Malwina, Marta i Monika walczą z niedowagą. "Słyszałam, że wyglądam jak trup"
– W sklepie ekspedientka potrafiła nazwać mnie wieszakiem lub chudzielcem, a najbliższa koleżanka stwierdziła, że wyglądam jak z rodziny Addamsów – mówi Marta Gortat, która od lat zmaga się z niedowagą. Bohaterki naszego reportażu opowiadają, z czym muszą mierzyć się osoby takie ja one. – Chcę, żeby ludzie wreszcie mówili do mnie: "mogłabyś zrzucić parę kilo", zamiast: "jedz!" – przyznaje Monika Sładczyk.
13.09.2020 11:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Malwina W. ma 28 lat, 165 cm wzrostu i waży 45 kg. Jej BMI wynosi ok. 16,5 i wskazuje na niedowagę. – Moja walka z wagą trwa od kilku lat. Szczupła byłam zawsze, ale wyglądałam normalnie. Wszystko zmieniła ciąża.
To wtedy Malwinę zaczęły trapić problemy zdrowotne – szczególnie zapalenie żołądka i dwunastnicy. – Przez pół roku musiałam być na ścisłej diecie. Byłam strasznie wychudzona: sama skóra i kości, zapadnięte policzki. Wyglądałam jak anorektyczka i wiele osób myślało, że naprawdę zmagam się z tą chorobą – opowiada.
Przełom nastąpił po drugiej ciąży. Dodatkowe kilogramy, które dla większości matek są utrapieniem, dla Malwiny okazały się… wybawieniem. – Dziewięć miesięcy temu urodziłam drugą córeczkę – mówi. – Cieszyłam się bardzo, bo po tej ciąży zostało mi kilka kilogramów i w końcu czułam się kobieco, seksownie, miałam większe piersi i pupę.
Niestety, historia się powtórzyła i Malwina ponownie zachorowała, tym razem na poporodowe zapalenie tarczycy. Jej waga w ciągu miesiąca spadła z 49 do 42 kg. – Zapalenie wyleczyłam, ale waga nadal utrzymywała się na granicy 42 kg. I znowu to samo: wystające kości, rozmiar XS za duży, brak krągłości – wymienia.
Malwina zwraca uwagę, że niska waga, do której dążą niektóre kobiety, rzutuje nie tylko na wygląd, ale również na zdrowie. Malwinie brakowało sił, żeby wstać z łóżka, cierpiała na zaburzenia miesiączkowe, bóle stawów i pleców. – Każdy dzień był dla mnie męczarnią, a w domu dwójka dzieci – przyznaje. – Choć jadłam dużo, waga ani drgnęła. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że coś jest nie tak, skoro jem, jem, a efektów brak. Zmieniłam endokrynologa i wreszcie trafiłam na świetną lekarkę.
Endokrynolog zdiagnozowała u Malwiny nieszczelność jelit oraz celiakię. Wysłała ją do dietetyka. Leczenie wreszcie zaczęło przynosić efekty. – Po miesiącu na specjalnej diecie moja waga podskoczyła do 45 kg. Mój cel to 50 kg. Wiem, że przede mną jeszcze wiele miesięcy walki, ale najważniejsze, że już widzę różnicę w moim wyglądzie, zdrowiu i samopoczuciu – zapewnia kobieta.
Psychiatra zapytał, czy się nie głodzę
– Dlaczego o problemach ludzi szczupłych mówi się tak mało? – zastanawia się Monika Sładczyk, 28-latka, która przy 161 cm wzrostu waży ok. 48 kg. – Jest to dolna granica prawidłowej masy ciała. W najgorszym momencie ważyłam 44,5 kg, co skończyło się wizytą u psychiatry, ale on zapytał mnie, czy się nie głodzę. Nie potrafił zrozumieć, że chcę być grubsza, chcę mieć tkankę tłuszczową. Nawet chciałabym musieć się odchudzić!
Monika opowiada, że zawsze była szczupła, choć w jej rodzinie dominują osoby okrąglejsze. Nie przejmowała się tym do czasu, aż z powodu niedowagi zaczęły u niej szwankować odporność oraz zdrowie. – Mam problemy z żołądkiem. Chudłam, nie mogłam na siebie patrzeć. Potwornie odbiło się to na mojej psychice. Byłam załamana, a ludzie dookoła coraz częściej komentowali moją wagę – wspomina.
Monice udało się przytyć kilka kilogramów, jednak walka o każdy kilogram była i jest dla niej gehenną. Musi jeść 5–6 posiłków dziennie, a każdy kęs dokładnie przeżuwać. – Niejedna kobieta chciałaby mieć moją figurę, a ja chciałabym przytyć jeszcze jakieś 3–4 kg. Dlaczego problemy ludzi szczupłych nie są upowszechniane? Przecież to, że na każdym kroku ktoś postrzega cię przez pryzmat wagi, szufladkuje cię jako osobę!
Dobrze wie o tym Marta Gortat, lat 31, 40 kg przy 162 cm wzrostu. – Całe życie byłam chuda i miałam problemy z przytyciem. Częściowo wynikało to z problemów zdrowotnych, choć wielu lekarzy stwierdziło, że "taka moja natura". Od dziecka byłam książkowym przykładem niejadka. Wiele razy, gdy szłam ulicą czy przychodziłam do nowej pracy, słyszałam pytanie: "czy ty nie masz anoreksji?". Od najbliższej koleżanki usłyszałam, że wyglądam jak Wednesday Addams – opowiada.
Kiedy w lutym zmarła jej mama, Marta bardzo to przeżyła. Schudła z 40 do 36 kg. W końcu zdecydowała, że musi przytyć. – Staram się jeść 5–6 posiłków dziennie. Koledzy z pracy śmieją się ze mnie, że jem na drugie śniadanie trzy kanapki, a oni po jednej. Mój cel to 50 kg. Ćwiczę dwa razy w tygodniu, smażę na oliwie, jem kanapki wieloskładnikowe, pestki słonecznika, orzechy, tłuste ryby, mięso, jajka, robię zdrowe koktajle z awokado, truskawkami, bananami – wylicza.
– Chcę wyglądać normalnie, a nie być wyzywana od wieszaków, trupów czy anorektyczek – denerwuje się Marta, dodając, że tylko mąż zaakceptował ją taką, jaka jest. – Chociaż chciałby, abym przytyła dla zdrowia.
Zdaniem dietetyczki
Monika Sładczyk podkreśla, że chude osoby muszą mierzyć się z wieloma stereotypami. – Często jest tak, że szczupłe osoby uważane są za takie, co katują się dietami i dążą do rozmiaru zero. A przytyć jest dużo trudniej, niż schudnąć. Poza tym, ludzie skrajnie chudzi budzą większe emocje niż ci z nadwagą. Gdy widzę krąglejsze kobiety, zazdroszczę im i jest mi bardzo smutno, że nigdy nie będę wyglądać tak jak one.
Dietetyk Medicover dr Monika Dąbrowska-Molenda wyjaśnia, że z dietetycznego punktu widzenia łatwiej kogoś odchudzić niż spowodować, że przytyje. – Przybranie na wadze trzeba rozumieć jako poprawę sylwetki w sensie zwiększenia masy mięśniowej. Należy wtedy skoncentrować się na zwiększeniu dostarczanej energii, ale w sposób zdrowy – zaznacza specjalistka. – By przybrać na wadze, trzeba wykazać się cierpliwością, jednak im wolniej, ale systematyczniej będzie się przybierało, tym bardziej prawdopodobnie nowe kilogramy będą zamieniać się w tkankę mięśniową, a nie tłuszczową. Zdarza się, że bardzo szczupłym osobom udaje się przytyć 5 kg, ale tego nie utrzymują i znowu chudną – dodaje dr Dąbrowska-Molenda.
Osoba, która chce przytyć, powinna stosować się do kilku zasad:
- Każdego dnia spożywać 3 podstawowe posiłki + 2 lub 3 posiłki dodatkowe (przekąskowe). Przerwy pomiędzy posiłkami nie powinny być dłuższe niż 4 godziny.
- Zamiast wody do picia, szczególnie po wysiłku fizycznym, przyjmować duże ilości płynnych pokarmów (gęste soki owocowe i warzywne, napoje mleczne, najlepiej fermentowane). Po wysiłku można też korzystać z odżywek białkowych.
- Spożywać większą ilość tłuszczów, ważne jednak, aby były to tłuszcze nienasycone, pochodzące z oliwek, oliwy, ryb morskich, awokado, orzechów, nasion (sezam, słonecznik, dynia). Sporadycznie można włączyć do diety wołowinę, śmietankę 30 proc. czy masło.
- Zamiast słodyczy spożywać gęste soki owocowe i warzywne, musli, miód, orzechy i masła orzechowe, bakalie, suszone owoce.
- Unikać kofeiny i nikotyny.
- Trenować siłowo, aby stymulować rozwój mięśni. Ćwiczenia pobudzają również apetyt.