nie tylko luksus, ale przede wszystkim niezależność i poczucie bezpieczeństwa, a te rzeczy zapewniła sobie na długo, zanim poznała Jana Kulczyka. "Nigdy nie chciałam się tłumaczyć, ale przyszedł moment, kiedy trzeba głośno powiedzieć: ciężko pracowałam od 20. roku życia".

Wiktoria Jakubowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Zawsze uważałaś, że "pieniądze szczęście dają"?

Joanna Przetakiewicz: Zawsze. Od małego dziecka, pomimo że nie wychowałam się w szczególnie zamożnym domu ani w żadnych wyjątkowych okolicznościach. Byliśmy po prostu przeciętną inteligencką rodziną. Urodziłam się w '67 roku, w czasach głębokiego PRL-u. Filmy takie jak "Miś" dokładnie oddają tamtą atmosferę. Miałam szczęśliwe dzieciństwo: spokój, poczucie bezpieczeństwa. Nie byliśmy tacy przebodźcowani jak dzisiejsza młodzież, ale prawdą jest, że do luksusów i kolorowego świata było bardzo daleko. Pamiętam, jak ze swoją ciotką oglądałam kolorowe magazyny typu "Vogue", często przeterminowane rok albo więcej, ale to nie miało znaczenia. Zawsze chłonęłam tamten świat.

Jaki wzór wyniosłaś z rodzinnego domu w kwestii zarządzania finansami?

Rodzice nie angażowali mnie w sprawy związane z budżetem domowym. Takie były czasy. A szkoda, bo takie działania jednak przygotowują do dorosłego życia. A ja w to dorosłe życie weszłam bardzo młodo, miałam 18 lat. Wyszłam za mąż, miałam swój dom i zarządzania budżetem musiałam nauczyć się od zera i na własnych błędach.

Natomiast historia mojej ukochanej cioci, siostry mojej mamy, miała na mnie ogromny wpływ. Ciocia miała swoją firmę, zarabiała bardzo duże pieniądze jak na tamte czasy. Niestety długo nie mogła zajść w ciążę. Zaleceniem lekarza było zwolnienie tempa życia i zniwelowanie źródeł stresu, więc zamknęła firmę, potem szczęśliwie zaszła w ciążę, urodziła piękną córeczkę. Jej mąż wziął na siebie obowiązek zarabiania pieniędzy. Mieli już wtedy dom z pięknym ogrodem, który ciotka wcześniej kupiła. Wszystko było "sielsko-anielsko" do czasu, gdy niestety zaczęło brakować im pieniędzy.

On był lekarzem i zaczął wyjeżdżać do Szwecji, gdzie mógł więcej zarobić. Robił to coraz częściej, wyjazdy były coraz dłuższe. W końcu nie wrócił. Przez kilka lat obserwowałam gigantyczny dramat mojej ciotki, która straciła grunt pod nogami. Gasła z tygodnia na tydzień, nigdy nie odzyskała szczęścia, bezpieczeństwa, nie wróciła do siebie – szczęśliwej, przedsiębiorczej, energicznej. Historia tak bliskiej i tak kochanej przeze mnie osoby nauczyła mnie raz na zawsze, że niezależność finansowa to podstawa życia kobiety. Nauczyłam się, że nie chcę nigdy na nikim polegać. Nie ma nic ważniejszego niż niezależność.

Hasło "pieniądze szczęście dają" brzmi jednak kontrowersyjnie i wywołuje dyskusję. Pojawia się wiele krytycznych głosów pod twoim adresem…

… że jestem oderwana od rzeczywistości!

To też. I że jako osoba, która ma pieniądze i stać ją na luksus, nie powinnaś mówić o finansach tym, którzy żyją od pierwszego do pierwszego.

Dotknęłaś bardzo ważnego wątku. Żeby było jasne: pojawienie się Jana Kulczyka w moim życiu było cudownym wydarzeniem i jestem za to wdzięczna. Ale powielanie przez portale plotkarskie takich komentarzy, jak wymieniłaś, jest po prostu bezmyślne. Z drugiej strony się nie dziwię, bo to są osoby, które kompletnie nie znają mnie i mojej historii. Zanim poznałam Jana Kulczyka i stałam się "kobietą miliardera", byłam już w 100 proc. niezależna.

Bo mało mówisz o swojej historii.

Mało, bo nigdy nie chciałam się tłumaczyć, ale przyszedł moment, kiedy trzeba głośno powiedzieć: ciężko pracowałam od 20. roku życia, będąc jedną z najlepszych studentek na roku, zbierając praktycznie wszystkie nagrody rektorskie i dziekańskie, w międzyczasie zakładając swoją firmę, która praktycznie od pierwszego dnia zaczęła dobrze prosperować. Urodziłam trójkę dzieci, skończyłam aplikację radcowską również z jedną z najlepszych not.

Joanna Przetakiewicz i Jan Kulczyk na pokazie "La Manii" w 2012 roku
Joanna Przetakiewicz i Jan Kulczyk na pokazie "La Manii" w 2012 roku © AKPA | AKPA

Teraz wyobraź sobie, że mam te 35 lat i nie poznałam jeszcze Jana Kulczyka. Nie pochodzę z bogatej rodziny, która dała mi pieniądze. Nie dostałam również żadnych pieniędzy od mojego męża, ponieważ od początku naszego związku mieliśmy rozdzielność majątkową i wiedziałam, że mogę polegać tylko na sobie. Gdy mając 34 lata, podjęłam decyzję o rozwodzie, byłam w pełni niezależną kobietą. I choć wiedziałam, że będę matką samodzielnie wychowującą trzech synów, co stanowiło ogromną odpowiedzialność, to wiedziałam też, że dam sobie radę. Zapracowałam na to przez 14 lat. Nie dajcie sobie, dziewczyny, wmówić, że do tego potrzeba miliardera albo przynajmniej bardzo bogatego męża, ojca, brata. Takie gadanie jest toksyczne społecznie i odbiera kobietom wiarę w siebie.

Tobie nie odebrało.

Tak, bo wiedziałam, dlaczego Jan Kulczyk się we mnie zakochał. Wiedział, że nie jestem bluszczem, tylko mądrą, odpowiedzialną i pracującą na własny rachunek kobietą.

Ale jednak nie ukrywasz, że przy Janie mogłaś rozwinąć skrzydła.

Zawsze to podkreślam. To była cudowna historia i każdej kobiecie życzę takiego mądrego mężczyzny, mentora. I takiej miłości. Więc jeśli ktoś myśli, że zrobi mi przykrość, mówiąc, że stworzył mnie Jan Kulczyk, to jest w błędzie. Bo ja jestem z tego dumna i nie jest to dla mnie powód do wstydu.

Tak naprawdę stworzył cię jedynie medialnie.

Dokładnie. Kiedyś usłyszałam fantastyczne zdanie: równość w związku to nie są pieniądze, tylko równe zaangażowanie. I u nas tak było. Byliśmy równorzędnymi partnerami, mimo że on był 20 lat starszy i znacznie bogatszy, bardziej doświadczony. Nasze zaangażowanie było równe i nie czułam się jak Kopciuszek, który spotkał królewicza. Choć nie kwestionuję, że nasz świat był królewskim światem. Uczestniczyłam w takim życiu Jana, jakie miał na co dzień: latając prywatnym samolotem i czasami będąc w trzech krajach jednego dnia. Spotykając koronowane głowy, prezydentów, najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi tego świata. Trudno wyrazić słowami, ile doświadczyłam i ile się nauczyłam.

Na podstawie własnych doświadczeń mogę więc powiedzieć, że pieniądze dają szczęście, ale oczywiście nie każdemu. Znam mnóstwo osób, które mogą sobie kupić wszystko, ale widzę pustkę i samotność w ich oczach. Już dawno zapomnieli, po co i dla kogo to wszystko robią. Zaniedbali najważniejszą rzecz, czyli relacje międzyludzkie: już dawno się rozwiedli, przeskakują z jednego związku w drugi i w efekcie są coraz bardziej rozczarowani. A znam też ludzi, którzy posiadają bardzo niewiele, ale mają sens życia i cieszą się nim.

Cieszę się, że o tym mówisz, bo to przewrotne hasło "pieniądze szczęście dają", które wybrałaś na tytuł swojej książki o niezależności ekonomicznej kobiet, może być rozumiane bardzo dosłownie.

Jest kontrowersyjne i budzi dyskusję – o to mi chodziło. Zdaję sobie sprawę, że większość osób się z nim nie zgodzi, ale wiesz dlaczego? Bo pokutują w nas stereotypy jeszcze z czasów komunizmu, które są dawno nieaktualne: kobieta powinna siedzieć w ostatnim rzędzie i czekać, aż ją stamtąd wyciągną, bo dbanie o własne pieniądze jest pazernością lub egoizmem. Mamy tu ogromną pracę do zrobienia, ponieważ jeśli będziemy myśleć o pieniądzach źle, to będziemy odpychać je od siebie.

Właśnie – piszesz też o tym w książce. "Mężczyzna, który dba o pieniądze jest zaradny, a kobieta – pazerna". Ile razy sama usłyszałaś taki epitet pod swoim adresem?

Nigdy. Ludzie wbrew pozorom nie są chamscy ani źli. W większości. I nigdy w cztery oczy. Poza tym mam szczęście do ludzi. Ci, których spotkałam na swojej drodze, generalnie życzą dobrze.

Joanna Przetakiewicz założyła "Erę Nowych Kobiet", by działać na rzecz kobiet w Polsce
Joanna Przetakiewicz założyła "Erę Nowych Kobiet", by działać na rzecz kobiet w Polsce © EAST_NEWS | Beata Zawadzka

Zawsze byłaś taką pozytywną osobą czy nauczyłaś się tego z wiekiem?

Zawsze byłam bardzo energetyczna i zawsze zależało mi, żeby sięgać wyżej, dążyć do lepszego. Wiele też nauczyły mnie kryzysy w moim życiu, a miałam kilka bardzo dużych. Za każdym razem mogłam się załamać, a mimo to zawsze wiedziałam, że będzie dobrze.

Miałam taki trudny moment po rozwodzie, kiedy krew mi się ścinała ze strachu, co dalej. Zadzwoniła do mnie przyjaciółka i zapytała co u mnie. Powiedziałam jej coś, co okazało się przepowiednią: że czuję, że jestem w życiowej poczekalni. Wiem, że zmienię swoje życie. Nie mam gotowego scenariusza, ale z ciekawością czekam na to, co się wydarzy. Choć w tamtym czasie często słyszałam, że samotnej matki z trójką dzieci już nic nie czeka. Taki defetyzm to zresztą częsta postawa kobiet w naszym kraju. Według WHO Polki w siebie nie wierzą. Jesteśmy na ostatnim, 42. miejscu zestawienia.

Z czego to może wynikać?

Z historii. Ciąży na nas brzemię wojen, rozbiorów, dramatów ludzkich. Jesteśmy w ciągłej żałobie, bo traumy poprzednich pokoleń ciągle na nas ciążą. Tym bardziej musimy pracować nad wiarą w siebie i optymizmem. My, kobiety w Polsce, nigdy nie byłyśmy sobie tak potrzebne jak teraz.

Co więc na koniec chciałabyś przekazać Polkom właśnie?

Żeby zawsze chcieć więcej. I nie chodzi o pieniądze ani żadną konkretną rzecz. Chodzi o to, żeby chciało się chcieć. By nie osiadać na laurach, żeby cały czas się rozwijać. Nauczyć się języka obcego, coś przeczytać, czegoś posłuchać, spełniać swoje marzenia, mieć zawsze jakieś plany. Najsilniejszą relację zbudować ze sobą, bo dzięki temu takie same relacje będziemy mogli budować z innymi. Nigdy odwrotnie.

Rozmowę przeprowadziła Wiktoria Jakubowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

***

"Między nami" Joanna Przetakiewicz
"Między nami" Joanna Przetakiewicz© Wirtualna Polska

"Między nami" to nowy cykl WP Kobieta. Rozmawiamy ze znanymi Polkami o problemach, które dotyczą nas wszystkich.


Widzisz je na Instagramie. Na okładkach. W telewizji. Wydają się "idealne", ale mierzą się z tymi samymi problemami, co każda z nas na co dzień. W intymnych wywiadach z WP Kobieta nie są gwiazdami ani celebrytkami, nawet jeśli w social mediach obserwują je miliony. Są kobietami, które mają chwile słabości i zwątpienia, ale to właśnie w tych momentach najbardziej pokazują, jakie są silne. Rozmawiają z nami, bo chcą inspirować, ale też normalizować tematy, które często wydają się społecznym tabu.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (364)
Zobacz także