Blisko ludzi„Mam raka. Tak, to beznadziejne”

„Mam raka. Tak, to beznadziejne”

„Mam raka. Tak, to beznadziejne”
Źródło zdjęć: © Facebook
Magdalena Drozdek
14.03.2016 14:28, aktualizacja: 15.03.2016 16:02

Emily o tym, że jest chora, dowiedziała się, gdy miała 16 lat. Jej świat się nie zawalił nawet wtedy, gdy rak wrócił po kilku miesiącach. Założyła bloga, na którym dokumentowała swoją walkę z nowotworem. „Mam raka. Tak, to beznadziejne” – napisała w pierwszym poście.

Emily o tym, że jest chora, dowiedziała się, gdy miała 16 lat. Jej świat się nie zawalił nawet wtedy, gdy rak wrócił po kilku miesiącach. Założyła bloga, na którym dokumentowała swoją walkę z nowotworem. „Mam raka. Tak, to beznadziejne” – napisała w pierwszym poście.

Brytyjka nie spodziewała się, że niewielki guz na brzuchu, to rak. W listopadzie 2013 roku zauważyła, że jej brzuch wygląda na opuchnięty. – Na początku myślałam, że trochę po prostu przytyłam – wspomina. Mijały kolejne tygodnie, a brzuch wyglądał coraz gorzej. Dziewczyna wiedziała, że to nie zbędne kilogramy, tylko coś znacznie poważniejszego. Pojawiły się na jej ciele dwa twarde miejsca. Jak przyznaje, poza rzadkimi skurczami, nie miała żadnych innych objawów.

- Byłam dość przewrażliwiona na swoim punkcie, więc zdecydowałam, że muszę iść wreszcie do lekarza. Ten dał mi paczkę tabletek, bo miał nadzieję, że to tylko problemy z trawieniem. Niestety, było inaczej. Wizyty u kolejnych lekarzy ciągnęły się tygodniami. Badania, skany, wreszcie mama zabrała mnie do prywatnej kliniki. I wtedy się zaczęło – pisze na blogu Remission Possible.

Emily dowiedziała się, że ma chłoniaka Burkitta, rodzaj złośliwego nowotworu. I tak, zamiast żyć jak typowa nastolatka, zaczęła się jej bitwa z rakiem. Na kolejne cztery miesiące szpital stał się jej domem. – W święta Bożego Narodzenia miałam drenaż klatki piersiowej, cztery razy dostawałam serie chemioterapii, osiem terapii przeciwciałami, dziewięć punkcji lędźwiowych. Karmiono mnie rurką, a o efektach ubocznych nie będę już wspominać – dodaje.

Wśród szpitalnych łóżek spędziła większość swojego leczenia. – Uwierzcie mi, przez taki okres czasu poza domem, można zwariować – pisze. Emily nie należała jednak do zwykłych pacjentów. Zaczęła pisać bloga, na którym opisywała wszystkie ważniejsze momenty swojej walki z nowotworem.

W marcu 2014 roku wypisano ją ze szpitala. Wszyscy byli przekonani, że wyleczono raka na dobre. W tym przekonaniu dziewczyna i jej lekarze trwali przez sześć miesięcy. – Wróciłam do szkoły, blogowałam jak szalona. Tylko że to nie koniec mojej historii. Wolałabym opowiadać o tym, że miałam kłopoty w szkole, a nie pisać, że rak wrócił – wspomina.

Czekało ją jeszcze więcej chemioterapii i zabiegów. Nastolatkę uratował przeszczep szpiku kostnego od anonimowego dawcy. Wśród 5 tys. możliwych kandydatów do przeszczepu znalazł się jeden z Hiszpanii.

- Nie mogę nie wspomnieć o moich włosach. Wypadają już kilka tygodni, więc postanowiłam się ich pozbyć raz a dobrze. Jakoś nie jest mi z tym źle. Taka przemiana z łysawej nastolatki w skinheada jest wyjątkowo interesująca. Może i tak naprawdę jestem przerażona, że wypadły mi włosy, ale cieszę się, że już nie muszę ich zbierać z każdego miejsca, w którym siadam. Zapamiętajcie, to że jestem łysa, nie znaczy, że jestem bardziej chora. To taka dziwna część terapii po przeszczepach. Każdy, który to przeżył, powie wam, że to dziwne, nie do przewidzenia i kompletnie bez sensu. Co więcej, nie mówcie tylko, że wyglądam jak Sinead O’Connor. Wolę myśleć o bardziej pozytywnych rzeczach – pisała na blogu.

Po jakimś czasie lekarze mogli jeszcze raz ogłosić jej dobre wiadomości. Ponownie pokonała nowotwór.

Emily po wszystkim chciała odzyskać dawne życie. Pokochały ją nie tylko tysiące internautów, ale też lokalni politycy. Dziewczyna zebrała kilkanaście tysięcy funtów dla innych chorych na chłoniaka, została jedną z honorowych mieszkanek Walii, ogłoszono ją też bohaterką Newport. – Zorganizowałam kilka maratonów, spotkałam mnóstwo cudownych ludzi. Byłam na pięknych weselach znajomych i nawet wreszcie mogłam przeżyć normalne święta – dodaje.

Jednak kilka tygodni temu Emily ponownie trafiła do szpitala. Ostatnio matka dziewczyny poinformowała na jej kontach w mediach społecznościowych, że Emily ostatecznie przegrała walkę z rakiem. Nastolatka nigdy nie dowiedziała się, że władze lokalnego uniwersytetu wysłały jej list, w którym informują, że przyjęły ją na studia.

- Miała mnóstwo planów. Kiedy ostatnio zadzwoniłam do szpitala, w którym znów musiała zamieszkać, pielęgniarka powiedziała mi, żebym przyniosła Emily notes, bo ona planuje urządzić bal. Emily cieszyła się z każdego dnia, który został jej ofiarowany. Dziękuję wszystkim za to, że ją tak wspierali przez ten cały czas – pisała jej mama.

md/ WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także